Przyjaźń bez odpowiedzi
fot. isaac quesada / UNSPLASH.COM

Mam kłopot z nauką o grzechu jako obrazie Boga. Czytając Katechizm Kościoła katolickiego (nr 1850), zdziwiłam się, że Kościół cały czas podtrzymuje pogląd, że grzesząc, obrażamy Boga. Jak rozumieć tę obrazę? Po pierwsze, czy Boga w ogóle można obrazić, skoro jest On niezmienny i zawsze nam życzliwy? Po drugie, czy nie jest tak, że ta nauka powoduje powstanie błędnych opinii na Jego temat: zamiast postrzegać Go jako Miłość, zaczynamy widzieć w Nim kogoś, kogo łatwo urazić, kogoś przeczulonego na swoim punkcie?

Nasza relacja z Bogiem jest przyjaźnią, w którą zaangażowane są dwie strony: Bóg i my. Określanie grzechu mianem obrazy Boga ma nam uzmysłowić, co się dzieje z tą relacją, gdy przez grzech odchodzimy od Niego. Wiemy, że nie powinniśmy o tej obrazie myśleć w kategoriach bólu fizycznego lub psychicznego, zadawanego Stwórcy przez nasze grzechy, tak jakby Bóg zachowywał się podobnie do obrażonego człowieka. Z drugiej strony błędem byłoby rozumieć reakcję Boga na grzech jako brak reakcji – obojętność kogoś, kto mówi: Sam tego chciałeś. Bóg jest zaangażowany w przyjaźń z nami i nie jest Mu obojętne, gdy ją zrywamy. Potrzebujemy więc mocnej metafory, która wyrazi to, że wobec ludzkiego grzechu Bóg nie zachowuje się ani jak zraniony tyran, ani jak nieczuły obserwator. Tą metaforą jest właśnie metafora obrazy, której trzy interpretacje chciałbym przedstawić.

Zaciągnięcie długu

Grzech – jak przekonuje nas Pismo Święte – jest zaciągnięciem długu wobec Boga. Grzesząc, stajemy się Jego dłużnikami. Na czym polega ten dług? Otóż Bóg jest naszym Stwórcą, dlatego w najpierwotniejszym sensie jesteśmy Jego własnością, należymy do Niego:

Do Pana należy ziemia i to, co ją napełnia, świat i jego mieszkańcy. Albowiem On go na morzach osadził i utwierdził ponad rzekami (Ps 24,1–2).

Nie powinniśmy tego stwierdzenia rozumieć w opaczny sposób. Nie chodzi o to, że Bóg jest zazdrosnym kolekcjonerem stworzonych przez siebie osób i rzeczy i wszystko chce zagarniać dla siebie. Prawda jest inna. Spójrzmy z naszego punktu widzenia: przynależność do Boga jest najwspanialszą, najbardziej wyzwalającą rzeczą, jaka mogła się nam przydarzyć. Jeśli bowiem nie należymy do Boga, czyli nie cieszymy się przyjaźnią z Nim, nie oddajemy Mu czci i nie powierzamy Mu całego naszego życia, to z całą pewnością należymy do jakichś innych potęg czy namiętności. Albo służymy Bogu, albo komuś lub czemuś innemu.

Nie możecie służyć Bogu i mamonie (Łk 16,13

Zostało Ci jeszcze 75% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Przyjaźń bez odpowiedzi
Mateusz Przanowski OP

urodzony w 1974 r. – dominikanin, doktor teologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wykładowca Kolegium Filozoficzno-Teologicznego Domi...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze