Cóż to wtedy było za ciśnienie. Jakaż radość z odniesionego zwycięstwa. Ale zanim ono przyszło na papierze, od dawna wzbierało w klasztorze. Jakby coś rozsadzało go od wewnątrz. Poufne rozmowy, znaczące miny. W oczach nadzieja, że coś może się wydarzyć.
Absolwenci Duszpasterstwa Akademickiego byli dojrzałym środowiskiem, z tradycją jeszcze sprzed wojny, i od dłuższego czasu poszukiwali dojrzałego wyrazu. W głowie ojca Marcina Babraja, kiedyś redaktora „Przewodnika Katolickiego”, zrodził się pomysł wydawania pisma. Dominikanie wydawali przed laty „Szkołę Chrystusową”. Ale teraz trzeba by odezwać się nowym językiem. Przemówić w nowy sposób.
Wokoło pełna komuna. Papier jest materiałem strategicznym i ściśle reglamentowanym. Szaleje cenzura. Trwają zatem konsultacje u posłów, dyskretne zapytania w Urzędzie do spraw Wyznań. Rośnie nadzieja. Rząd komunistyczny łaskawie spogląda na dominikanów jako środowisko niepokorne, mogące się przydać w destrukcji Kościoła katolickiego i mąceniu ludziom w głowach. Dominikanie wydają się krytyczni wobec prymasa Wyszyńskiego, konserwatysty. Mogą zaproponować nowe destrukcyjne rozwiązania. Posiać niepokój.
Nareszcie decyzja. I wstyd tych, którzy nie wierzyli. W klasztorze euforia zwycięstwa i wolności. Organizacja redakcji. Szukanie drukarni. Kontakty z paniami z cenzury.
M
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń