Po co światu mnich?
niektórym te dywagacje mogą się wydać zupełnie niepotrzebne. Bo czy warto kruszyć kopie o to, w jaki sposób przyjmujemy komunię świętą – na stojąco czy na klęcząco, do ust czy na rękę? Czyż o wiele ważniejsze nie jest to, Kogo w niej przyjmujemy? Inni spytają z kolei, po co dywagować nad kościelnymi wędrówkami ludów, popularnie nazwanymi churchingiem – cieszmy się, że ludzie w ogóle chodzą do kościoła. Do powyższych zjawisk dodajmy jeszcze jedno, czyli obecność dzieci na mszy świętej – dla jednych dowód na przychylność kościelnych murów, dla innych udręka z powodu nonszalancji rodziców. I tak się nam stworzy wielobarwny obraz wspólnoty wierzących. Co z niego wynika? Może to, że szukamy miejsc tętniących wiarą, w których nie ma podziałów na „onych” i „nas”. Że chcemy Kościoła, który można polubić. Jak własny dom.
Brat Morris ze wspólnoty Małych Braci Jezusa mówił kiedyś o swojej miłości do Kościoła, który wciąż potrzebuje oczyszczenia. „Jestem w Kościele, bo to on doprowadził mnie do Jezusa. To o wiele ważniejsze od wszystkiego, co może mi się nie podobać w strukturach kościelnych”. Te słowa traktuję jako własne.
I z radością oddaję Państwu do rąk październikowy miesięcznik „W drodze” – tym razem jubileuszowy. Mija bowiem czterdzieści lat od wydania jego pierwszego numeru. Znajdą w nim Państwo film dokumentalny – podróż przez cztery dekady istnienia pisma – i garść wspomnień o burzliwych dziejach naszej redakcji, o jej założycielach, redaktorach, autorach.
Sobie na te urodziny życzymy tylko jednego: żeby nigdy nie zabrakło Was, naszych Czytelników.
Oceń