Naucz nas liczyć dni nasze
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Łukasza

0 opinie
Wyczyść

Nowy rok skłania zawsze do myślenia o tym, co było, i o tym, co będzie. Jest to banalne zajęcie, ale poniekąd nie do uniknięcia.

Ten umowny koniec, w nocy pomiędzy 31 grudnia a 1 stycznia, przestał od dawna mieć dla mnie jakikolwiek urok. O wiele większą wymowę symboliczną ma dla mnie początek roku według kalendarza florenckiego, 25 marca, w dniu Zwiastowania, parę dni po astronomicznym początku wiosny (obowiązywał on od X do połowy XVIII wieku). Równie ważny jest dla mnie kalendarz liturgiczny od adwentu do święta Chrystusa Króla.

Czym więc nowy rok może mnie jeszcze zaskoczyć? Niczym, mówi jeden głos, wszystko już widziałaś. Wszystkim, mówi drugi głos, jeszcze nic nie widziałaś.

Wiem, że przyjdą dni, kiedy przeszłość stanie mi przed oczami nie w postaci wesołych wspomnień, ale jako wiercący w głowie ból za utraconym czasem i zmarnowanymi szansami. Będą przychodziły na myśl krzywdy doznane i, co gorsza, te wyrządzone innym, które tak trudno odkręcić, naprawić.

Wiem też, że myślenie o przyszłości będzie nacechowane nieustającą huśtawką między nadzieją a lękiem.

Można by powiedzić, że całe życie spędzamy w jakimś, ciągle się zmieniającym przedpokoju, między przeszłością a przyszłością, gdzie bez przerwy otwieramy i zamykamy któreś drzwi. Najbardziej mnie męczy poczucie zabijania czasu, grzech, który popełniam każdego dnia, w mniejszym lub większym stopniu, od początku mego świadomego istnienia.

Tutaj nie chodzi o liczbę zajęć, ale o jakość ich wykonywania, czyli spieszenie się, aby zrobić coś „na wczoraj”. Ciągle się spóźniam, bo myślę, że mam czas.

Najczęściej zabijam czas, śniąc na jawie. Mam bujną wyobraźnię, więc przychodzi mi to dość łatwo, a w dodatku sprawia mi przyjemność. W moich snach byłam wszędzie na świecie znanym, a także poza nim, wędrowałam przez minione epoki z taką łatwością, jakbym szła na spacer po płaskim terenie. Wcielałam się w postacie przeze mnie stworzone, noszące dobro, sprawiedliwość, naprawiające wszelkie zło. Ten świat moich marzeń, nie trzeba chyba dodawać, jest mi całkowicie podporządkowany i posłuszny, a jakże!

Takie zajęcie przypomina trochę nawijanie waty cukrowej wokół drewnianego patyka. Powstaje piękny, puszysty, błyszczący kokon, ale jest on zbyt słodki, a jego konsystencja nieznośnie lepka. Z poczciwego, codziennego, białego cukru powstaje dziwny, mdły stwór.

Tracenie cennego czasu jest według XVI-wiecznego jezuity Luisa de la Puente jednym z objawów lenistwa duchowego, czyli gnuśności. W słowniku jako synonim tego określenia występuje, między innymi, bezowocność. Gdy tracę czas, drzewo mego życia albo pozostaje bezowocne, albo te owoce są mniejsze, niezbyt dojrzałe, nie takie smaczne. Używając jeszcze jednego porównania, bardzo mi bliskie wino z mojej winnicy jest bardzo często kwaśne, nie do picia.

Bywa, że życie przyśpiesza. Nagła wiadomość o poważnej chorobie wymusza refleksję na temat czasu, zadajemy sobie pytanie: „ile go pozostało?”, „jak go najlepiej wykorzystać?”. Przymusowa bezczynność, na przykład po operacji, kiedy liczy się każdą kropelkę płynu, który spływa do żyły przez plastikową rurkę, może stać się ważnym momentem w porządkowaniu własnego czasu. Raz po raz, uporczywie, wraca ta sama myśl: nie mam już czasu do stracenia. Choroba mija i wraca się do codziennego życia, a niekiedy do starych przyzwyczajeń. No cóż, nawrócenie to ciągła praca, nie przychodzi raz na zawsze.

Pozostają jednak, wyryte w pamięci, piękne słowa Psalmu 90, powtarzane przy codziennej modlitwie:

Bo tysiąc lat w Twoich oczach
jest jak wczorajszy dzień, który minął,
niby straż nocna (…)
Naucz nas liczyć dni nasze,
abyśmy osiągnęli mądrość serca.
Amen.

Naucz nas liczyć dni nasze
Tessa Capponi-Borawska

urodzona 3 marca 1959 r. we Florencji – ukończyła studia historyczne na tamtejszym uniwersytecie, do Polski przyjechała w 1983 roku, przez wiele lat wykładała na Uniwersytecie Warszawskim. Od wielu lat publikuje w „Twoim...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze