Zło w rolach głównych

Zło w rolach głównych

Oferta specjalna -25%

Dzieje Apostolskie

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 59,90 PLN
Wyczyść

Róża, reż. Wojtek Smarzowski, wyst. Agata Kulesza, Marcin Dorociński, Kinga Preis, Polska 2011

Róża Wojtka Smarzowskiego to jeden z dwunastu smutnych filmów zaprezentowanych w konkursie głównym 36. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w czerwcu ubiegłego roku. Choć dla wielu widzów był to faworyt festiwalu, jury przyznało jedynie wyróżnienie Marcinowi Dorocińskiemu za najlepszą główną rolę męską.

Również na grudniowej gali finałowej Festiwalu Plus Camerimage w Bydgoszczy Róża przegrała z najnowszym filmem Agnieszki Holland zatytułowanym W ciemności. Co takiego jest w tym filmie, że choć przyprawia widzów o najsilniejsze emocje, to jednak zwyczajnie go nie lubimy?

Splątane losy

W historii kinematografii są takie dzieła, które bardzo cenimy, szanujemy i chętnie o nich opowiadamy, ale rzadko zdobywamy się na to, by je powtórnie obejrzeć. Wystarczy wspomnieć Urodzonych morderców Olivera Stone’a z 1994 roku. Filmy Smarzowskiego należą do tej właśnie kategorii. Działają na widza jak uderzenie obuchem: ogłuszają go, wytrącają z równowagi i – skoro nie ma tu żadnego happy endu – pozostawiają kinomana w pustce wypełnionej chaosem.

Narzędziem tego ogłuszenia jest w Róży ludzkie zło. Co z tego, że na pięknych zdjęciach Sobocińskiego widzimy malownicze krajobrazy Mazur, co z tego, że główni bohaterowie opowieści są postaciami pozytywnymi. Zło, które wylewa się z tej opowieści w prawie każdej scenie, po prostu przytłacza. Świat Smarzowskiego to świat, w którym zło z dobrem wygrywa.

Tadeusz, młody AK-owiec, który podczas wojny w tragicznych okolicznościach traci żonę, wyrusza na Mazury, by tam rozpocząć nowe życie. Jest lato 1945 roku, tuż po zakończeniu wojny i po przyłączeniu tzw. ziem odzyskanych do Polski. Polacy mogą zajmować opuszczone poniemieckie gospodarstwa. Taki plan ma również Tadeusz, ale najpierw odnajduje i odwiedza Różę. Nie zna jej, był jednak świadkiem śmierci jej męża, niemieckiego żołnierza, i czuł się w obowiązku, by zwrócić kilka pamiątek po zabitym. Róża przyjmuje go bardzo chłodno, ale okoliczności sprawią, że losy dwojga ludzi o przetrąconych przez wojnę życiorysach splączą się.

Sytuacja na Mazurach jest bardzo skomplikowana. Przed wojną zamieszkiwali je głównie mocno zgermanizowani Mazurzy, najczęściej protestanci, którzy przez Polaków uważani są za Niemców. Dlatego nowa komunistyczna władza chce pozbyć się niewygodnych sąsiadów i nakłania ich do wyjazdu za zachodnią granicę. Róża nie chce wyjechać. W tym samym czasie na te tereny przybywają Polacy z całego kraju oraz zza Buga, z ziem włączonych do Związku Radzieckiego. Wszyscy liczą na łatwe przejęcie opuszczonych gospodarstw i nowe życie. Gospodarstwo Róży, strzeżone jedynie przez kobietę, staje się łatwym łupem złodziei.

Do tego są tu jeszcze żołnierze radzieccy oraz NKWD. Ci z kolei okazują się niebezpieczni dla Tadeusza, byłego AK-owca. Tragedie osobiste, niepewność egzystencji, zagrożenia – to wszystko łączy Różę i Tadeusza. Ale przeciwko nim są historia, nienawidzący Mazurów sąsiedzi, żądni zysku osiedleńcy, nowa władza i sowiecka agentura. Czy mają jakieś szanse? Czy w takich okolicznościach możliwa jest miłość?

Fabuła nie jest zbyt oryginalna. Można wręcz powiedzieć, że podobnych historii po wojnie były dziesiątki. Oryginalny jest za to język filmowy, którym to wszystko jest opowiedziane. Wojtek Smarzowski to bardzo sprawny reżyser. Świetnie prowadzi opowieść, wyraźnie zarysowuje swych bohaterów i ich postawy, w odpowiednich momentach stosuje retrospekcję, która dodaje filmowi dramatyzmu. To wszystko w połączeniu z doskonałą grą Agaty Kuleszy i Marcina Dorocińskiego sprawia, że widz otrzymuje kompletną całość.

Niestety ten sam widz, który nie będzie miał Róży nic do zarzucenia, wyjdzie z kina w stanie odrętwienia i właściwie bez żadnej konkretnej myśli oprócz tej, że człowiek człowiekowi wilkiem. To jest ten sam problem, który mamy z Weselem i Domem złym. Filmy są porywające, perfekcyjnie zagrane i wyreżyserowane, ale pozbawione przesłania.

Współczesny widz nie odnajdzie siebie w nowym filmie Smarzowskiego. Tragiczna i bolesna historia, która kiedyś się wydarzyła, nie ma żadnego związku z dniem dzisiejszym. Dlatego też widz nie utożsami się z żadnym z jej bohaterów. Jedynym łącznikiem, który spina opowieść sprzed ponad sześćdziesięciu lat z dniem dzisiejszym, jest fatalna kondycja człowieka, zawsze zdolnego do wyrządzania największego zła. I właśnie dlatego to nie Tadeusz i Róża, ale zło jest głównym bohaterem tego filmu. Po raz kolejny reżyser mierzy się z tym samym tematem, którego najwidoczniej nie potrafi przekroczyć. A w efekcie mamy kilkuodcinkowy serial z tym samym bohaterem na pierwszym planie.

Sztuka czyli wstrząs?

Refleksja nad Różą i innymi filmami Wojtka Smarzowskiego na nowo przywołuje klasyczny już problem: czym jest sztuka i jaki jest jej cel. Platońska teoria mówi, że sztuka powinna wytwarzać piękno. Sokrates mawiał, że sztuka odtwarza rzeczywistość. Arystoteles z kolei uznawał, że sztuka nadaje rzeczom kształt. Te klasyczne teorie ewoluowały w wiekach późniejszych, przybierając coraz to nowe postaci. Od wieku XIX pojawiają się nowe teorie: sztuka ma być ekspresją, ma budzić przeżycia estetyczne, ma wręcz wywoływać wstrząs. Tak na przykład uważał Bergson. Dzieło jest dziełem sztuki tylko wtedy, gdy szokuje odbiorcę. W tym ujęciu sztuka ma być nie ekspresją, czyli wyrażeniem wnętrza artysty, lecz impresją, co oznacza wywieranie możliwie najsilniejszego wpływu na widza.

Później naturalnie pojawiły się kolejne teorie nowoczesne, coraz bardziej awangardowe. Ich paradygmatem staje się kategoria inności i oryginalności. Byli też tacy, którzy głosili, że sztuka nie musi spełniać żadnej funkcji, ponieważ istnieje sama dla siebie. Niektórzy uważali, że leży ona na ulicy, że każdy człowiek jest artystą, a inni z kolei, że sztuka już umarła lub właśnie umiera. Nowoczesność, czy też jak chce Zygmunt Bauman ponowoczesność, nie wypracowała własnej spójnej teorii sztuki. Dopuszczalne są wszystkie możliwe wersje, łącznie z tą, że żadna filozofia sztuki nie istnieje.

Sztuka Smarzowskiego z pewnością zbliża się do myśli bergsońskiej: obliczona jest na wstrząśnięcie widzem. Ten cel Róża spełnia z powodzeniem. Jednak przytłumienie i pustka, które towarzyszą widzowi po wyjściu z kina, dają mocno do myślenia i każą zadać sobie pytanie: do czego mi ten wstrząs jest potrzebny?

Zło w rolach głównych
Konrad Sawicki

urodzony w 1974 r. – absolwent teologii, publicysta, redaktor „Więzi”, współpracownik „Tygodnika Powszechnego” i Deon.pl, redaktor naczelny polskiego wydania portalu internetowego Aleteia....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze