Kościół między wierszami

Kościół między wierszami

Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Marka

0 opinie
Wyczyść

Raport o stanie wiary w Polsce, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski Arcybiskup Józef Michalik w rozmowie z Grzegorzem Górnym i Tomaszem P. Terlikowskim, Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, Radom 2011, s. 220

Raport o stanie wiary w Polsce to lektura, która już na starcie zyskuje uznanie. Przede wszystkim dlatego, że jest. Nieczęsto się zdarza, aby hierarchowie Kościoła w Polsce w sposób nowoczesny i dynamiczny dzielili się swoimi przemyśleniami o stanie polskiej duszy. Odebrałem tę książkę jako długo oczekiwany głos, którego zabrakło mi od czasu sporu o krzyż z Krakowskiego Przedmieścia. Teraz znów miał zabrzmieć – czysty, jasny, a przede wszystkim uświadamiający, że hierarchowie Kościoła są blisko wiernych, że wspólnie możemy zamyślić się nad wyzwaniami wiary. Dwóch dziennikarzy, Grzegorz Górny i Tomasz P. Terlikowski, gwarantowało nazwiskami, że rozmowa będzie kulturalna i ambitna. Zaś rozmówca w osobie arcybiskupa Józefa Michalika, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, zapowiadał rzecz samą w sobie ciekawą. Wreszcie miałem świadomość, że tom ten w pewien sposób wyznacza standard dla kolejnych – jeśli się pojawią. Raport to książka potrzebna i wychodząca naprzeciw długim oczekiwaniom. I to chyba tyle z rzeczy pewnych.

Polskie chochoły

Trudno uznać tę pozycję za rzeczywisty raport. Brakuje diagnozy polskiej duszy, która od czasu katastrofy smoleńskiej, gorących wystąpień ks. Natanka, sporów o krzyże tu i tam pokazała, co w niej najbardziej siedzi: duch niespokojny, marzycielski, tęskniący do wielkości. Nie jestem do końca przekonany, czy polska dusza mieści się w obecnym stylu duszpasterstwa. Ostatnie miesiące pokazały oblicze polskiej religijności bliższe czasom romantyków, tkwiącej gdzieś na przecięciu się namiętnych postaw towiańczyków i zmartwychwstańców, oblicze głodne Ducha, podsycone jak nigdy mesjańskim oczekiwaniem. Ale o tym nie przeczytam w Raporcie. Dowiem się za to, że arcybiskup postrzega Lud Boży w modelu katolicyzmu ludowego. Definiuje go w ten sposób: „pewna relacja wobec Boga, w której widzę potrzebę kontaktu z ludźmi, prostotę, szczerość, spontaniczność, autentyzm wiary”. Tak zdefiniowany katolicyzm ludowy – przyznajmy, w sposób szeroki, nadto ogólny – nijak, moim zdaniem, nie pasuje do polskiej wiary. Dlatego tytuł jest na wyrost: to nie jest raport, ta książka jest wywiadem rzeką z Józefem Michalikiem prezentującym jego wizję Kościoła w Polsce. I jest to wizja, zaznaczmy z całą mocą, nieopisująca całej rzeczywistości i niezauważająca wytworów naszego niecierpliwego ducha, skrajnych emocji od frustracji do nadziei, w kraju, który stoi przed istotnymi pytaniami. Nie będzie zatem ani o „herezji smoleńskiej”, ani o „Kościele toruńskim”; będzie za to Lud Boży, który prowadzony przez hierarchów doskonale się wzajemnie rozumie. Dziennikarze idą po myśli Michalika, rozczarowują czytelnika: więcej tu familiarnej atmosfery niż dociekania, jak się rzeczy mają. Wywiad rzeka z Michalikiem poprzetykany jest danymi statystycznymi obrazującymi życie religijne. Wyłaniająca się z nich opowieść idzie jakby obok rozmów dziennikarzy. Często stanowią świetną ilustrację zarysowanych problemów, często stanowią jedynie tło – mniej lub bardziej dynamiczne. Ilość nagromadzonych danych statystycznych przyprawia jednak o zawrót głowy. Zebrane w jednym miejscu robią oszałamiające wrażenie, zwłaszcza że ich spokojna lektura pozwala odczytać zupełnie odmienny obraz Kościoła w Polsce: właśnie rozpoczął się kryzys.

Zebrane rozmowy ułożono w tematach niejako dyżurnych: biskupi, księża, świeccy w Kościele (a dlaczego by czasem nie odwrócić tej kolejności?), media, polityka. Problem w tym, że otrzymujemy także dyżurne odpowiedzi. Stoimy w miejscu, choć wydaje się nam, że zrobiliśmy kilka kroków do przodu.

Ciemne chrześcijaństwo powszechne

Przez całą książkę przewija się myśl przewodnia Michalika, że katolicyzm ludowy jest przyszłością Kościoła. Ten model Kościoła minął już jednak wraz z prymasem Wyszyńskim i czasami, w których przyszło mu żyć. Kościół nie jest współcześnie czynnikiem łączącym ponad podziałami, nie zabiera jednoznacznego głosu, gdy jest o to proszony. Wielu ludzi ma poczucie, że to nie oni opuścili Kościół, ale Kościół ich. Nie odnajdują się we wspólnocie wierzących, do której episkopat kieruje listy pełne kościelnej nowomowy, w których więcej mówi się o moralności niż o Jezusie. Nie wiem, czy zjawisko apostazji jest jedynie czasową modą, czy problemem, który będzie się nasilał. Wiem, że postawy Polaków wobec Kościoła coraz silniej się polaryzują i nie jest to kwestia bieżącej polityki. To raczej sprawa życia: Kościele, mówisz językiem, którego nie rozumiem i który nic nie mówi o moim życiu; Kościele, nie czuję się u siebie, gdy jestem w świątyni; Kościele, czy ja – bezrobotny, udręczony pożądliwościami, które są na wyciągnięcie ręki, depresyjny i autoagresywny – jeszcze cię obchodzę? Kościele, co masz do powiedzenia mojemu pracodawcy, który nie wypłaca mi należności lub który zarzuca mnie robotą ponad moje możliwości? O tym nie przeczytam w Raporcie. Tu leży linia sporu, jak odmienne prawa optyki: Lud Boży silny jasną wiarą, rozmodlony we wspólnym zgromadzeniu czy Mistyczne Ciało Chrystusa, zatomizowane, poszarpane jak nasze serca? Michalik przekonuje do swojej wizji Kościoła argumentami nie do odparcia: wiek 70 lat, liczne podróże, wykształcenie, ciągły kontakt z ludźmi. A podawane przez niego przykłady budują słuchającego. Wiele tu opowieści zwyczajnie pięknych – o ludziach żyjących wiarą i przekraczających siebie. Ta wizja jest dla mnie zbyt jasna, brakuje mi w niej „ciemnego chrześcijaństwa powszedniego”.

Józef Michalik uczciwie przyznaje, że styl przywództwa prymasa Wyszyńskiego nie jest już do powtórzenia, choć wyraźnie odczuwalna jest tęsknota za minionym. Zamiast modelu przywódcy Michalik stawia na kolegialność biskupów. Jest to piękna idea i krok we właściwą stronę. Odnoszę wrażenie, że listy duszpasterskie, próbujące wyrazić poglądy wszystkich hierarchów, pozostają rozmyte, zawierają zbyt wiele dygresji i w efekcie powodują więcej zamieszania niż trzeźwej jasności. Według przewodniczącego episkopatu wśród biskupów nie ma podziałów, a „Kościół łagiewnicki” i „Kościół toruński” to wymysł mediów. Cóż, zobaczymy za parę lat, gdy większość obecnych hierarchów odejdzie na emeryturę. Zmiany w episkopacie mogą być arcyciekawe: przyjdą ludzie nieznający epoki kardynała Wyszyńskiego, wychowani już w nowej Polsce – z jej problemami gospodarczymi, pluralizmem politycznym, wyzwaniami bioetycznymi.

W sutannie i bez

Nie wiem, czy zmieni się formacja seminaryjna. Michalik uważa, że obecna zdaje egzamin od lat. Zauważa jednak problem młodzieńców, którzy wychowywani bez ojca nie posiadają właściwego wzorca męskości. Czy jedynacy będą w stanie wykazać się samopoświęceniem i należytą empatią? Przyznaję, że gdy widzę młodych księży trafiających do parafii, to bierze mnie gniew: niedojrzali życiowo, nieporadni, bez ducha prorockiego. Trzeba bardzo wsłuchać się w to, co mówią, aby usłyszeć w ich oderwanych od życia słowach, że można spotkać Boga w codzienności. Michalik przyznaje, iż jeżeli ksiądz woli spędzać czas przed telewizorem niż przed Najświętszym Sakramentem, to powinien pakować walizki. To mocne i potrzebne słowa. Narzeka na brak kultury humanistycznej wśród kleryków – za mało czytają, za mało obcują ze sztuką. Ale formacji kleryków nie chce zmieniać! Cieszą mnie słowa akcentujące rdzeń kapłaństwa – adoracja Najświętszego Sakramentu, nieustanne przeżywanie Eucharystii, potrzeba wyrzeczenia i ciągłej modlitwy – nie wiem jednak, czy formacja kleryków przygotowuje ich do zderzenia z rzeczywistością pozaseminaryjną. I nie mam na myśli odwiecznego zderzenia chrześcijaństwa ze światem, a raczej konflikt, w którym młody ksiądz próbuje grać na dwóch boiskach równocześnie.

Największym rozczarowaniem pozostaje jednak miejsce świeckich w Kościele w Polsce. Arcybiskup Michalik nie poruszył zagadnienia niezwykle mnie interesującego: losu teologów świeckich. W dalszym ciągu nie ma dla nich miejsca w Kościele, co więcej, zdają się hierarchom niepotrzebni, są niezauważani. Nie wszyscy świeccy teologowie chcą katechizować dzieci i młodzież, a jest to jedyne zajęcie, które proponuje im Kościół. Wydziały teologii na uniwersytetach są zdominowane przez duchownych i dalszy los teologa bez święceń rodzi raczej frustrację. Co roku zwiększa się liczba świeckich teologów, ich obecność zmienia wewnętrznie Lud Boży. W którą stronę, nie wiem. Jeśli jednak ostatnie wydarzenia, jak głośne apostazje czy wyborczy sukces haseł głoszonych przez Janusza Palikota, wytyczają pewien kierunek, to refleksja jest bardziej niż potrzebna. Skalę wciąż niezauważalnego problemu może przybliżyć odpowiedź Michalika na pytanie o brak dalszej katechizacji dorosłych w Kościele, oczywiście dostosowaną do warunków życia. Odpowiedź, iż „Kościół proponuje konkretne środki służące stałej katechizacji osób świeckich, takie jak coniedzielna Msza Święta czy regularna spowiedź”, wydaje mi się niewystarczająca.

Kogo czytasz, kogo słuchasz

Arcybiskup Michalik przyznaje, że bał się dziennikarzy. Raport jest dowodem pozytywnej zmiany. Szkoda tylko, że Michalik tak jednoznacznie dzieli media na katolickie i takie, którym miana tego odmawia. Nie ma sensu przytaczać tutaj argumentów, dlaczego według hierarchy Radio Maryja jest bardziej chrześcijańskie od „Tygodnika Powszechnego”. Ocenić się tego aż tak prosto nie da. Jednak gdy czytam zdania o Radiu Maryja, a w domyśle całym medialnym pakiecie ojca Tadeusza Rydzyka, że episkopat jest „coraz bliżej tego, by podpisać z nim definitywnie porozumienie i zakończyć okres niedomówień”, to zaczynam się nerwowo rozglądać na boki. Skrajnie odmienną oceną został obdarzony „Tygodnik Powszechny”. Michalik mówi o nim: „Było to środowisko, które naprawdę miało olbrzymi potencjał intelektualny. Jeszcze siła pewnej tradycji podtrzymuje ich nerwy twórcze, ale nie są one już życiodajne. Nie ma tam reprodukcji pokoleń. Wydaje mi się, że błędem tego środowiska było pominięcie troski o pełną eklezjalność i zaangażowanie w fałszywą ocenę polskiej rzeczywistości. Dotyczy to choćby udziału w kampanii upokarzania Polaków związanej z książkami Jana Tomasza Grossa”. Słowa te, zwłaszcza odczytane w kontekście nakazu nałożonego na ks. Adama Bonieckiego, bardzo mnie irytują, a jeszcze bardziej smucą.

Raport jest książką ciekawą, ale jej wartość polega na tym, co potrafimy odczytać z marginaliów: między wierszami wypowiedzi, z danych statystycznych. Wyłania się z niej podwójny obraz, czasem przenikający się, czasem idący obok, samotnie. W polskim Kościele potrzebowaliśmy takiej książki i jest to niezaprzeczalne. Dyskusje i spory wokół niej należy uznać za część integralną Raportu. Tylko w tym całokształcie przybliżymy się do studium przedmiotu. Razem.

Kościół między wierszami
Marcin Cielecki

urodzony w 1979 r. – polski poeta, eseista, recenzent, pisarz.  Autor m.in. zbioru esejów Miasto wewnętrzne, książek poetyckich Ostatnie Królestwo, Czas przycinania winnic....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze