Jestem zawodowym księdzem. Prawo kanoniczne nakłada na mojego biskupa obowiązek wykombinowania, jak mnie utrzymać. Wygodne? Bardzo. Oczywiście cała ta konstrukcja – wraz z celibatem – ma zasadniczo służyć temu, by pozyskać jak najwięcej mojego czasu i sił dla posługi w Kościele. Odpadają tzw. troski doczesne. Robotnik godzien jest swojej zapłaty. Katechetów – o, przepraszam, nauczycieli religii – też mamy zawodowych. Profesjonalnie przygotowanych, wspieranych równie profesjonalnie przez stosowne prawa, wydziały katechetyczne i co tam jeszcze istnieje. Od czasu do czasu słyszę też głosy, że Kościół powinien zatrudniać na etatach więcej ludzi, którzy mogliby profesjonalnie i z większym zaangażowaniem głosić naukę Chrystusa, bo przegrywamy konkurencję na eventy z lepiej zorganizowanymi. Wszystko to fajne, bo czasy, w których żyjemy, wymagają profesjonalizmu. Czas badziewia i dykty minął podobno bezpowrotnie. Jeśli chcemy się odnaleźć na wolnym ryku idei, to z
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń