„Regularnie oglądam w internecie msze święte, głównie wyczekując kazania któregoś z braci. Wasze słowo jest fenomenalne. Przez fenomenalne rozumiem takie, które wzbogaca moją sferę duchową, takie, które pozwala mi lepiej poznać Boga i takie, dzięki któremu chcę Go lepiej poznać i się do Niego zbliżyć. Wiem, że zapewne nie lubicie, kiedy się człowiek skarży na kolegów po fachu, ale w mojej parafii albo kazań nie ma (ostatnia msza), albo jest czytanie listu od biskupa, albo kazania są tak nudne i czytane/pisane bez serca, że jak wychodzę z kościoła, to o nich zapominam. Dla mnie natomiast kazanie jest najważniejszą częścią mszy (proszę mnie poprawić, jeśli grzeszę), bo to właśnie ta część, którą zapamiętuję, która mnie czegoś uczy, która niejako trafia prosto w moje serce. Zmierzając jednak do sedna, przestaję powoli widzieć sens mojego chodzenia do kościoła, gdy mogę uczestniczyć w mszy online, mając przy tym tak świetne kazania. Co ksiądz o tym sądzi? Czy to będzie grzech, czy też nie ma tu dużej różnicy? Bo ja jej nie widzę, a msza online nieporównywalnie mocniej wzmacnia moją wiarę. Czy nie jest to jak bycie w kościele przy jednoczesnym wykorzystaniu technologii XXI wieku?”
Oglądać i wysłuchać
Już w pierwszym zdaniu pytania zostało użyte słowo, które stoi w sprzeczności z przeżywaniem mszy świętej. Uczestnictwo we mszy świętej nie jest jej „oglądaniem”. Oczywiście to, że uczestniczymy w niej przed ekranem komputera, narzuca nam pewien sposób myślenia o tym, co się dzieje, jednak należy świadomie przeciwstawić się takiej tendencji. Oczywiste jest również, że zmysł wzroku uczestniczy w przeżywaniu liturgii, jednak nie jest ona jedynie do oglądania, tak jak ogląda się eksponaty w muzeum. Podobnie, choć podczas mszy słuchamy słowa Bożego, nie jest ona jedynie do wysłuchania. Z takim dziś już przestarzałym sformułowaniem możemy się spotkać jeszcze w literaturze polskiej początku XX wieku. Henryk Sienkiewicz w powieści Krzyżacy, opisując scenę przygotowania do bitwy pod Grunwaldem, zwraca uwagę, że król Jagiełło wysłuchał kilku mszy świętych. Nawet kiedy się dowiedział, że chorągwie Krzyżaków zbliżają się do polskiego obozu, nie pozwolił na odwołanie drugiej mszy. Król zwraca się do swego brata Witolda: „Jedź ty, bracie, a ja ostanę i drugiej mszy wysłucham”. Za tym niefortunnym sformułowaniem stoi jednak właściwa postawa. Warto zwrócić uwagę, w jaki sposób król Jagiełło „wysłuchiwał” mszy świętej. „Już właśnie ksiądz Bartosz z Kłobucka skończył jedną mszę, a Jarosz, proboszcz kaliski, miał wkrótce wyjść z drugą i król wyszedł przed namiot, aby rozprostować nieco zmęczone klęczeniem kolana”. Widzimy, że w „wysłuchiwanie” mszy świętej było zaangażowane całe ciało króla. Możemy przypuszczać, że klęczał przez cały czas sprawowania liturgii, skoro wyszedł rozprostować zmęczone kolana. W dalszej części rozdziału czytamy, że „rycerze porozjeżdżali się w mgnieniu oka do swoich chorągwi. Z królem przy namiocie kaplicznym pozostała tylko garstka dworzan, księży i pachołków. Ale w tej chwili rozległ się dzwonek na znak, że proboszcz kaliski wychodzi z drugą mszą, więc Jagiełło wyciągnął ramiona, zło
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń