Mój Nowosielski
Oferta specjalna -25%

Dzieje Apostolskie

0 votes
Wyczyść

Zbigniew Podgórzec, Rozmowy z Jerzym Nowosielskim. Wokół ikony – Mój Chrystus – Mój Judasz, opracowanie i wstęp Krystyna Czerni, Znak, Kraków 2009, ss. 444.

Jerzego Nowosielskiego przepytano już niemal ze wszystkiego. Dwie najważniejsze pod tym względem książki – Wokół ikony oraz Mój Chrystus – nie są obecnie dostępne, a wystawione na internetowych aukcjach znikają równie szybko, jak się pojawiły, z coraz bardziej zawrotnymi sumami. Nie w artykułach, ale w wywiadach Jerzy Nowosielski – malarz, teolog, pisarz – dał się poznać najbardziej. I choć dwa wymienione tytuły nie zamykają całości jego myśli, to rozmowy przeprowadzone ze Zbigniewem Podgórcem najbardziej umożliwiają poznanie poglądów artysty – teologa.

Kraina duchowo podejrzana

Rozmowy z Jerzym Nowosielskim to wydanie raz jeszcze, tym razem w jednym tomie, dwóch najważniejszych wywiadów-rzek wraz z planowanym, acz niedokończonym przez śmierć Podgórca, trzecim zbiorem rozmów o tytule Mój Judasz.

Właśnie: wywiad, rozmowa, spotkanie. „Ja już tyle się nagadałem w tych wywiadach… Jeśli ktoś chce się czegoś ode mnie dowiedzieć, to raczej z tych tekstów, co już są. Co miesiąc się czegoś nowego nie wymyśla” – takim swoistym mottem został opatrzony wybór fragmentów z licznych wywiadów Nowosielskiego (Prorok na skale). Zarówno w tych słowach, jak i w przyjętej formie (wywiad) upatrywałbym znaczenia myśli artysty i teologa zarazem. Nowosielski prowokuje, nieraz drażni, a innym razem zachwyca – ale bez tych odczuć, bez potencjalnego odbiorcy, który tak żywo reaguje po dziś dzień, nie byłoby Nowosielskiego, którego znamy. Jego przemyślenia nie tyle są, ile – mam wrażenie – bardziej stają się, wraz z reakcją odbiorcy. To nasze poruszenia motywują go do dalszych rozważań. Mówiąc jeszcze inaczej: nasze reakcje stają się drogowskazem dla Nowosielskiego. Drogowskazem, dodajmy szybko, który traktuje nader swobodnie, porzucając lub powracając doń, gdy uzna, że jest to konieczne. Uważam tę uwagę za ważną przy zagłębianiu się w światopogląd rozmówcy Zbigniewa Podgórca. „Nowosielski – jak ujął to Dariusz Czaja – jest co prawda teologiem prawo-sławnym, ale – widać to aż nazbyt jasno – nie teologiem prawo-myślnym”. Jakkolwiek byśmy nazwali autora licznych ikon – teologiem czy myślicielem religijnym – ważne jest uświadomienie sobie, że przemierzamy krainę duchowo podejrzaną, a przewodnik jest równie co ona niezgłębiony. Szczerze: nie może być lepszego zaproszenia.

Cierpienie zwierząt

Czy odczytywany po latach Nowosielski jeszcze zaskakuje? W niewiele mniejszym stopniu niż kiedyś. Początkowo myśl Nowosielskiego traktowano z dużą nieufnością, przetrwała dzięki licznym nawiązaniom badających duchowe pogranicza człowieka. Z początku nieśmiało, później coraz częściej komentowali czy też nawiązywali z nim dialog inni myśliciele, artyści, wreszcie teologowie. Nowosielski, choć od pewnego czasu nie udziela już wywiadów i nie publikuje, zostawił kilka niewygasłych zagadnień, z którymi każdy musi się zmierzyć. Dwa z nich uważam za najważniejsze: kwestię stosunku do zwierząt oraz zadań sztuki.

O ile drugi problem raczej nie budzi zastrzeżeń, o tyle odnoszę wrażenie, że dopiero ostatnie lata przyznały rację poglądom Nowosielskiego dotyczącym zwierząt. „Podejrzewam, że religia chrześcijańska nie kształtuje umiejętności współcierpienia ze światem. Jest na przykład zupełnie ślepa choćby na cierpienie zwierząt”. Nowosielski mówi bowiem bardzo mocno, niemal odpychająco: morderstwo. Zabijamy i nie mamy poczucia winy. Wegetarianizm ani kolejne jego odmiany niczego nie zmieniają, nie są żadnym wyjściem z sytuacji, jeżeli nie przerywamy kręgu cierpienia. Myśliciel zarzuca właśnie religii, czyli tej, która niesie za sobą poczucie moralności, że zamyka się na empatię wobec świata. Chrześcijaństwo przyjmuje ofiary, przyzwala na cierpienie stworzenia, ale milknie w obliczu tego bólu. Nie rozwija dalej swej myśli. Zupełnie jak gdyby między człowiekiem a pozostałym dziełem stworzenia nie było żadnych punktów stycznych. Jakby byli sobie całkowicie obcy. Jakby nie wyszli spod jednej stwórczej ręki. Porażką dla Nowosielskiego jest współczesna kondycja człowieka zapatrzonego jedynie w siebie. Brak wrażliwości na dramat zabijania jest według artysty-teologa brakiem konsekwencji w chrześcijaństwie: „Nowy Testament przerywa ten ciąg zbrodni, która w samej religii jest zawarta, zamknięta niejako immanentnie. Nowy Testament to przerywa niejako ideowo. Natomiast nie zmienia to naszych zachowań. Innymi słowy, Nowy Testament kończy z ofiarami, z wprowadzeniem ofiary ze zwierzęcia, morderstwa rytualnego w obręb sacrum, ponieważ w obręb sacrum został wprowadzony sam człowiek. Syn Człowieczy, człowiek złożył siebie sam w ofierze. I w tym sensie sytuacja zwierząt stała się jak gdyby jeszcze gorsza. (…) Teraz zabijamy zwierzęta z czystym sumieniem, to znaczy już bez świadomości, że zabijając zwierzę, zabijamy je jako ofiarę pokutną z jakiegoś tam powodu religijnego. Teraz zabijamy tylko dla naszej własnej konsumpcji”.

W rzeczywistości, gdy autor obrazu Rzeźnia mówi o zwierzętach, upomina się o człowieka. Traktowanie zwierząt ukazuje nie tylko nasze międzyludzkie relacje, ale również pokazuje nasz status. Jesteśmy wygnani z raju, przypomina raz po raz Nowosielski. Sami dla siebie stajemy się oprawcami, choć zamaskowanymi w garnitury, umowy o pracę i konwenanse. Być może właśnie wobec zwierząt ujawnia się w pełni rozedrgane, stające nad krawędzią ciemności „ja”. Bagatelizacja świadomości cierpienia, jak również ofiary, oraz poczucie utraty grzeszności pokazują, kim jesteśmy: „Musimy jednak zdać sobie sprawę z tego, że jesteśmy złymi stworzeniami z samej naszej istoty. Od chwili upadku, od chwili «wypędzenia z raju» jesteśmy zbrodniarzami, jesteśmy grzesznikami. I wszelkie marzenia o tym, że człowiek może być istotą cnotliwą, to mrzonki”.

Swoją wizję człowieka Nowosielski przedstawia bezkompromisowo. Można się z nią zgadzać lub nie, ale nie sposób przejść obok niej obojętnie. Egzystencja ludzi, zbrodniarzy i wygnańców, przypomina bytowanie w obozie zagłady. Okrutni wobec siebie, zabijający bez poczucia winy, w dodatku w coraz bardziej zmechanizowany, przedsiębiorczy sposób. Nowosielski nie waha się mówić, że nasze prawdziwe życie jest bytowaniem w Oświęcimiu. „Istnieje zmartwychwstanie i istnieje przyjście Ducha Świętego. Ale wszystko przechodzi przez komin. Innego wyjścia nie ma, tylko przez komin. (…) Trzeba przez ten komin przelecieć”.

Sztuka jako nadzieja

Przemyślenia Nowosielskiego nie dają pociechy. Od tego jest twórczość artystyczna. Sztuka, albo bardziej jeszcze, piękno, jest w stanie wyrwać nas z objęć metafizycznego obozu zagłady. Cała myśl Nowosielskiego na temat piękna jest twórczym rozwinięciem słów Dostojewskiego, że tylko piękno zbawi świat. Sztuka musi być podejrzana, zbawia przecież piekło – mówi rozmówca Podgórca. Nie powinno zatem dziwić, że Nowosielski postrzega sztukę bardziej jako działanie duchowe niż rzemieślnicze. Działalność artystyczna jest przede wszystkim walką duchową, głoszeniem Ewangelii. Tak radykalne podejście do twórczości może dziwić, Nowosielski jednak rozciąga postanowienia VII Soboru Powszechnego – stawiającego na równi Ewangelię i ikonę – na całość sztuki. Zdaniem myśliciela, „sztuka jest nadzieją, sztuka jest życiem, jest przeciwstawieniem się rozpadowi”. Zdumiewa, jeśli pojmie się konsekwencje tych słów, że twórczość dla Nowosielskiego nie ma znaczenia estetycznego czy edukacyjnego. Ona ma znaczenie właśnie zbawcze: „Sztuka nie jest do przestrzegania przed złem… Sztuka jest do utwierdzania w dobrym, do zbawiania zła, do przerabiania zła na dobro…”. I znowu: mówiąc o sztuce, Nowosielski przecież mówi o człowieku. Uparte krążenie wokół tematu ikony odsłania wszak głębszy sens – ikoną Najwyższego jest przede wszystkim człowiek. Stąd to uporczywe przedstawianie ludzkiego ciała i próba pokazania go, choćby po części, w postaci przebóstwionej. Czy nie za dużo żąda od siebie i od sztuki Nowosielski? Jego wiedza na temat malarstwa jest niezwykła, wskazywanie zaś intuicji teologicznych w rzeźnickich obrazach Francisa Bacona zaskakuje. Trudno dotrzymać Nowosielskiemu tempa w dyskusji, szybko bowiem dialog zamienia się w profetyczny monolog. Bo z Nowosielskim się nie dyskutuje, Nowosielskiego się czyta, słucha, ogląda i duchowo trawi. Jakie bowiem inne stanowisko można zająć wobec takich słów: „Jedynym moim wyznaniem wiary jest to, że sztuka musi istnieć w obszarze sacrum, że poza obszarem sacrum sztuka przestaje być sztuką. Innego credo artystycznego nie mam”.

We mnie siedzi Judasz

Czy niedokończona część rozmów zebranych pod tytułem Mój Judasz wnosi coś nowego do summy Nowosielskiego? Raczej nie. Jedynie potwierdza to, co zostało powiedziane wcześniej. Rozmowy o polityce, o demokracji i nowej rzeczywistości postkomunistycznej są ciekawym zapisem czasów, w jakich powstały – dla zainteresowanych postacią malarza ikon rzecz arcyciekawa, dla przygodnych czytelników raczej bez większego znaczenia. Tematy poruszone w dwóch poprzednich wywiadach-rzekach pojawiają się raz jeszcze, brakuje jednak ich dalszego rozwinięcia. Zupełnie jakby Nowosielski wszystko już powiedział. Pozostaje więc tylko zgłębianie. Nawet, jeśli przypomina to kręcenie się w kółko, cierpliwe drążenie dziury. Sam artysta-teolog ma tego świadomość i czasem pozwala sobie na dość makabryczny żart, gdy wątek cierpienia zwierząt podsumowuje ostatecznym żartem: „Zaraz zjem kotleta”.

Prawdopodobnie centralnym tematem trzeciego tomu rozmów chciał Zbigniew Podgórzec uczynić postać Judasza i problem zła. Gdyby te rozmowy przeprowadzone we wczesnych latach 90. ukazały się w tamtym czasie, z pewnością wywarłyby duże wrażenie. „We mnie siedzi ten Judasz – mówi Nowosielski – który się Chrystusowi sprzeciwia, choć na swój sposób Go kocha. Tkwi we mnie Judasz, który potrafi rozpaczać – to jest jego bardzo ludzka cecha. Zdarza się, że jestem bezradny i popadam w rozpacz. Wtedy do głosu dochodzi mój wewnętrzny Judasz, i to on rozpacza. O tym Judaszu mogę coś powiedzieć, bo go znam, bo siedzi we mnie w środku”. Obawiam się, że te ważne słowa czytane dziś, po Kodzie Leonarda da Vinci, po apokryficznej Ewangelii Judasza, nie wywrą należytego wrażenia.

Czas zadać najważniejsze pytanie: jak się czyta Jerzego Nowosielskiego obecnie? Przypuszczam, że gdyby zbiory wywiadów z krakowskim malarzem ikon zostały opublikowane dzisiaj, zapewne czytalibyśmy je przez pryzmat kompromitujących wątków autobiograficznych, duchowego ekshibicjonizmu czy wreszcie erotyki. Bardziej można byłoby liczyć na chwilowy skandal i zdawkowe próby dyskusji niż rzeczywistą chęć słuchania i rozmawiania. Żyjemy wszak w epoce, w której każdy ma coś do powiedzenia, tyle że słuchaczy jest coraz mniej.

Czytałem poprzednie rozmowy z Nowosielskim z przejęciem, które, jak się okazało, nie minęło również przy tym spotkaniu z jego myślą. Zapewne zostałem „ukąszony Nowosielskim”. Wiem jedno: bez Zbigniewa Podgórca, bez tych rozmów, nie byłoby Jerzego Nowosielskiego, jakiego znam. Ta książka to najpiękniejsze epitafium dla Zbigniewa Podgórca.

Mój Nowosielski
Marcin Cielecki

urodzony w 1979 r. – polski poeta, eseista, recenzent, pisarz.  Autor m.in. zbioru esejów Miasto wewnętrzne, książek poetyckich Ostatnie Królestwo, Czas przycinania winnic....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze