O damie tej usłyszałem po raz pierwszy – wstyd przyznać – dopiero kilka miesięcy temu: Aldona, primo voto Bułhak, secundo voto Kojałłowicz, a z domu Dzierżyńska, była starszą siostrą osławionego Feliksa (o nim słyszałem często, niestety). Doskonale wiedziała, co w Związku Radzieckim wyprawia jej młodszy braciszek, którego czasem nazywała „skończonym draniem”, a mimo to aż do jego śmierci w 1926 roku utrzymywała z nim stały kontakt korespondencyjny. W listach Dzierżyński odnosił się do niej z szacunkiem i prawdziwie braterską miłością, ona do niego – z cierpliwą czułością. Była przekonana, że jego rewolucyjne chimery to mieszanka romantycznego porywu i głębokiego kryzysu wiary religijnej. Pobożna niewiasta nie straciła nadziei nawet po jego śmierci i co roku zamawiała mszę świętą o zbawienie duszy brata. Po wojnie, wykorzystując zapewne swój status żywej pamiątki po twórcy Czeka, nie raz interweniowała w sprawach ofiar komunistycznego reżimu: w wypadku generała Fieldorfa rzecz się nie powiodła, ale mecenas Władysław Siła-Nowicki dzięki niej właśnie uniknął kary śmierci.
Historia Aldony Bułhak-Kojałłowicz o czymś mi przypomniała. Otóż i w mojej rodzinie mamy swojego „czekistę”. To daleki stryj mojej matki, generał brygady Józef Konarzewski, główny komendant Milicji Obywatelskiej w latach 1949–1953.
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń