fot. artyom kabajev / unsplash

Robimy to z bezradności, z niewiedzy, z wygody, dla ulgi, dla kontroli – jak w dyktaturze. Dlaczego stosujemy przemoc wobec dzieci? Bo możemy.

Rozmawiają współautorka raportu Dzieci się liczą 2022 Renata Szredzińska i Michalina Kaczmarkiewicz

Niełatwo się żyje dzieciom w Polsce. Taki w każdym razie obraz wyłania się z raportu przygotowanego przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę: 41 procent dzieci jest krzywdzonych w domach, 57 procent przez rówieśników, krytyczny poziom prób samobójczych…

To prawda, niełatwo. Chociaż dzieciństwo niewątpliwie ma wiele dobrych stron, to zadaniem raportu było wskazanie na zagrożenia. Postanowiliśmy zestawić oficjalne dane z badawczymi, bo to daje pełniejszy obraz.

Jak bardzo te dane się różnią?

Rozmowy z dziećmi pokazują, że 41 procent z nich doświadcza rozmaitych form przemocy. Potem widzimy 11 tysięcy Niebieskich Kart założonych w sytuacji podejrzenia przemocy wobec dzieci. I tylko około trzy tysiące skazań za znęcanie się. Oczywiście nie każda przemoc według polskiego prawa jest przestępstwem, ale rozjazd i tak jest duży.

Z czego wynika?

Na przykład z tego, że niektóre doświadczenia dzieci nie kwalifikują się w oczach specjalistów do założenia Niebieskiej Karty. Ogromna część przemocy pozostaje niezgłoszona albo niezauważona. Dzieci mają tendencję do chronienia swoich bliskich, nawet jeśli ci bliscy je krzywdzą. Poza tym dzieci rzadziej mówią o przemocy wprost, częściej pokazują to swoim zachowaniem. Tylko my tego nie widzimy albo im nie wierzymy.

Albo widzimy i… nic z tym nie robimy?

Też. Wiosną prowadziliśmy badania, w których pytaliśmy obywateli, czy w ciągu ostatniego roku byli świadkami przemocy wobec dziecka i czy coś z tym zrobili. Czterdzieści procent badanych przyznało, że widzieli, ale nic nie zrobili. Mamy silne przeświadczenie, że nie należy się wtrącać. Część osób nie wiedziała, jak zareagować, bała się, że interwencją pogorszy sytuację dziecka. 

Gdy patrzymy na Niebieskie Karty, widzimy uderzającą rzecz: dwie instytucje upoważnione do ich zakładania, które mają styczność z absolutnie każdym dzieckiem w Polsce, czyli szkoły i placówki ochrony zdrowia, wywiązują się z tego w znikomym stopniu, zwłaszcza w zestawieniu z tymi 41 procentami. 

A czy placówki ochrony zdrowia i szkoły mają świadomość, że do nich należy zakładanie tych Niebieskich Kart?

Trzeba by popytać nauczycieli i lekarzy. Przypuszczam, że dyrekcje tych instytucji wiedzą o tym. Istnieje na przykład takie narzędzie, jak podwójne kodowanie w ochronie zdrowia. Lekarz, stwierdzając jakiś uraz, powinien wskazać jego istotę i powód. NFZ refunduje tylko podanie istoty, mamy więc dobrze opisane złamanie, ale nie wiadomo, w jakich okolicznościach ono się zdarzyło. To pewnego rodzaju zaniechanie. Nic nie wiemy o rzeczywistej skali krzywd, urazów.

Ale dotyka pani ważnego wątku: od lat mamy coraz lepsze prawo i przepisy, tylko że duża część społeczeństwa ich nie zna i nie wie, że ma różne obowiązki albo zakazy. Zapytaliśmy w badaniu rodzi

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Klaps trzyma się mocno
Renata Szredzińska

socjolożka, neofilolożka, absolwentka Wydziału Nauk Społecznych i Humanistycznych w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie oraz Wydziału Neofilologii Uniwersytetu Warszawskiego, członkini zarządu...

Klaps trzyma się mocno
Michalina Kaczmarkiewicz

absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Łódzkim oraz studiów w zakresie duchowości chrześcijańskiej na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze