Benedykt XVI lubił się nazywać „pracownikiem winnicy Pańskiej”. Myślę, że nie było w tym żadnej kokieterii i krygowania się. On naprawdę tak o sobie myślał. Był skromnym człowiekiem, choć pełnym pasji dla tego, co robił, czy może raczej dla Tego, komu służył.
Rozmawiają Michał Paluch OP i Monika Białkowska
Życie papieża Benedykta zakończyło się wezwaniem: „Jezu, kocham Cię”. Czy to jest klucz do zrozumienia Josepha Ratzingera? Czy w ogóle da się zamknąć życie wielkiego teologa w jednym wezwaniu?
Proponowałbym czytać dziedzictwo Benedykta XVI przez pryzmat konstytucji Soboru Watykańskiego II Dei Verbum. Dokument ten miał swoją dramatyczną historię. Pierwsza wersja – po dość burzliwej dyskusji – została odrzucona. Wówczas Jan XXIII powołał drugą komisję do pracy nad tym projektem, w której poza wielkimi gwiazdami takimi jak Yves Congar i Karl Rahner znalazł się młody niemiecki ekspert Joseph Ratzinger, towarzyszący kardynałowi Josephowi Fringsowi. Ratzinger wspominał potem, że ten zwrot akcji zadecydował o kierunku całego soboru. Zamiast optyki arki, w której trzeba przechować bezcenny skarb wiary, czy też oblężonej twierdzy, która ma pomóc odeprzeć ataki nowożytności, na pierwszy plan wyszła optyka postrzegania Kościoła jako znaku zbawienia, który ma wskazywać drogę do pełni życia całej ludzkości.
Ta logika arki jednak u Ratzingera pobrzmiewa. Wielu w ten sposób rozumie jego proroctwo jeszcze z czasów soboru o tym, że przyszłością Kościoła po czekającym go kryzysie będą małe wspólnoty w świecie, który nie będzie już chrześcijański…
Wspomniane przed chwilą wskazywanie drogi do pełni życia nie opiera się u Benedykta na powtarzaniu niezmiennych formuł, ale na spotkaniu z prawdą. Proszę pamiętać, w jaki sposób o prawdzie – pełni objawienia – mówi nam konstytucja Dei Verbum. Pełnią objawienia jest osoba Jezusa Chrystusa. To brzmi dla nas dziś dość oczywiście i niewinnie. Ale warto sobie uświadomić, że ta teza ma w sobie wybuchowy potencjał: okazuje się bowiem, że chrześcijaństwo nie jest religią Księgi, ale religią Słowa Wcielonego. Innymi słowy to w osobie Zbawiciela zawarta jest pełnia tego, co Bóg chciał nam o sobie powiedzieć. Żadne formuły nie są w stanie tego doskonale utrwalić. Nie da się tak pojętej prawdy odkryć bez wejścia w osobową relację. Istoty chrześcijaństwa nie można więc rozumieć jako przekazywania świętych formuł, choć oczywiście należy im się szacunek i troska o to, by były jak najmniej nieadekwatne. Chrześcijaństwo jest raczej przekazywaniem pełni życia, które płynie od ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana.
To z głębi takiej teologicznej wizji rodzi się twórczość i działalność Josepha Ratzingera. Właściwie można w nią wpisać niemal wszystkie jego dzieła. Ostatnie wyznanie: „Panie, kocham Cię”, wieńczy i przypieczętowuje tak rozumiany – mistrzowski i dogłębnie katolicki – wykład wiary.
Charlesmig, 8 lutego 2023
Friends