Tytuł filmu przenosi nas w odległe czasy rzymskiej republiki. Terminem idy oznaczano połowę miesiąca w kalendarzu juliańskim. Najważniejsze z nich miały miejsce w marcu i poświęcone były bogowi wojny, Marsowi. Przeszły do historii za sprawą zamachu na Juliusza Cezara, którego dokonano w roku 44 przed Chrystusem. Jak wiemy, jednym z zamachowców był protegowany Cezara, Brutus. Tyle historia.
Wyjaśnienie tytułu nie pada w fabule filmu. Związków musimy domyślać się sami. Najpierw tych, które widzą podobieństwo między dawnym świętem rzymskim a współczesną odmianą przeglądu wojsk, jaką są amerykańskie prawybory prezydenckie oglądane z perspektywy stanu Ohio. Jak mówią klasycy myśli politologicznej, sukces w tym stanie jest czymś na kształt przepustki do Białego Domu. Inną paralelą z czasami Cezara są relacje między stojącym na czele sztabu wyborczego weteranem politycznych rozgrywek Paulem Zarą a jego protegowanym, trzydziestoletnim Stephenem Myersem, o czym za chwilę. Innym w końcu, jak się wydaje najważniejszym podobieństwem, jest kult boga wojny, którego w filmie nie nazywa się Marsem, ale uwspółcześniając sprawę: polityką.
W świecie haków i oskarżeń
Jako adept politycznego marketingu Stephen z wielkim zaangażowaniem przyucza się do walki z politycznymi przeciwnikami, chłonie techniki manipulacji i współpracy z mediami, oswaja własny strach i moralne wątpliwości. Powód jest prosty, tak robią wszyscy, którzy w tej grze uczestniczą. Clooney pokazuje dwa bieguny takiego uczestnictwa. Z jednej strony mamy Paula Zarę, który choć jest starym politycznym wygą, w swoich działaniach wystrzega się jawnego cynizmu, a w pracy kieruje się poczuciem obowiązku i lojalności wobec sprawy, którą przyszło mu reprezentować. Z drugiej strony jest Tom Duffy z konkurencyjnego obozu, który bez zmrużenia oka łamie wszelkie zasady i umowy, byle tylko wygrać i postawić na swoim.
Stephen przechodzi wewnętrzne przemiany – od naiwnego odkrycia, że jest jedynie pionkiem w grze „wielkich”, aż do pełnego przystosowania się do warunków wojny i zemsty.
Dwaj szefowie wyborczych sztabów są u Clooneya symbolami polityki w ogóle. Paul i Tom przypominają rzymskich bogów wojny. Obaj są wyrafinowanymi graczami, choć różni ich etos „pracy”. Na swój sposób szlachetny Paul prowadzi polityczną kampa
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Skomentuj