Ekumenizm czy obrona jedności?

Ekumenizm czy obrona jedności?

Oferta specjalna -25%

Dzieje Apostolskie

0 opinie
Wyczyść

Nowe Kościoły zrzeszają najczęściej byłych katolików. Ekumenizm z tymi środowiskami wymaga innego podejścia niż dialog z Kościołami historycznymi.

„Tęsknota za jednym widzialnym Kościołem Bożym, ekumenizm mniej lub bardziej skuteczny” — pod takim tytułem odbyła się w sierpniu br. w Ziębicach sesja apologetyczna 1 Słowo „apologia”, czyli obrona wiary katolickiej, nie jest dziś popularne, nie kojarzy się z duchem soborowym i takim nowoczesnym pojęciem, jak ekumenizm. W jakim sensie musimy dziś uprawiać apologię w związku z ekumenizmem?

Ekumenizm pozorny

Ekumenizm jest często błędnie rozumiany. Sądzi się, że wszelkie kontakty chrześcijan różnych wyznań zasługują na miano ekumenicznych. Tymczasem według Jana Pawła II jest to „ruch ku jedności w społecznościach, w których Ewangelię usłyszeli i o których każdy mówi, że to jego własny i Boży Kościół”, ponieważ „wszyscy tęsknią za jednym i widzialnym Kościołem Bożym, który by był naprawdę powszechny i miał posłannictwo do całego świata, aby ten świat zwrócił się do Ewangelii i w ten sposób zyskał zbawienie na chwałę Bożą” (Ut unum sint, 7).

Odkrywczość poruszanego podczas sesji zagadnienia tkwi w sformułowaniu „ekumenizm mniej skuteczny”, czyli pozorny. W dzisiejszych czasach mówienie o tym, że współpraca z niektórymi grupami jest antyekumeniczna, bo może prowadzić do dalszego rozbicia chrześcijaństwa, jest aktem intelektualnej odwagi, ponieważ uważane jest za wsteczne i oznaczające ciasnotę poglądów. Jednak prawdziwie ekumenicznym można nazwać tylko takie spotkanie z chrześcijanami innych wyznań, które powoduje wzrost wzajemnego zrozumienia i pogłębienie jedności. Warto zdawać sobie sprawę z intencji partnerów wewnątrzchrześcijańskiego dialogu, bo nie wszyscy rozumieją jedność tak samo.

Trzy fale pentekostalne

Pojęcie „pentekostalizm” pochodzi od greckiego słowa pentekostes (pięćdziesiątnica), którego św. Łukasz użył na określenie żydowskiego Święta Tygodni, podczas którego nastąpiło zesłanie Ducha Świętego (Dz 2,1). W najszerszym sensie ruch pentekostalny to chrześcijaństwo przeżywające doświadczenie żywej mocy Bożego Ducha.

Ekspansja tej duchowości, szczególnie w obu Amerykach, zadaje kłam pesymistycznym przewidywaniom sekularyzacji życia i upadku religii. Pentekostalizm stał się jednym z najważniejszych doświadczeń religijnych XX wieku. Szacuje się, że dzisiaj bierze w nim udział co czwarty chrześcijanin, a więc w skali globalnej zjawisko to dotyczy około 500 milionów ludzi. Przy zachowaniu dzisiejszej dynamiki liczba ta ma sięgnąć w 2025 roku 812 milionów.

Ruch charyzmatyczny jest tak różnorodny i niesformalizowany, że nastręcza duże trudności przy próbach ujęcia go w ramy definicji. Jeden z badaczy z rezygnacją stwierdził, że pentekostalnym chrześcijaninem jest każdy… kto się za takiego uważa.

Opisując zjawisko dwudziestowiecznego pentekostalizmu, zwykle dzieli się jego historię na trzy główne etapy. Nazwano je falami, ze względu na ich dalekosiężne oddziaływanie i niepowstrzymane rozprzestrzenianie się.

Klasyczne denominacje zielonoświątkowe powstały w wyniku przebudzenia, które zaczęło się w Walii w 1903 roku, a rozwinęło w Kalifornii. Miejscem–symbolem pierwszej fali wylania Ducha było zgromadzenie przy Azusa Street w Los Angeles w 1906 roku. Za element świadczący o działaniu Ducha Świętego uważano wówczas dar języków (glosolalia), wymieniony przez św. Pawła wśród charyzmatów (1 Kor 12).

Przez odniesienie do proroctwa Joela (Jl 2,23) druga fala przebudzenia pentekostalnego została nazwana „deszczem jesiennym”. Zaczęła się w latach 40., by w latach 60. i 70. poprzez ruch charyzmatyczny przeniknąć do Kościołów tradycyjnych, łącznie z Kościołem katolickim. Ruch ten nazywa się dziś Odnową w Duchu Świętym, aby zwrócić uwagę bardziej na Dawcę charyzmatów niż na same dary. Spektrum oczekiwanych znaków działania Ducha Bożego poszerzyło się nieco, chociaż nadal oczekiwano, że chrzest w Duchu Świętym 2 będzie się manifestował przez modlitwę w językach 3 Duchowość tego etapu dobrze oddaje niezwykle popularna, także w Polsce, książka Davida Wilkersona Krzyż i sztylet. Jest to fascynująca opowieść o ewangelizacji prowadzonej wśród nowojorskich gangów młodzieżowych przez pastora zielonoświątkowego, który stara się kroczyć przez życie, słuchając natchnień Ducha Świętego.

Nowy styl duchowości pentekostalnej z lat 80. ucieleśnił się w osobie Johna Wimbera. Na spotkaniach modlitewnych trzeciej fali pentekostalnej spodziewano się znaków i cudów, przez co rozumiano fizyczne uzdrowienia, ale też i niezwykłe cielesne manifestacje: padanie na podłogę, drgawki, śmiech. Sanktuarium owej duchowości stało się od 1994 roku Toronto, które zradykalizowało jej styl do niespotykanego wcześniej stopnia. Działania Ducha Świętego upatrywano w objawianiu się mocy powalającej ludzi masowo na podłogę, przyprawiającej ich o konwulsje, zbiorowe histeryczne śmiechy, a nawet wydobywającej z ludzkich gardeł odgłosy przypominające zwierzęce ryki. Takie szokujące rozumienie „chrześcijaństwa doświadczalnego” wywarło jednak olbrzymi wpływ na styl spotkań modlitewnych — także polskich grup zbierających się w parafialnych salkach.

Teologiczne ekstrawagancje

Nie trzeba wielkiej przenikliwości, aby wspomniane dziwaczne zachowania skojarzyć z animistycznymi religiami pogańskimi. Znawca Pisma Świętego raczej nie znajdzie opisów działania Ducha Świętego podobnych do przyniesionych przez trzecią falę objawów podejrzanej mocy. Zwykła roztropność nakazuje zastanowić się, czy moc manifestująca się w tego rodzaju modlitwie na pewno pochodzi od Ojca i Syna.

Zwyrodnienia, w które przekształciła się trzecia fala tak bardzo biblijnej w pragnieniach i deklaracjach duchowości, przybrały postać na tyle nieoczekiwaną, że czasem aż groteskową. Pochodzące z XIX wieku mistyczne i okultystyczne ruchy leczenia umysłem (New Thought, Christian Science), nazwane trafnie sektami egocentrycznymi, a będące podstawą duchowości New Age, odciskając swe piętno na „chrześcijaństwie doświadczalnym”, wydały na świat „teologię zdrowia i zamożności” (health–and– –wealth theology). Chrześcijaństwo w tym wydaniu stało się podatne na elementy gnostyczne i idee psychologiczne. Charakterystycznym reprezentantem ubóstwienia amerykańskiego pojęcia świeckiego sukcesu jest Ruch słowa wiary (Word of Faith Movement), w którym głosi się, że choroba jest złudzeniem, a materialna zamożność naturalnym prawem każdego dziecka Bożego. Dobra Nowina przybrała postać pseudoewangelii powodzenia (prosperity Gospel). Szczególnie przygnębiającym wątkiem tej mistyki chciwości jest systematycznie prowadzone religijne oszustwo i wyzysk łatwowiernych wyznawców charyzmatycznego chrześcijaństwa. Nasuwa się dręczące pytanie: jak to jest możliwe, że miliony gorliwych chrześcijan ulegają fascynacji kultem tak wyraźnie stojącym w sprzeczności z Ewangelią?

Nowe Kościoły i chrześcijaństwo bezwyznaniowe

Współczesny ruch charyzmatyczny zrodził zjawisko tzw. nowych Kościołów (NCC — New Charismatic Churches). Przypomnijmy tu, że według deklaracji Dominus Iesus prawdziwymi Kościołami partykularnymi można nazwać te Kościoły, które są zjednoczone z Kościołem katolickim bardzo ścisłymi więzami takimi, jak sukcesja apostolska i ważna Eucharystia, inne nie są zaś Kościołami w ścisłym sensie (DI 17). Deklaracja nazywa je wspólnotami eklezjalnymi. NCC są to lokalne wspólnoty, nowe — ponieważ ich początki datują się dopiero na przełom lat 50. i 60., a prawdziwa ich eksplozja nastąpiła na przełomie ostatnich dwóch dekad. Trzeba zdawać sobie sprawę, że różnią się one radykalnie od Kościoła katolickiego, ale i od historycznych Kościołów protestanckich. Nazwę „Kościół” (church) stosuje się u nich tylko na określenie wspólnoty lokalnej, a ponadlokalne więzi noszą raczej nazwę „sieci” (networks). Charakteryzują się nadzwyczaj skromnymi wymaganiami doktrynalnymi, ograniczonymi w zasadzie do ortodoksyjnej trynitologii i zbawienia w Jezusie, a także nowoczesnym sposobem zarządzania. Kierują nimi ludzie uformowani nie tyle na studiach teologicznych, ile w atmosferze masowej kultury i przedsiębiorczości związanej z informatyką. Typową inicjatywą NCC jest Marsz dla Jezusa (March for Jezus4 doroczna impreza skupiająca do niedawna miliony chrześcijan na całym świecie.

Aspekt nowości Kościołów charyzmatycznych przejawia się także w nowym typie pobożności obejmującym dynamiczne uwielbienie 5 współczesną muzykę, podkreślanie lokalnej wspólnoty, międzynarodowy charakter, ogólnoświatową wizję zaangażowania, korzystanie z nowoczesnej technologii komunikacji. Natomiast ich charyzmatyczność przejawia się, oprócz modlitwy pod natchnieniem Ducha 6 również w ponadlokalnych dziełach apostolskich takich, jak misje, działania charytatywne, popularyzacja Pisma Świętego.

Odrębnym zjawiskiem są ruchy paraeklezjalne (para–church), organizacje mobilizujące setki tysięcy chrześcijan, pochodzące głównie z Kalifornii. Najbardziej znane z nich, to: Youth with a Mission (Młodzież z misją), Youth for Christ (Młodzież dla Chrystusa), Campus Crusade for Christ (Akademicka krucjata dla Chrystusa), Navigators, Operation Mobiblization.

Według deklaracji, organizacje te są ponaddenominacyjne, to znaczy, że mogą do nich należeć chrześcijanie różnych wyznań. W praktyce okazuje się, że gdy zaangażowani w nie ludzie nie są zbyt mocno zakorzenieni w macierzystych Kościołach, stopniowo tracą swą tożsamość wyznaniową. Organizacje parakościelne, zajmując swym członkom cały czas religijny, w rzeczywistości zaczynają pełnić rolę Kościoła.

Niedawno pojawiło się zjawisko nazywające się chrześcijaństwem bezwyznaniowym, propagowane przez chrześcijan, którzy mówią o sobie: „nie jesteśmy katolikami ani protestantami, ani zielonoświątkowcami — jesteśmy po prostu chrześcijanami”. Głoszą oni, że w danej miejscowości powinien być tylko jeden Kościół (zbór) lokalny. Nietrudno zgadnąć, że według tej wizji wszystkie istniejące Kościoły powinny przestać działać, natomiast ogół gorliwych chrześcijan winien przyłączyć się do nowego wyznania, które samo siebie — i tylko siebie — nazywa chrześcijaństwem. Paradoksalnie więc chrześcijaństwo bezwyznaniowe przyczynia się wydatnie do tworzenia coraz to nowych wyznań chrześcijańskich.

Porównując mentalność katolicką ze sposobem myślenia członków nowych Kościołów charyzmatycznych i organizacji parakościelnych, zauważa się, że o ile Kościół katolicki jest przywiązany do pełni depozytu wiary, to nowe Kościoły bardziej zwracają uwagę na zachowanie jej czystości. Katolicy bardziej podkreślają ciągłość działania łaski Bożej i jej niewidzialny charakter, charyzmatycy zaś są skłonni dostrzegać objawy łaski Bożej w niespodziewanych interwencjach możliwych do zaobserwowania w codziennym życiu.

Wiosna Kościoła

Trudno przecenić rolę Odnowy Charyzmatycznej w ożywieniu wiary w Kościele katolickim. Jest to zjawisko mające charakter przebudzenia, dzięki któremu wiele osób na nowo odkryło rzeczywistą więź z Jezusem Chrystusem i moc Ducha Świętego działającą realnie w życiu. Zapał modlitewny i ewangelizacyjny zaowocował wieloma nawróceniami i powrotami do Kościoła ludzi, którzy się do niego zniechęcili i od niego odeszli. Wzrost osobistej pobożności, pogłębienie wiary i życia sakramentalnego, umiłowanie liturgii i Pisma Świętego, poszerzanie wiedzy religijnej, zaangażowanie w życie Kościoła reprezentowane przez członków Odnowy są pięknymi świadectwami wiosny Kościoła. Nabożeństwa charyzmatyczne porywają spontaniczną radością przeżywania wiary. Trudno spotkać gdzie indziej równie gorące uwielbienie Boga płynące z setek serc płonących szczerą miłością, rozpalonych ogniem Ducha. Uniesione w górę ręce, improwizowane śpiewy łączące się w pięknej harmonii głoszą chwałę żyjącego Boga.

Każda rzeczywistość niesie jednak zagrożenia. Sprawa jest o tyle delikatna, że Odnowa w Duchu Świętym do dziś często spotyka się z nieufnością jako nowe dzieło. Istnieje konieczność podkreślania pozytywnych stron, a nawet zdobyczy tego ruchu, aby nie dezawuować jego obrazu w oczach wiernych.

Bogactwo różnorodności

Druga fala przebudzenia przyszła do Kościoła katolickiego poprzez zbory zielonoświątkowe, nic więc dziwnego, że obawiano się jej i przyglądano podejrzliwie. Jednak niepodważalna biblijna wiarygodność jej owoców i związana z nią odnowa wiary pokonała wszelkie uprzedzenia. Wielką rolę w przyjęciu pentekostalnego przebudzenia odegrał II Sobór Watykański zwołany pod tchnieniem tego samego Ducha.

Przejawy działania Ducha Świętego poza widzialnym organizmem Kościoła zyskały nieoczekiwanie walor ekumeniczny. Katolicy ze zdziwieniem, a także z pewnym zawstydzeniem odkrywali gorącą pobożność i ewangelizacyjną determinację u zielonoświątkowców, posłuszeństwo słowu Bożemu i odwagę w przeciwstawianiu się duchowi tego świata u baptystów, żarliwość w wyczekiwaniu przyjścia Pana u adwentystów. Dostrzeżone zostały również dary katolickiego spojrzenia na Kościół: trwająca w nieprzerwanej świadomości historycznej łączność ze świadkami wiary z pierwszych wieków, szacunek dla takiego rozumienia Biblii, jakie przechowało się w przekazie kolejnych pokoleń uczniów Jezusa, rodzinne poczucie jedności rozciągające się w najgłębszej katolickości na wszystkie wieki istnienia Kościoła i na wszystkie geograficzne obszary. Ze zdumieniem przekonaliśmy się, że potrzebujemy siebie nawzajem, że ekumenizm pozwala dostrzec pełnię bogactwa Chrystusowego i różnorodność, która nie dzieli. Kontakty ekumeniczne zawsze powinny obejmować umiejętność uczenia się od partnera dialogu, nawet jeżeli podziały wydają się nie do przezwyciężenia. Tak jak św. Paweł Apostoł, pisząc o tych wyznawcach judaizmu, którzy nie rozpoznali Mesjasza w Jezusie, uczciwie przyznaje: „Muszę im jednak wydać świadectwo, że pałają żarliwością ku Bogu, nie opartą jednak na pełnym zrozumieniu” (Rz 10,2). Przykład takiej „żarliwości ku Bogu”, niejednokrotnie przewyższającej naszą własną, może stanowić gorliwość ewangelizacyjna grup wolnokościelnych i ich pełne optymizmu spojrzenie na przyszłość wiary. Warto przeciwstawić je samospełniającym się proroctwom o zmierzchu chrześcijaństwa, obecnym w niektórych kręgach katolickiej teologii. Podczas gdy Papież wzywa do nowej ewangelizacji, prorokuje o wiośnie Kościoła, niektórzy teologowie katoliccy mają w uszach podzwonne dla chrześcijaństwa. Czy byłby to nowy grzech beznadziei?

Trudności i zagrożenia

Otwierając się na powiew Ducha, wniesiony do Kościoła przez protestanckich głosicieli, w sposób nieunikniony wpuszczono wraz z ożywczym tchnieniem sporą dawkę nauczania sprzecznego z ewangeliczną pobożnością. Zaistniała konieczność przyjrzenia się nowym zjawiskom i ich krytycznej weryfikacji, przede wszystkim biblijnej i teologicznej.

Niezwykłe fenomeny dominujące na spotkaniach modlitewnych raczej dyskredytowały ruch Odnowy, niż przysparzały mu uczestników. Trzeba przyznać, że trzecia fala pentekostalizmu wyrządziła poważne szkody Kościołowi. Echa tej ekspansywnej duchowości docierają i do naszego Kościoła, głównie poprzez organizacje ponaddenominacyjne i ruch charyzmatyczny. Dalekie echa teologii sukcesu przejawiają się w postaci płomiennych wezwań do szczodrobliwości przed kolektą na Mszy świętej, które przedstawiają opatrzność Bożą w postaci dobrego interesu: „Daj pewną sumę, a otrzymasz 30, 60, a nawet 100 razy więcej”. Spotyka się też zachęty na Mszach z modlitwą za chorych: „Chcesz zostać uzdrowiony? Musisz coś ofiarować od siebie!” — mając na myśli datek pieniężny. Są też wspólnoty, które uzurpują sobie prawo do pobierania 10% wszystkich dochodów swoich członków, nazywając to biblijnie dziesięciną. Jeżeli tak pozyskane dochody są przeznaczone również dla odpowiedzialnych wspólnoty modlitewnej, to trudno się w tym doszukać ducha Ewangelii i osobistego przykładu św. Pawła Apostoła.

Pomieszanie psychologicznych metod motywacyjnych ze sferą ducha doprowadziło do rozpowszechnienia się wyznawania biblijnych wersetów 7 w celu skłonienia Pana Boga do spełniania własnej woli. Taka wiara w wiarę nie jest, niestety, zjawiskiem odosobnionym. Można spotkać osoby, które całkiem odeszły z Kościoła, rozgoryczone tym, że wytrwałe powtarzanie wersetów mówiących o uzdrowieniu nie spowodowało u nich poprawy zdrowia. Znamienne jest mniemanie, że skuteczny miałby być sam rytuał systematycznego wygłaszania wybranych słów Pisma — zupełnie brak tu ufnej postawy dziecka Bożego.

Fenomen wspólnot, których nauczanie odstąpiło od zdrowej nauki, jest o tyle trudny do rozpoznania, że nie ma żadnych źródeł pisanych, na których można by oprzeć krytykę. Ulotne słowa ustnych nauczań, osobiste wrażenie krytycznego obserwatora — to nie są zarzuty poważne. Wypada więc gorzko skonstatować, że każda wspólnota w Polsce jest katolicka… jeżeli tylko się za taką uważa. Nieznaczne zwiedzenie, małe zboczenie z kursu ewangelicznej wiary — są to już zjawiska niepokojące.

Ekumenizm ze schizmatykami

Powstałe podczas trzeciej fali przebudzenia także w naszym kraju nowe Kościoły charyzmatyczne zrzeszają najczęściej byłych gorliwych katolików, którzy odeszli z Kościoła pod wpływem natarczywej propagandy ukazującej katolicyzm jako niebiblijny. Nierzadko tworzą je całe wspólnoty, które w wyniku rozłamu odpadły od Kościoła.

Ekumenizm z takimi środowiskami wymaga zupełnie innego podejścia niż wewnątrzchrześcijański dialog z Kościołami historycznymi.

Atmosfera rozmów z grupami, które oderwały się od Kościoła katolickiego całkiem niedawno, przypomina atmosferę w rozbitej rodzinie zaraz po rozwodzie: rany są jeszcze świeże, a emocje ciągle silne. Czy można się dziwić, że porzucona żona nie będzie skłonna słuchać rad na temat budowania jedności małżeńskiej z ust męża, który ją opuścił?

I jeśli ludzie kilka lat po swoim odejściu z Kościoła proponują pomoc w budowaniu jego jedności, to trzeba rozumieć, że w ich pojęciu jedność ta ma polegać na zakładaniu przez byłych katolików dziesiątek i setek nowych, „wolnych Kościołów”.

W mentalności tych ludzi opuszczenie Kościoła nie jest niczym dramatycznym ani nawet specjalnie niestosownym, odbierają to jak katolik zmianę parafii albo przejście z jednej wspólnoty przyparafialnej do innej. Uważają takie postępowanie za krok postępu na drodze duchowego rozwoju. Jeżeli macierzysty Kościół nie odpowiada już ich oczekiwaniom, zakładają sobie nowy!

Pismo Święte wymienia rozłam wśród grzechów ciężkich, prowadzących do zguby, co więcej — świadczących o cielesności. Nie ma więc raczej mowy o prowadzeniu duchowym. Podziały w Kościele są przeciwstawieniem się wyraźnej woli Chrystusa. Reakcją ucznia Jezusa na grzech jest nawrócenie i szczere postanowienie poprawy, a nie żądanie akceptacji sytuacji rozłamu i usilna presja, aby owe podziały mnożyć. Ekumenizm odnosi się do wyznań powstałych setki lat temu i winni podziałów dawno już nie żyją. Jeśli jednak mamy do czynienia z grupami, które całkiem niedawno opuściły Kościół katolicki i beztrosko zgłaszają swój akces do kontaktów ekumenicznych, to słowo „ekumenizm” jest w tym przypadku dość niestosowne.

„Aby wszyscy stanowili jedno” — to pragnienie naszego Pana jest też niezłomnym pragnieniem Jego Kościoła. Czy zdołamy tę wizję obronić?

1  Powyższy tekst jest opracowaniem serii wykładów, które w Ziębicach wygłosił ks. Andrzej Siemieniewski. Podczas sesji dyskutowano o trudnościach kontaktów ekumenicznych, a także o potrzebie obrony biblijnej wizji jedności Kościoła. W deklaracji końcowej zobowiązano się do podjęcia działań mających na celu informowanie członków wspólnot eklezjalnych działających w Kościele katolickim o rozpoznanych zagrożeniach. Celem uczestników sesji jest uprawianie apologetyki trzeźwej i skutecznej. Materiały ze spotkania, w którym uczestniczyli ludzie związani z internetowym serwisem apologetycznym „Na skale czy na piasku?”, dostępne są na stronie [www.apologetyka.katolik.pl].
Modlitwa z nałożeniem rąk o napełnienie Duchem Świętym (por. Dz 8,14–17), podczas której mogą się manifestować charyzmaty.
Glosolalia: jeden z darów Ducha Świętego, czyli charyzmatów (1 Kor 12,10); nadprzyrodzony dar modlitwy, polega na wypowiadaniu dźwięków, które na ogół są niezrozumiałe, czasem przypominają mowę w nieznanym języku.
4  Doroczna impreza ewangelizacyjna organizowana na wiosnę w wielu miastach Europy przez chrześcijan różnych wyznań; polega na przemarszu ze śpiewem i modlitwą przez miasto.
Spontaniczna, żywiołowa, głośna, jednoczesna modlitwa uwielbienia Boga, często połączona ze śpiewem i muzyką instrumentalną.
Spontaniczna, improwizowana modlitwa przy subiektywnym poczuciu prowadzenia przez Ducha Świętego.
Wyznawanie biblijnych wersetów: wiara, że wytrwale wypowiadając głośno na modlitwie wybrane wersety z Biblii, spowoduje się, że dosłownie wypełni się w życiu modlącego to, o czym jest w nich mowa (np. systematycznie powtarzając werset „wszystko mam, i to w obfitości” — Flp 4,18, chrześcijanin stanie się zamożniejszy).

Ekumenizm czy obrona jedności?
Aleksandra Kowal

urodzona w 1962 r. – absolwentka fizyki, działa w środowisku Odnowy Charyzmatycznej, jest na Drodze neokatechumenalnej. Mężatka, ma troje dzieci. Mieszka we Wrocławiu....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze