Po co światu mnich?
to dość oczywista prawda, ale czasami warto ją przypomnieć, że powołaniem mężczyzny i kobiety wchodzących w związek małżeński powinna być troska o ich wzajemne relacje. Bywa jednak tak, że wraz z pojawieniem się na świecie dzieci na dziesięć albo dwadzieścia lat robią sobie wakacje od małżeństwa, poświęcając się bez reszty wychowaniu potomstwa. A gdy dzieci się usamodzielnią, mąż i żona nagle odkrywają, że nie mają wspólnego życia, boleśnie mierząc się z syndromem pustego gniazda i samotnością we dwoje. By temu zapobiec, nieświadomie robią wszystko, by dzieci jak najdłużej pozostały w domu jako jedyne spoiwo i uzasadnienie ich małżeńskiego bycia razem. To tu biorą swój początek liczne kryzysy młodych ludzi uzależnionych emocjonalnie lub finansowo od rodziców. Ale także samych rodziców, którzy nie chcą pozwolić, by dzieci stały się niezależne i bezpiecznie, z radością wyfrunęły z gniazda.
To temat rzeka modyfikowany dodatkowo przez choroby, samotność i starość. Ma jednak wspólny mianownik, jakim jest konieczność znalezienia równowagi pomiędzy czwartym przykazaniem Dekalogu a fragmentem Pisma Świętego mówiącym o tym, że „opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem”.
Zdajemy sobie sprawę, że łatwiej o tym pisać, a trudniej to przeżywać. Stąd ten numer miesięcznika to miniporadnik zarówno dla małżonków z długim stażem, jak i dla młodych rodziców, podpowiadający piórem i ustami specjalistów, co robić, by wspólne życie było satysfakcjonujące – nie tylko na samym początku, ale także po czterdziestu czy pięćdziesięciu latach małżeństwa.
Oceń