Zacznę od przeprosin. Bardzo przepraszam księdza Mirosława Tykfera, że w czerwcowym numerze pominąłem milczeniem jego majowy felieton W obronie logiki pokojowej, w którym odnosił się (krytycznie) do tego, co napisałem (bardzo krytycznie) w moim kwietniowym felietonie Ja drugoj takoj strany nie znaju na temat postawy wspólnoty Sant’Egidio, do której – jak się okazało – ksiądz Tykfer należy. Owo pominięcie nie było wyrazem braku szacunku, lecz konsekwencją tego, że jego tekstu po prostu nie przeczytałem. Od wybuchu wojny do Rosji nie dochodzą przesyłki z Polski, a wydań elektronicznych nie lubię czytać. Co zaniedbałem w czerwcu, nadrabiam w lipcu.
Po wybuchu wojny – żaląc się przed Panem Bogiem – napisałem: „Nie umiem usłyszeć Cię ani w gładkich słowach watykańskiej dyplomacji, ani w pięknoduchowskich tekstach watykańsko-jezuickiej »La Civiltà Cattolica« (…), ani w haniebnych wypowiedziach wspólnoty Sant’Egidio o tym, by tych, których napadnięto i zgwałcono, zostawić bez żadnej pomocy, bo wtedy mniej będą cierpieć”. Ksiądz Tykfer zareagował na to, oświadczając: „Jest dla mnie oczywiste, że ani ja, ani nikt z mojej wspólnoty nie opowiadałby takich bzdur. Nie słyszałem też, nie czytałem i naprawdę nie wiem, co mógł mieć na myśli autor tych s
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń