Czekając na życie
fot. jonathan borba / UNSPLASH.COM

Nie da się pogodzić antykoncepcji z troską o płodność. To się wyklucza. Nie można być lekarzem, który zajmuje się naprawianiem kobiecej płodności i jednocześnie ją niszczy.

Katarzyna Kolska: Chciałabym zacząć osobiście…

Przemysław Binkiewicz: Bardzo proszę.

Ile ma pan dzieci?

Ośmioro. I dwójkę w niebie.

Dużo.

Czujemy z żoną pewien niedosyt. Dwie ostatnie ciąże skończyły się niepowodzeniem, dwa razy żona straciła dziecko, ale nie przestaliśmy być otwarci na życie, mimo że mamy już swoje lata. Nasza najstarsza córka wyszła za mąż.

Wyobraża pan sobie, że tych dzieci nie ma?

Zostaliśmy z żoną obdarowani potomstwem, więc nigdy nie musiałem sobie zadawać pytania, co by było, gdybyśmy tych dzieci nie mieli. Ale spotykam ludzi, którzy nie mają dzieci, albo mają olbrzymie kłopoty z ich poczęciem, czekają na ich narodzenie wiele lat. Wiem, co przeżywają.

Ogromny brak.

A mogliby spojrzeć na swoją bezdzietność jako na dar od Pana Boga.

Łatwo powiedzieć, gdy się ma ośmioro dzieci.

Wcale nie jest łatwo, bo mając tak liczną rodzinę, człowiek żyje właściwie tylko dla niej. Dzieci determinują wszystkie sfery życia człowieka. Trzeba zrezygnować z bardzo wielu różnych przyjemności i aktywności i myśleć o tym, żeby dostosować się do potrzeb innych. Ludzie, którzy nie mają dzieci, mają zupełnie inne możliwości. Mogą tę swoją bezdzietność przeżyć bardzo owocnie, zrobić coś dobrego dla innych. I nie mam tu na myśli wyłącznie adopcji.

Często staje pan przed koniecznością powiedzenia kobiecie, że nie urodzi dziecka?

Wyjątkowo rzadko. Takie sytuacje są efektem chorób onkologicznych lub innych zabiegów, które powodują trwałe ubezpłodnienie jednego z małżonków. Zwykle ci ludzie mają świadomość swojej ułomności w tym względzie.

Mówi się, że co piąta para ma problemy z poczęciem potomstwa.

To są nieprawdziwe statystyki. Poważne badania naukowe mówią o co najwyżej pięcioprocentowym odsetku małżeństw, które nie mogą w biologiczny sposób posiadać dzieci, albo mają z tym trudności, co oznacza, że dotyczy to co dwudziestego małżeństwa. Jestem pewny, że większość par, które przedwcześnie stają się klientami klinik in vitro i dla których kończy się to sukcesem, byłaby biologicznymi rodzicami, gdyby trochę dłużej poczekali.

Dłużej, czyli ile? Zegar biologiczny tyka.

U większości kobiet zegar biologiczny tyka na ich własne życzenie – zaczynają starania o potomstwo o dziesięć lat za późno, a więc już na starcie są o dziesięć lat do tyłu.

A kiedy w takim razie powinny zacząć?

Wtedy, kiedy znajdą męża. Poczęcia potomstwa nie można odkładać na później, gdy już zrobimy karierę i zarobimy dużo pieniędzy.

A jeśli chodzi o wiek? Bo mówi pan: Dziesięć lat za późno.

No tak. Bo młode kobiety z reguły rodzą dzieci bez większych problemów, unikają również konieczności robienia niepotrzebnych cięć cesarskich. Dobry wiek, żeby zacząć myśleć o potomstwie, to moim zdaniem 20–23 lata.

Dość wcześnie.

Dziś mamy raczej problem z tym, że kobiety rodzą za późno, a nie za wcześnie. Jeśli ktoś decyduje się na pierwsze dziecko po trzydziestce, to nie powinien się dziwić, że mogą pojawić się problemy.

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Czekając na życie
Przemysław Binkiewicz

urodzony w 1969 r. – doktor nauk medycznych, specjalista chorób kobiecych i położnictwa, konsultant medyczny NaProTechnology, od 2005 roku ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego w Pyskowicach na Śląsku. Współpracuj...

Czekając na życie
Katarzyna Kolska

dziennikarka, redaktorka, od trzydziestu lat związana z mediami. Do Wydawnictwa W drodze trafiła w 2008 roku, jest zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika „W drodze”. Katarzyna Kolska napisała dziesiątki reportaży i te...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze