Gdy 9 października 2016 roku przeczytałem tekst ks. Jacka Międlara, informujący, że opuszcza on zakon, przypomniałem sobie list mojego byłego współbrata Tadeusza Bartosia, rozesłany 21 stycznia 2007 roku, w którym informował nas o analogicznej decyzji. Miałem wrażenie, że oba oświadczenia są do siebie podobne. Lektura listu sprzed lat potwierdziła tę intuicję.
Dla Bartosia decyzja odejścia „nie była łatwa”, dla Międlara była „najtrudniejszą w jego życiu”. Bartoś odszedł, ponieważ nie mógł się pogodzić z „archaiczną strukturą funkcjonowania Kościoła katolickiego”, jego „niedopasowaniem do realiów współczesnego świata”. Międlar stwierdził: „Niestety, nie widzę dla siebie miejsca wśród zdeprawowanej grzechem homoseksualizmu, talmudycznej hierarchii”. Tak czy inaczej, sprawiedliwi Bartoś i Międlar stwierdzili zgodnie, że nie mogą pozwolić sobie na trwanie w aktualnie istniejącym Kościele.
Wobec złamania ślubu posłuszeństwa obaj solidarnie tłumaczyli, że posłuszeństwo ma swoje granice: „Pan Bóg wymaga ode mnie posłuszeństwa, ale tylko w obrębie Ewangelii, dobra i prawdy. (…) Nikt z nas
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń