Nie wiem, skąd się bierze w ludziach gen, którzy każe im przeżywać po stokroć każde wystąpienie idioty, zamiast trwać w niczym niezmąconym zapatrzeniu w mędrca. Rozmawiając z różnymi osobami podczas licznych ostatnio spotkań autorskich i wykładów, nie mogę się nadziwić, dlaczego tak bardzo się przejmują wynurzeniami jakiegoś dziwnego proboszcza, który nienawiść i pogardę do ludzi innych niż on sam nazywa miłością do ojczyzny. Żołądkują się, bo ktoś pozwolił, by w siedzibie Episkopatu zorganizowano spotkanie z homofobem, który zrobił sobie zawód z głoszenia rzeczy niezgodnych zarówno z Katechizmem Kościoła katolickiego, jak i ze zdrowym rozsądkiem. Przeżywają każde wystąpienie biskupa, któremu ambona uporczywie myli się z telewizyjnym studiem, a obecną władzę darzy miłością pensjonarki. Ludzie, z którymi rozmawiam, mówią mi, że są zmęczeni, dramatycznie rozczarowani, że Kościół powinien coś z tym zrobić, że Kościół musi. Jeśli odważą się zabrać głos w tej sprawie, słychać w nim, że są na skraju decyzji, by rzucić to wszystko w cholerę i jechać w duchowe Bieszczady. Powiedzieć: Ja do was nie należę, ja z wami nie mam nic wspólnego. Prowadźcie dalej te swoje ideologiczne wojenki, „da
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń