Cudem jest to, że doszedłem
fot. john schnobrich / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Triduum Paschalne. Przewodnik

1 votes
Wyczyść

Człowiek postanawia przejść setki lub tysiące kilometrów, decydując się na znużenie, wyczerpanie, zwątpienie, upadki i wkroczenie w inną rzeczywistość bez racjonalnego powodu. To mnie urzekło podczas tej wyprawy.

Michał Chudoliński: W dobie internetu i masowej komunikacji zostawia pan wszystko i wyrusza na cztery miesiące w pieszą podróż przez Europę. To rodzaj jakiegoś manifestu?

Marek Kamiński: To nie była zwykła podróż piechotą przez Europę. Zdecydowałem się pójść drogą od Bieguna Rozumu – grobu Immanuela Kanta w Kaliningradzie – do Bieguna Wiary – grobu św. Jakuba w Santiago de Compostela. To nie był żaden manifest, a jedynie pomysł, który narodził się w mojej głowie, a ściślej mówiąc, to droga przywołała mnie do siebie.

Poza tym chodzenie jest bardzo zdrowe. 

Co było najtrudniejsze w tym przedsięwzięciu?

Przejście ponad 4000 kilometrów. Europa jest przystosowana do poruszania się samochodem, a nie do pieszej wędrówki. Wysiłek fizyczny okazał się jednak umiarkowanie trudny w stosunku do wysiłku psychicznego. Ciało bowiem przyzwyczaja się do pewnego rytmu, a z umysłem jest inaczej. Początkowo zakładałem, że w trakcie pielgrzymki będę medytował i wykonywał ćwiczenia duchowe. Droga okazała się jednak silniejsza niż wola i moje wyobrażenia.

Trudny był też brak obecności Boga w świecie materialnym – Europa staje się duchową pustynią.

To znaczy?

Temat rzeka… Ciężko mi teraz dokonać oceny. Kościoły stoją puste, są zabytkami architektonicznymi, które się zwiedza. Styl życia, jego tempo i dobra materialne w znacznym stopniu przysłoniły duchowość. Najważniejsza stała się konsumpcja. Rozwijający się i wciągający nas świat materialny sprawia, że rzeczywistość duchowa przestaje istnieć. Ludzie czują się zagubieni w otaczającym ich nurcie życia. Zagubienie usprawiedliwiają często sferą racjonalną: pracą, hobby, aktywnym spędzaniem czasu.

Jeśli za europejskie korzenie uznamy chrześcijaństwo, a nawet przypomnimy sobie czasy przed nim: wierzenia celtyckie, słowiańskie – bo to także był pewien rodzaj duchowości, to niewątpliwie te korzenie obumarły.

Dlaczego ludzie wyruszają w taką drogę?

Tego nie wiem. Odpowiedzi pewnie jest tyle, ilu pielgrzymów. Niektórzy mówili, że to nie była przemyślana, racjonalna decyzja. To właśnie urzekło mnie podczas tej wyprawy: człowiek postanawia przejść setki lub tysiące kilometrów, decydując się na znużenie, wyczerpanie, zwątpienie, upadki i wkroczenie w inną rzeczywistość bez racjonalnego powodu.

W którym kraju spotkał się pan z największą życzliwością?

W każdym kraju ludzie byli otwarci, ale ze względu na to, że w Hiszpanii Camino jest najbardziej powszechne i można spotkać najwięcej pielgrzymów, właśnie tam czułem się najlepiej. Podkreślę jednak, że w innych państwach: Rosji, Polsce, Belgii czy Francji ludzie również byli bardzo otwarci i serdeczni. Być może dystans był odczuwalny w Niemczech, ale trzeba rozumieć, że Europa jest różnorodna. Stosunek do ludzi może wynikać z mentalności czy historii danego kraju. To jednak wcale nie znaczy, że powinniśmy odnosić to do całego narodu. Ludzie wszędzie byli bardzo przyjaźnie nastawieni. Duch Camino polega właśnie na tym. Niektórzy w ciągu pół godziny potrafili opowiedzieć całe swoje życie.

Które spotkania zapadły panu szczególnie w pamięć?

Było ich wiele, nie chciałbym teraz wartościować i określać, które były najważniejsze. Droga nauczyła mnie, aby nie oceniać. Poza tym zrozumienie tego, co się na niej wydarzyło, to pewien proces, który trwa i być może będzie trwał jeszcze bardzo długo. Na pewno jednym z ważnych spotkań było poznanie Marka z Anglii. Mark cierpi na chorobę dwubiegunową. Już po raz drugi pokonywał Camino, jednak ze względu na swoją chorobę niewiele pamiętał z tego, co wydarzyło się podczas jego pierwszej pielgrzymki. Depresja spowodowała także pewne ograniczenia fizyczne, które utrudniały mu marsz, a jednak podjął trud po raz kolejny.

Spotkanie z Dannym, Anglikiem, który wiózł swoje rzeczy w dziecięcym wózku, również wywarło na mnie wrażenie. Danny jest, a być może był, niewierzący, a na Camino szukał Boga. Z kolei Luis, młody Niemiec z Lipska, nie został dopuszczony do matury. Zrozumiał, że nigdy wcześniej nie miał postawionego przed sobą zadania, z którego musiałby się wywiązać. Dlatego postanowił, że pierwszym celem w jego życiu będzie przejście do Santiago.

Jak odbiera pan tę drogę w sensie czysto metafizycznym, duchowym?

Myślę, że to droga do własnego serca i do samego siebie, a to najtrudniejsza i najdłuższa droga w życiu. Właśnie tę podróż uważam za najważniejszą. To także była droga do Boga i wędrówka przez duchową historię Europy.

Jeden z wolontariuszy w schronisku dla pielgrzymów – Amerykanin – podsumował mnie słowami: „Ten człowiek odkrył w życiu wszystko, oprócz siebie”. Trafił w sedno. Z kolei Francuz, któremu opowiedziałem o swojej drodze przez życie, powiedział, że moje ekstremalne wyprawy świadczą o tym, że brakuje mi wewnętrznego punktu równowagi i w ten sposób szukam go na zewnątrz. Dało mi to do myślenia.

Santiago oznacza też zmianę, ponieważ koniec drogi, koniec pielgrzymki oznacza początek nowego życia.

Jakiego?

Tego jeszcze nie wiem. Staram się żyć tu i teraz, ale przyznam, że Camino odcisnęło na mnie niezatarte znamię, które jest ukryte głęboko w mojej podświadomości i jeszcze go w pełni nie odkryłem. Dostrzegam jak przez mgłę jego kształt, ale wierzę, że powoli będzie się ujawniało w moim życiu. A życie dla mnie to przede wszystkim relacje z Bogiem i innymi ludźmi.

Czy podczas drogi zdarzył się jakiś cud?

Cudem jest to, że przeszedłem 4130 kilometrów i doszedłem do Santiago!

Cuda mają jednak to do siebie, że trudno je opisać. Podczas drogi niespodziewanie materializowały się myśli. Nie tylko moje. Przyznam, że przed wyprawą, kiedy czytałem podobne relacje, raczej w to nie wierzyłem. Tymczasem cuda zdarzały się codziennie i nie tylko ja to odczułem, ale też inni ludzie, którzy czasem szli razem ze mną. Tyle tylko, że my te niezwykłe zdarzenia nazywamy „przypadkiem”, ponieważ nie potrafimy objaśnić ich rozumem. Ja natomiast uważam, że nic nie dzieje się przypadkiem. Z Biblii wynika, że u Boga myśl staje się ciałem, a ponieważ jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, także nasze myśli mogą się materializować i nasze pragnienia znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. To jednak dzieje się w określonych warunkach, które trudno jest uchwycić rozumem. Trudno też jest wymagać od Pana Boga, żeby spełniał wszystkie nasze zachcianki, o których pomyślimy.

A może cuda zdarzają się nam wszystkim, nawet bardzo często, a my nie zdajemy sobie z tego sprawy?

Czy odczuwał pan obecność Boga w trakcie podróży?

Odczuwałem, jak najbardziej, ale to nie oznacza, że przed podróżą był nieobecny. Wierzę, że towarzyszy mi przez całe życie. Z Panem Bogiem jest tak jak z powietrzem: cały czas oddychamy, ale nie zwracamy na to uwagi. Dopiero kiedy powietrza nam brakuje, zaczynamy je dostrzegać.

Przeżywał pan gorsze, mroczniejsze chwile?

Przeszedłem przez ciemną noc duszy. Przeżywałem upadki, codziennie rano wątpiłem w to, czy uda mi się wstać z łóżka i czy pójdę dalej. Niezależnie od tego, czy w ciągu dnia przeszedłem 30, 50 czy 60 kilometrów, cel nadal był odległy o kilka tysięcy kilometrów. Po pierwszym miesiącu wiedziałem, że rozum zostawiłem w Kaliningradzie i że pomóc może mi tylko wiara, nadzieja i miłość.

Dziś inaczej zaplanowałby pan tę podróż?

Nie wiem. Nawet gdybym zaplanował inaczej, to problemy i tak by się pojawiły. W życiu jednak nie chodzi o to, żeby było perfekcyjnie, idealnie, te trudniejsze chwile też są potrzebne. Najważniejsze jest to, aby niczego nie oczekiwać i niczego nie zakładać, bo droga do Santiago jest mocniejsza niż nasza wola i wyobrażenia.

Z jakimi przemyśleniami wrócił pan do domu?

Że najtrudniejszą drogą w życiu jest droga do własnego serca i do samego siebie. Łatwo przychodzi zdobywanie i odkrywanie zewnętrznego świata, a dużo trudniejsze jest odkrywanie samego siebie.

Camino jest drogą spoza tego świata, mimo że pozornie znajduje się w świecie, który jest nam dobrze znany. Panują na niej inne reguły. Nie na darmo nazywa się ją Via Lactea, czyli drogą gwiazd, bo to tak, jakby gwiazdy spadły na ziemię i ją wyznaczyły.

Ale droga się kończy i trzeba się zmierzyć z rzeczywistością, często niełatwą.

Ta wyprawa nauczyła mnie, żeby się nie obawiać i nie lękać. Staram się żyć dniem dzisiejszym, ale wspominam dobre i złe chwile, które przytrafiły mi się nie tylko podczas pielgrzymki, ale też podczas innych wypraw, żeby rzuciły światło na dzień dzisiejszy.

Myślę, że w tym miejscu mogę przytoczyć słowa, które miałem okazję wygłosić podczas uroczystej mszy dla pielgrzymów w katedrze w Santiago de Compostela:

Święty Jakubie Apostole, W pierwszym rzędzie chciałbym powierzyć Tobie trud i intencje wszystkich pielgrzymów obecnych w tej katedrze, a także intencje, które zostały mi powierzone i te powierzone innym pielgrzymom.

Po przemierzeniu 4000 km przez Europę i jej duchową pustynię proszę Cię o wolność duszy i ciała od pokus materialnego świata i wolność od wszelkich uzależnień dla tych, którzy tego potrzebują.

Synu Zebedeusza, proszę o to, aby nasz wewnętrzny kompas pozwolił znajdować właściwy kierunek w zamęcie czasów, w których przyszło nam żyć i o to, abyś pozwolił przejść najtrudniejszą i najdłuższą drogę w życiu, drogę do własnego serca.

Na koniec proszę Cię, Apostole Jezusa, aby się spełniło przesłanie wyryte na bramie tej katedry, aby koniec naszego Camino stał się początkiem nowej drogi życia. Obdarz nas miłością i nadzieją, udziel zdrowia wszystkim pielgrzymom i ich rodzinom. Amen

Może dobry Bóg pozwoli, że te słowa będą wyznaczać moje dalsze życie.

Nie boi się pan splendoru celebryty? Pielgrzymka do Santiago to dla wielu przeżycie bardzo intymne, osobiste. Pana drodze towarzyszył rozgłos.

Dlaczego miałbym się ciągle czegoś bać? Nie jestem celebrytą, a nawet gdybym był, to cóż z tego? Było to doświadczenie indywidualne, intymne, ale z drugiej strony był to projekt społeczny 3 Biegun. Podczas wyprawy wraz z fundacją zbieraliśmy i nadal zbieramy fundusze na Obozy Zdobywców Biegunów, podczas których dzieci chore, niepełnosprawne czy żyjące w trudnej sytuacji rodzinnej lub materialnej rozwijają umiejętności odkrywania i realizacji swoich celów za pomocą Metody Biegun. Pielgrzymka była zatem dla mnie doświadczeniem bardzo intymnym, ale jednocześnie projektem społecznym, a świadomość, że idąc, mogę jednocześnie komuś pomóc, stanowiła dla mnie kolejną motywację, dzięki której udało mi się dojść do celu – do Santiago.

Jaki będzie pana kolejny biegun? Co chce pan osiągnąć?

Moim biegunem jest życie i będę się starał je przeżyć do końca.

Napisze pan książkę o Santiago?

Myślę, że tak. Może nawet kilka – jedną podróżniczą, drugą duchową, a trzecią filozoficzną. Być może powstanie też komiks, ale na to potrzeba czasu. Natomiast na początku przyszłego roku powstanie film Droga szaleńców w reżyserii Janka Czarlewskiego pokazujący najważniejsze momenty z wyprawy. Będzie to jednocześnie próba jej podsumowania i wydobycia tego, co było najistotniejsze.

Znalazł pan na tej drodze jakąś receptę na życie?

Życie jest zbyt skomplikowane, żeby dawać na nie recepty. Czasami nam się wydaje, że dobre życie to życie łatwe, pełne sukcesów. Ale z perspektywy Pana Boga może to wyglądać zupełnie inaczej i wszystko zależy od tego, jak zdefiniujemy dobro. Nieraz „dobre” będzie znaczyć życie pełne trudności, upadków, a nieraz może oznaczać prostą i łatwą drogę.

Dla mnie receptą na życie jest podążanie za przeznaczeniem, dokądkolwiek by ono prowadziło…

Cudem jest to, że doszedłem
Marek Kamiński

urodzony 24 marca 1964 r. w Gdańsku – polski podróżnik ekstremalny, innowator i filozof, polarnik, przedsiębiorca, pierwszy i jedyny człowiek na świecie, który zdobył oba bieguny Ziemi w ciągu jednego roku, uczestniczył w wyprawach na Antarktydę, Grenlandię, przeszedł Pustyn...

Cudem jest to, że doszedłem
Michał Chudoliński

urodzony w 1988 r. – krytyk komiksowy i filmowy, autor i redaktor naczelny portalu Gotham w deszczu, specjalista ds. komiksów, współzałożyciel Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowe...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze