Nie tak dawno Konferencja Episkopatu Polski zakazała praktyki tak zwanej spowiedzi furtkowej. Akt ten nie dokonał się na śląskiej prowincji, więc przez chwilę się wahałem, czy wypada mi podejmować temat w tym cyklu. Ale na szczęście bp Andrzej Czaja, przewodniczący Komisji Nauki Wiary, która zapewne zainicjowała reakcję Episkopatu, zamawiając ekspertyzę u teologów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, pochodzi z Olesna. Tak więc śląski trop wykryty, można pisać. Nie będzie to jednak kolejny tekst o spowiedzi furtkowej. Interesuje mnie warstwa leżąca nieco głębiej.
Odnoszę wrażenie, że coraz częściej w wielu kościelnych dyskusjach dotyczących kwestii duchowych, rozstrzygającym argumentem są stwierdzenia: „Doświadczyliśmy, że działa”, „Doświadczyłem, że przynosi dobre skutki”. W zasadzie się nie dziwię. Wszyscy (mam nadzieję) oczekujemy skuteczności działania Bożego w nas i dla nas. Bardziej czy mniej gorąco go pragniemy – zwłaszcza w kontekście kultury, która niekoniecznie wspiera naszą nadzieję. Poza tym argument z doświadczenia wydaje się – przynajmniej na pierwszy rzut oka – tożsamy z ewangelicznym kryterium poznawania drzewa po owocach. Jeśli doświadczenie mówi, że coś przynosi dobre skutki, to na pewno to „coś” jest dobre. I tu pojaw
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń