Ta recenzja musi się zacząć od zdania: Nie poznałem osobiście Kłocza, dlatego mogę pisać o jego mówionej autobiografii.
Ile jest różnych wcieleń ojca Jana Andrzeja Kłoczowskiego, nie sposób zliczyć. Osoba prywatna i osoba publiczna, naukowiec i człowiek modlitwy, wykładowca mówiący do sali pełnej studentów i spowiednik mówiący do jednej osoby. Jakkolwiek będę pisać, zawsze będzie mało. A dla mnie, jeśli mogę uczynić wyznanie, ojciec Kłoczowski był zawsze filozofem i duszpasterzem. Nie sposób zgłębić tę postać – zawsze będzie coś do dodania. Dlatego, jak przypuszczam, ci, którzy znają Kłocza, powiedzą, że książka nazbyt jest uboga, ci, którzy go nigdy nie spotkali – że warto go poznać.
źródła
Artur Sporniak i Jan Strzałka prowadzą czytelnika poprzez rodzinne historie Kłoczowskich. Poznajemy ważne dla przyszłego zakonnika postacie, dowiadujemy się, dlaczego bardziej emocjonalnie zżyty był z ojcem, czytamy o dzieciństwie naznaczonym strachem okupacji z płonącą Warszawą w tle – to wszystko jest ważne, ale mnie interesuje Kłoczowski dominikanin, czytam więc dalej. Wraz z przestąpieniem przez niego progu klasztoru świat – zamiast zniknąć lub choćby ucichnąć – stanowczo upomniał się o Kłoczowskiego. A może nie tyle upomniał, co przypomniał, że od świata nie można uciec. Historia życia zakonnego ojca Kłoczowskiego zbiega się z historią ważnych wydarzeń w Polsce: to nasze polskie Miesiące, to pielgrzymki Jana Pawła II, to wreszcie spotkania z UB, to jeszcze duszpasterstwo prowadzone równolegle z działalnością opozycyjną. Można by zażartować, że klasztorny spokój (o ile coś takiego istnieje) był bardziej obecny w dzieciństwie, bo w życiu zakonnym zbyt wiele się dzieje.
Przez Autobiografię przewija się szereg znakomitych postaci (Tischner, Dzielski, Kołakowski),
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń