A drogie są te kasety? – zapytał papież. Ja mówię: Najtańsze w całej Europie Środkowo-Wschodniej. – A zarabiasz ty coś chociaż na tym? Bo nie chciałbym, żebyś przeze mnie musiał dokładać do interesu.
Przemysław Hauser: Znałem go z każdej strony – tej bardzo pięknej i tej kontrowersyjnej. Bo on nie miał złej strony. Czasami wszyscy się śmiali: Jan Góra – pseudonim „Ja i papież”. Ale to było fajne. Ten ich związek to było coś więcej niż przyjaźń, ponieważ papież doskonale wiedział, kim dla młodzieży jest Jan Góra. On był kontynuatorem takiego duszpasterstwa, jakie prowadził Karol Wojtyła. To oczywiście były inne czasy i inne możliwości.
I do tego ta ich wrażliwość artystyczna. Obaj byli wrażliwi na piękno, zwłaszcza na piękno słowa.
To taki ból…
Katarzyna Kolska: Jaka była pierwsza myśl, gdy dowiedział się pan o śmierci ojca Jana Góry?
Pomyślałem, że już nigdy nie usłyszę takiego kazania. To nie były kazania ani homilie. Może to zabrzmi górnolotnie, ale dla mnie to były podróże. Jako młody chłopak chodziłem do poznańskich dominikanów na siedemnastki, msze dla młodzieży szkół średnich, i wtedy go poznałem. To było niesamowite – zawsze towarzyszył mi taki dreszcz emocji: Czym dzisiaj ojciec Jan nas zaskoczy?
I to pana porwało?
Różnica między kaznodziejstwem Jana Góry a kaznodziejstwem innych była jak różnica między ferrari a volkswagenem. Volkswagen jest dobrym samochodem, ale nie porwie pani nigdzie poza szarość dnia codziennego. Ferrari porywa na wyżyny. To samo było z ojcem Górą. Nikt nie mówił o sprawach trudnych z taką lekkością, a jednocześnie tak pięknie i tak prawdziwie.
Udało wam się razem wypromować wielki przebój.
Żadna w tym moja zasługa. Ale to rzeczywiście niesamowita historia. Nim
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń