Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan
Piszę te słowa 8 listopada, w dzień rocznicy tajfunu Haiyan, który spustoszył znaczny obszar dziewięciu regionów Filipin, niszcząc wszystko na swojej drodze i pozbawiając domów około 200 tysięcy rodzin. Ogółem poszkodowanych było ponad 14 milionów Filipińczyków. Stracili najbliższych, domy, narzędzia pracy. W 50 procentach zostały zniszczone ośrodki zdrowia, szkoły i obiekty użyteczności publicznej. Życie w regionach, przez które przeszedł cyklon, porównywano do życia w piekle.
Pamiętam przejmujące obrazy, które ukazały się w mediach – płaczące kobiety niosące na rękach małe dzieci, zrozpaczonych ludzi patrzących na resztki swoich domów i pól uprawnych, błagających o pomoc, bezskutecznie usiłujących wydostać się poza obszar zniszczeń. Przez kilka dni wszyscy byliśmy wstrząśnięci skutkami tajfunu. Ale to nie był koniec katastrof na Filipinach. W styczniu na południu kraju powódź spowodowała obsunięcia ziemi, w wyniku czego 100 tysięcy osób zostało bez dachu nad głową. W lutym sztorm tropikalny pozbawił kolejne 18 tysięcy osób domów, w czerwcu, w związku z powodzią poszkodowanych zostało 55 tysięcy ludzi, we wrześniu wybuchł wulkan.
Myślę o tym, co wydarzyło się od tamtego listopada. Ile istnień ludzkich pochłonęły te katastrofy. Każda z ofiar była czyimś rodzicem albo dzieckiem. Ile strat ponieśli ci, którzy przeżyli. Każdy z nich miał kogoś na utrzymaniu. Kiedy przebijemy się przez liczbę ofiar, zobaczymy indywidualne cierpienie człowieka. Bilans jest dość wstrząsający dla nas, żyjących mimo wszystko w bezpiecznym świecie.
Święta Bożego Narodzenia to taki czas, kiedy w naszych sercach rodzi się potrzeba czynienia dobra. Chciałabym, żeby to pragnienie towarzyszyło nam przez cały rok – nie tylko w odniesieniu do najbliższych i nie tylko do Polaków.
Filipiny nie były jedynym krajem, który ucierpiał wskutek klęsk żywiołowych – powodzi, suszy, trzęsień ziemi, epidemii, wybuchów wulkanu, tajfunów etc. W ciągu tego roku na świecie zdarzyły się 82 katastrofy naturalne, w wyniku których miliony ludzi straciły cały dorobek swojego życia, a przede wszystkim najbliższych.
Do tych katastrof, na które nie mamy wpływu, człowiek dodał kolejne.
Grudzień – wojna domowa w Sudanie Południowym, wskutek której domy (chatki z gliny) straciło prawie dwa miliony ludzi. W związku z przeludnieniem w obozach dla uchodźców w maju wybuchła epidemia cholery, a w sierpniu, w wyniku powodzi, obozy zostały częściowo zalane. Marzec – początek epidemii eboli, która rozszerza się między innymi dlatego, że brakuje środków przeznaczonych na walkę z nią. Kwiecień – wojna w Donbasie, która spowodowała przesiedlenie prawie miliona osób. Lipiec – zestrzelenie samolotu malezyjskich linii lotniczych nad wschodnią Ukrainą – życie straciło 298 osób, a ich bliscy pozostali w bezsilnej rozpaczy. Również w lipcu rozpoczyna się 50-dniowa wojna w strefie Gazy. W jej wyniku ginie ponad dwa tysiące osób, Gaza jest zniszczona jak nigdy dotąd. W sierpniu dżihadyści z Państwa Islamskiego rozpoczęli mordowanie należących do mniejszości religijnej Jazydów w Iraku, jeśli nie przejdą oni na islam. Liczba osób przesiedlonych sięga już prawie dwa miliony – większość schroniła się w Kurdystanie Irackim. Od marca 2011 roku trwa krwawa wojna w Syrii, która bije rekordy uchodźstwa – ponad trzy miliony poza Syrią i 6,5 miliona w samej Syrii. Życie tych ludzi uzależnione jest całkowicie od pomocy humanitarnej, czyli również od naszej. Teraz przed nimi czwarta wojenna zima. Wystarczy wpisać na YouTubie słowo Syria, żeby zobaczyć setki dokumentów pokazujących, jak wygląda obecnie życie w Syrii, jak straszliwie cierpią dzieci.
Kiedy my siedzimy bezpiecznie w naszych domach, na świecie toczy się właśnie 40 wojen. W czerwcu z okazji Międzynarodowego Dnia Uchodźców UNHCR alarmował, że liczba uchodźców na świecie osiągnęła rekordową liczbę ponad 51 milionów osób. Ten rok zamiast zmniejszyć ich liczbę, powiększył ją już o kilka milionów.
Być może mamy wiele powodów, by uważać, że mijający rok był pełen sukcesów, przełomów, osiągnięć i zwykłego ludzkiego szczęścia. Ale nie możemy przymykać oczu na to, ile w tym samym czasie na świecie wylało się łez, wydarzyło nieszczęścia, ile osób, które mogłyby żyć, straciło życie i szansę na zrobienie czegoś ważnego.
Co to wszystko dla nas oznacza? Dlaczego powinniśmy o tym wiedzieć i myśleć, dlaczego mamy cokolwiek robić i czy w ogóle coś można zrobić?
Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo nasze życie wpływa na życie innych ludzi. Nadmierne wydzielanie spalin, związane również z nadmiernym zużyciem energii, powoduje zmiany klimatyczne, których skutkiem jest większa liczba katastrof naturalnych. Kupowanie zbyt dużej ilości jedzenia i w efekcie wyrzucanie go (Polacy rocznie wyrzucają dziewięć milionów ton żywności!) to marnowanie środków, które można by przeznaczyć na walkę z głodem. Podobnie jest z wodą. Nasza obojętność wobec cierpień innych ludzi powoduje znieczulicę, która może kiedyś obrócić się przeciwko nam. Świat nie istnieje bowiem obok naszego życia, to my w nim istniejemy i naszym życiem wpływamy na jego kształt.
Dlatego, kiedy będziemy sobie w te święta składali życzenia, wyrażając pragnienie życia w bezpiecznym świecie, pamiętajmy – świat będzie taki, jakim go uczynimy.
Oceń