Nie marnować okazji
Oferta specjalna -25%

Dzieje Apostolskie

0 votes
Wyczyść

Przepowiadać w zsekularyzowanym świecie to być tym, kim jesteśmy, gdyż dziś ludzie nie dają się tak łatwo przekonać samymi słowami. Chcą przykładów. Nic nie stanowi lepszego przykładu niż osoba, która usiłuje żyć zgodnie z nauczaniem Jezusa.

To dla mnie zaszczyt, że poproszono mnie o to, bym opowiedziała Wam dziś o przepowiadaniu w zsekularyzowanym świecie. Prośba ta skłoniła mnie w ostatnich miesiącach do rozmyślań nad tym, jak wpłynęło na bieg mojego życia kaznodziejstwo innych i jak moje przepowiadanie wpłynęło na ludzi, których w życiu spotkałam.

Podłoże przepowiadania

To, co Wam powiem, wyrasta z kontekstu irlandzkiego oraz niesamowitych zmian, jakie zaszły w moim kraju w okresie od mojej młodości do dnia dzisiejszego. Urodziłam się w czasach wielkiego bezrobocia i biedy. Większość młodych ludzi w poszukiwaniu lepszych perspektyw emigrowała do Anglii czy Ameryki. Irlandia była krajem katolickim. Kiedy dorastałam, Kościół katolicki dominował nad społeczeństwem w niezdrowy sposób. Ludzie się bali władzy kleru. Nasz rząd był zależny od Kościoła. Żaden polityk nie sprzeciwiłby się w tamtym czasie żądaniom arcybiskupa Dublina. Nasze praktyki religijne były dewocyjne i rytualne, a wiedza teologiczna znikoma. Odczuwaliśmy niezdrowy lęk przed Bogiem.

W swej książce zatytułowanej Po co być chrześcijaninem? Timothy Radcliffe OP, były generał zakonu dominikanów, opisuje to bardzo trafnie, gdy stwierdza:

Wejście w tę wolność, która jest darem samego Chrystusa, wymaga, byśmy wyzwolili się od błędnego pojęcia Boga. Musimy zniszczyć idola przedstawiającego Boga jako dużą, potężną postać, pojmowaną jako męska, który nas pogania i mówi nam, co mamy robić, żeby nas lubił. Musimy pozbyć się wyobrażenia o Bogu, który sprzeciwia się naszej wolności i trzyma nas w pułapce infantylnego posłuszeństwa. Tak wiele ludzkich żywotów zostało zniweczonych przez kult tego obcego bożka. Musimy odkryć Boga, który jest źródłem wolności wytryskującej w samym centrum naszego bytowania, który w każdej chwili daje nam istnienie 1.

Przykład tego infantylnego poddaństwa opisuje historia, którą moja koleżanka wspaniałomyślnie podzieliła się z nami wiele lat temu. Rozmawialiśmy o sakramencie spowiedzi, jak to się wtedy określało. Aine opowiedziała nam, jak podczas jednej ze spowiedzi, gdy powiedziała: „Pobłogosław mnie, Ojcze, ponieważ zgrzeszyłam: kłamałam, kradłam pieniądze, byłam nieposłuszna”, ksiądz jej przerwał i z błyskiem w oku spytał: „Ile masz lat?”. „Dwadzieścia trzy, Ojcze”. „Mów dalej” – powiedział. Aine przyznała się, że poczuła się wówczas bardzo zakłopotana, gdyż po raz pierwszy uświadomiła sobie, że powtarzała te same słowa w trakcie spowiedzi od czasu tej pierwszej, odbytej w wieku lat siedmiu. Stały się one pozbawionym znaczenia rytuałem.

Sobór Watykański II rozpoczął się, gdy byłam jeszcze w szkole średniej. Panowało wielkie radosne poruszenie, zmiany następowały szybko. Po raz pierwszy od osób świeckich zaczęto oczekiwać, że wezmą odpowiedzialność za własną wiarę. To coś niezwykle trudnego i zatrważającego dla ludzi, którzy przywykli do tego, że się im mówi, co mają robić. To takie wygodne – przestrzegać zasad, wiedząc, że zaprowadzi cię to do nieba.

Aż tu nagle ponownie musieliśmy się przyjrzeć Modlitwie Pańskiej, Credo nicejskiemu oraz dziesięciu przykazaniom i zastanowić się nad sobą. Oczekiwano od nas, że wypracujemy swoją własną drogę wiary. Było to również bardzo trudne i przerażające dla wielu księży przyzwyczajonych do tego, że ludzie są im posłuszni, o nic nie pytają, księży utożsamiających posłuszeństwo z szacunkiem.

W tamtym czasie narodził się ruch charyzmatyczny. Był bardzo pomocny, stanowił bowiem dla nas oparcie w tym trudnym przejściowym okresie. Nauczyłam się języka, w którym mogłam rozmawiać zarówno z Bogiem, jak i o Bogu. Dowiedziałam się o Bogu miłości i współczucia, tak różnym od osądzającego, karzącego Boga, z którym dorastałam. Ludzie licznie gromadzili się na modlitwie. Modlili się nad sobą nawzajem o uzdrowienie; modlili się językami, śpiewali nowe pieśni. Panowało radosne podniecenie.

W ciągu minionych pięćdziesięciu lat w Irlandii liczba osób uczestniczących w niedzielnej Mszy Świętej znacznie spadła. Jednak niewiele to mówi o wierze społeczeństwa. Wpływ Kościoła hierarchicznego osłabł, każdego roku wielu księży odchodzi z kapłaństwa, ale jednocześnie świeccy biorą na siebie coraz większą odpowiedzialność za zachowywanie wiary.

Dziś jesteśmy jednym z bogatszych państw Unii Europejskiej. Wiąże się tym materializm, konsumpcjonizm oraz poczucie autonomii spychające Boga na dalszy plan. Nasz zmysł miłosierdzia i życzliwości dla bliźniego zastępuje postawa wyrażająca się w pytaniu: Co będę z tego miał? Wciąż wielu wśród nas ubogich, ale wydaje się, że ich nie dostrzegamy.

Sercem Kościoła zawsze była rodzina i jest nim do dziś. W wielu domach to babcie dbają o przekazywanie wiary swoim wnukom. W minionych czasach wystarczał jeden żywiciel rodziny, natomiast teraz, by opłacić rachunki, muszą pracować oboje rodzice. Oznacza to, że wiele małych dzieci spędza większą część dnia pod okiem opiekunek, że rodzice mają niewielki wpływ na ich wychowanie. Wielu opiekunkom nie zależy na wpajaniu dzieciom wartości moralnych, nie mówiąc już o wartościach chrześcijańskich.

Czym w takich warunkach jest przepowiadanie?

Słowo „przepowiadać”sensie, o którym tutaj mówię, oznacza zwracanie uwagi innych na Jezusa Chrystusa i Jego naukę. Gdy przepowiadam, przepowiadam sposób życia idący pod prąd.

Słowo „przepowiadać” („głosić”) może mieć jednak również znaczenie pejoratywne. „Głosić komuś kazania” to znaczy zrzędzić, mówić do kogoś, ale go nie słuchać, instruować kogoś niezależnie do tego, czy nas słucha, czy nie. Tego rodzaju przepowiadanie jest nieskuteczne.

Dlaczego przepowiadać?

Musimy przepowiadać, gdyż otrzymaliśmy drogocenny dar, wiarę, którą mamy obowiązek się dzielić. Gdy przepowiadamy, musimy robić to z miłości; miłości Boga i miłości bliźniego. Papież Grzegorz Wielki powiedział:

Po dwóch Pan wysyła uczniów, aby nauczali, przez co nam milcząco wskazuje, iż kto nie ma miłości, w żadnym razie nie powinien podejmować się nauczania 2.

Skuteczne przepowiadanie wymaga czterech istotnych i powiązanych ze sobą elementów:

1. Głosiciela.

2. Przesłania.

3. Słuchacza.

4. Ducha Świętego.

Duch Święty jest tu elementem najważniejszym. Głoszący przekazuje przesłanie, słuchający je przyjmuje, a Duch Święty dokonuje reszty. Jeśli jednak głosiciel postanawia nawrócić słuchacza na konkretną religię lub sposób życia czy myślenia, to wtedy jego wola, a nie Boga, stawiana jest na pierwszym miejscu.

Richard P. McBrien w swej książce Catholicism stwierdza:

Sedno stanowiska Augustyna jest następujące: Jesteśmy zbawieni w sposób wolny, ale zbawienie jest ostatecznie skutkiem Boskiej dobroci i łaski (hesed); zatem zbawienie jest darmowe i takim też jest początek zbawienia, który stanowi wiara.

Kto jest zobowiązany do przepowiadania?

Wszyscy ochrzczeni chrześcijanie mają obowiązek dzielić się swą wiedzą o Bogu i wiarą w Niego w takim zakresie, w jakim Bóg ich do tego powołuje. Święty Paweł w liście do wspólnoty wierzących w Rzymie stwierdził:

Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony. Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani? Jak to jest napisane: Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę! (Rz 10,13–15)

Każdy obdarzony wiarą jest wezwany, by się nią dzielić, na ile tylko może. W wypadku niektórych będzie to oznaczało wieloletnie studiowanie i dzielenie się na poziomie akademickim. Inni wezwani są do dzielenia się poprzez przykład swego życia w rodzinie, lokalnej społeczności czy miejscu pracy. Każdy z nas ma okazje do dzielenia się wiarą. Musimy być wyczuleni na te sposobności i robić, co w naszej mocy, by ich nie zmarnować. Od wszystkich oczekuje się tego, by ich przepowiadanie mieściło się w granicach ortodoksji przyjętej przez Kościół.

Co nas upoważnia do przepowiadania?

Upoważnienie do przepowiadania czerpiemy z chrztu. Jako świeccy dominikanie znajdujemy się w bardzo korzystnej sytuacji z powodu naszego zaangażowania w modlitwę, studium i wspólnotę. Osobiście odczuwam, że bardzo mało wiem o mojej wierze, zwłaszcza gdy słucham dominikanów prowadzących zajęcia lub dyskutujących na tematy religijne w ramach seminariów. Jednak gdy kwestie religijne czy kwestie osobistej wiary pojawiają się w miejscu pracy, koledzy proszą mnie o komentarz, ponieważ wiadomo, że jestem osobą wierzącą. Chcą usłyszeć, co mam do powiedzenia, gdyż mam większą wiedzę niż oni, a co istotniejsze – wiedzą, że wyrażam to, w co wierzę i co traktuję poważnie.

Jak przepowiadać?

Przepowiadać to znaczy być tym, kim się jest. Przepowiadać w zsekularyzowanym świecie to tym bardziej być tym, kim się jest, gdyż dziś ludzie nie dają się tak łatwo przekonać samymi słowami. Chcą przykładów. Nic nie stanowi lepszego przykładu niż osoba, która usiłuje żyć zgodnie z nauczaniem Jezusa. Dzielenie się, słuchanie, przyjmowanie, kochanie swych bliźnich to cechy, które dzisiaj stopniowo zamierają w naszym świecie, o ile nie towarzyszy im gwarancja uzyskania korzyści.

Każdy człowiek przepowiada, w każdej chwili, poprzez przykład. Przepowiadamy przez to, w jaki sposób żyjemy, przez wybory, których dokonujemy, pracę, którą wykonujemy, przez naszą postawę. Inni bowiem obserwują nas i są skłonni nas naśladować, jeśli postrzegają to, co widzą, jako coś dobrego. Przepowiadać to przekazywać przesłanie. Może być ono dobre, złe lub ambiwalentne.

Przepowiadamy przez wznoszenie naszych serc i umysłów ku Bogu, podczas regularnej modlitwy, Eucharystii, brewiarza czy różańca.

Przepowiadamy, nosząc ciągle znaczek dominikański, tak aby ci, którzy go rozpoznają, mogli skorzystać z okazji, by dzielić się swymi dominikańskimi doświadczeniami, ci zaś, którzy go nie znają, mogli spytać o to, co on symbolizuje. Znaczek dominikański może być przedmiotem, dzięki któremu otwiera się przestrzeń sacrum dla duchowego dialogu. W pracy jakakolwiek aluzja na temat tego, co duchowe, może wywołać zakłopotanie czy skrępowanie. Ludzie akceptują i podziwiają czyjąś duchowość, ale niewypowiadany komunikat brzmi: „Nie wciągaj mnie w taką rozmowę”.

Przepowiadamy przez słowo mówione i pisane.

Niektórzy z nas otrzymują możliwość przepowiadania w kościele.

Pierwsza wskazówka dotycząca przepowiadania pojawiła się już wtedy, gdy w drodze powrotnej z Danii biskup Diego z Osmy i Dominik z Caleruegi spotkali trzech cystersów – legatów papieskich z misją przepowiadania wśród albigensów. Owi cystersi byli zniechęceni brakiem sukcesu kaznodziejskiego i już chcieli się poddać. Diego upomniał ich i pouczył o wadze przepowiadania, wskazując, że źle wykonywali swoje zadanie. Diego dał do zrozumienia, że przykład byłby bardziej skuteczny niż słowa. Albigensi byli ludźmi skromnymi, prowadzącymi ubogie życie. Diego i Dominik odesłali swój powóz, zapasy i towarzyszy z powrotem do Osmy i przyjęli styl życia Apostołów. Wędrowali z miejsca na miejsce, zdali się na miłosierdzie innych, sami nie zapewniając sobie strawy i schronienia. Zaczęli odnosić trochę większe sukcesy w swym kaznodziejstwie.

Nasze pierwsze doświadczenie przepowiadania ma miejsce w naszych rodzinach. Jako dzieci jesteśmy jego adresatami, gdyż to nasi rodzice przekazują nam swą wiarę. Spora część kaznodziejstwa, we wszelkich jego formach, dokonuje się w rodzinie.

Pomagam w prowadzeniu kursów dla rodziców i często przekazuję im taką myśl: „Wasze dzieci będą naśladować to, co zobaczą w waszym zachowaniu, znacznie chętniej niż to, co każecie im robić”. Jeśli się nad tym zastanowicie, zobaczycie, że stosuje się to również do dorosłych. Jeśli prowadzisz życie zgodne z nauczaniem Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła, ludzie to widzą. Niektórzy z nich będą zadawać pytania. Niektórzy będą nawet próbować was naśladować, gdyż dostrzegą, że wasze życie ma głęboki sens; sens, którego nie ma materialistyczny styl życia, tak obecnie rozpowszechniony.

W swej książce Jezus z Nazaretu papież Benedykt XVI mówi:

[…] królestwa Bożego nie należy szukać na żadnej mapie. Nie jest ono podobne do królestw tego świata; jego miejsce znajduje się w sercu człowieka. Tam ono rośnie, stamtąd dociera jego oddziaływanie 3.

Powinno to stanowić pociechę dla tych, którzy czują się zbyt nieśmiali, by otwarcie mówić o swej wierze, lub tych, którzy naraziliby się w ten sposób na niebezpieczeństwo. Pod kierownictwem Ducha Świętego poszukujący mogą odczytać niewerbalny język praktykujących chrześcijan. Słowa nie są niezbędne. Czyż św. Franciszek z Asyżu nie powiedział: „Głoś Ewangelię przez cały czas – jeśli to konieczne, posłuż się słowami”?

Chciałabym podać kilka przykładów z mojego życia. W naszych wysiłkach, by wieść życie chrześcijańskie, moja rodzina i ja po prostu pozostajemy otwarci na okazje pojawiające się na naszej drodze, a reszty dokonuje Bóg.

Przepowiadanie przez nauczanie

Pewnego dnia stałam w kolejce do kasy w supermarkecie wraz moim siostrzeńcem Mateuszem i jego kolegą Damianem (obaj w wieku lat siedmiu). Kolejka była długa i chłopcy się nudzili. Damian wskazał palcem na mój znaczek i spytał: „Po co to?”. Szybko poszukałam w głowie odpowiedzi odpowiedniej dla siedmioletniego dziecka. „Ten znaczek jest po to, by ludzie wiedzieli, że staram się zawsze mówić prawdę” – powiedziałam. „O! – pojawiło się w odpowiedzi – a w naszej klasie jest chłopak, który zawsze kłamie”. „To niezbyt ładnie – odparłam. – Gdy ludzie przyłapią kogoś na kłamstwie, będzie im bardzo trudno uwierzyć temu komuś następnym razem, nawet jeśli będzie mówił prawdę. A czy wy kłamiecie?” – spytałam. Widać było, że obaj chłopcy poczuli się nieswojo, więc szybko powiedziałam: „Nie musicie mi odpowiadać na to pytanie. Po prostu pamiętajcie, że prawie zawsze przyłapią was, gdy będziecie kłamać”. Usłyszałam chichot za moim plecami, a kiedy się obejrzałam, zobaczyłam kilka osób przysłuchujących się rozmowie, którą prowadziłam z chłopcami.

Historia o przepowiadaniu przez działanie

Cztery lata temu siedemnastoletnia Niemka o imieniu Sandra przybyła do Irlandii i zamieszkała w naszym domu, by przez dwa lata móc uczyć się w pobliskiej szkole średniej. Sandra burzyła spokój domowników. Robiła wszystko, co mogła, bym się na nią zezłościła. Gdy się dowiedzieliśmy, że miała bardzo trudną sytuację w domu, za jej zgodą skontaktowaliśmy się z opieką społeczną. Gdy zajęli się sprawą Sandry, stwierdzili, że jej sytuacja rodzinna pozostawiała wiele do życzenia oraz że groziło jej realne niebezpieczeństwo. Jej autorytarni rodzice znęcali się nad nią psychicznie i fizycznie. Pracownicy opieki społecznej, policja i psychologowie w obu krajach zaangażowali się w jej sprawę. Jej rodzice zostali wezwani do Irlandii. Rozzłoszczeni, zapowiedzieli, że ograniczą córce fundusze z powodu naszej ingerencji. Sandra była okropnie wystraszona. Zapewniliśmy ją, że jest u nas mile wdziana i może z nami zostać. Byliśmy przygotowani, by się nią opiekować i utrzymywać finansowo, dopóki nie skończy szkoły. „Jednak ja nie jestem w stanie Wam się odpłacić” – powiedziała Sandra. „Gdy ktoś robi dobry uczynek dla drugiego, nie powinien oczekiwać żadnej odpłaty. Nie oczekujemy, że odwdzięczysz się nam za to, co dla Ciebie robimy. Oczekujemy natomiast od ciebie, że przekażesz dobry uczynek komuś innemu, kiedy będziesz w stanie to zrobić”.

Sandra mieszkała z nami przez osiemnaście miesięcy, a potem wróciła do Niemiec, ale nie do swych rodziców. Niemiecka opieka społeczna przejęła jej sprawę, znalazła dla niej zakwaterowanie i zaoferowała pomoc, którą dziewczyna przyjęła. W wieku lat dziewiętnastu wyszła za swego chłopaka, bardzo miłego, rozsądnego młodzieńca, który dwukrotnie się u nas zatrzymywał, gdy odwiedzał Sandrę.

Wciąż utrzymujemy z nimi kontakt. Ostatnio powiedzieli nam, że opiekują się sześcioletnim chłopcem, który ma złą sytuację rodzinną. Przekazują w ten sposób dalej dar, który Sandra otrzymała od nas. Sandrę należy podziwiać również z innego powodu – za to, że pracuje nad swą relacją z rodzicami, z którymi teraz spotyka się na jej – a nie ich – warunkach.

Tworzenie przestrzeni dla przepowiadania

Jako świeccy możemy zawsze wyjść z inicjatywą spotkań, podczas których będziemy rozmawiać na tematy duchowe. Możemy je organizować wieczorami w naszych domach lub poza nimi w weekendy w odpowiednim, niedrogim hotelu z własnym wyżywieniem. Przeprowadziłam to wiele razy z powodzeniem, przy bardzo niskich nakładach finansowych. Spotykaliśmy się przeważnie na wsi, gdyż uczestnicy pochodzili z miasta. Pierwszą rzeczą, którą robimy po przyjeździe, jest spacer po okolicy i przyniesienie kwiatów, gałęzi, szyszek, kamieni – wszystkiego, co przyciąga uwagę, a co można wykorzystać do stworzenia świętej przestrzeni ze świecami i kadzidłem. Mamy przygotowany program na te dni; jest w nim czas na rozmowy duchowe, wspólną modlitwę, spacery, przygotowanie posiłków, rekreacje. Uczestnicy mają możliwość zgłębiania swej wiary w atmosferze ufności i zrozumienia. Według mnie to wspaniały sposób przepowiadania.

Podczas jednego z takich weekendów, któregoś dnia pod wieczór, gdy grupka kobiet siedziała wokół stolika, na którym rozłożony był kolorowy obrus, kilka świec i kadzidło, prowadzona w przyjaznej atmosferze rozmowa zeszła na tematy duchowe. Zaczęłyśmy rozmawiać o Bogu, religii, o sensie tego wszystkiego. „Nie chodzę już do kościoła – stwierdziła jedna z kobiet. – Ale gdy idę na ślub czy chrzciny, to płaczę. Tylko płaczę, choć nie jestem smutna. Tak naprawdę jestem bardzo spokojna, ale rodzaj mojego płaczu wprawia mnie w zakłopotanie”. Nawet gdy o tym mówiła, była bardzo rozemocjonowana. Wtedy ktoś powiedział: „Czy pomyślałaś kiedykolwiek, że to może Bóg się schyla, by Cię przytulić, mówiąc: »Jesteś mi droga, bardzo Cię kocham« i to dlatego płaczesz i odczuwasz jednocześnie spokój?”. Ona uznała, że to piękna myśl. Wówczas ktoś inny stwierdził: „Czy nie byłoby wspaniale, gdyby Kościół był taki, jak my, którzy tu rozmawiamy, dzielimy się naszymi nadziejami i niepokojami oraz rozmawiamy o różnych sprawach?”. Kontynuując dyskusję, rozmawiając do późna w nocy, bardzo mocno odczuwaliśmy obecność Jezusa między nami. Stanowiliśmy Kościół.

Kiedy kilka tygodni później ta sama grupa spotkała się ponownie, jedna z kobiet opowiedziała nam taką historię.

Przydarzyło mi się to w Dniu Matki – powiedziała. – Poszłam do supermarketu na cotygodniowe zakupy i zanim weszłam, stwierdziłam, że mam czas, by pójść na Mszę. Gdy przyszłam do kościoła, mała dziewczynka wręczyła mi los. Zapytałam, co to za los. Odparła: „Dziś jest Dzień Matki i ksiądz da komuś prezent”. „Ale ja nie jestem z tej parafii”. „To nie ma znaczenia, o ile jest pani matką”. „Jestem” – odpowiedziałam, więc dziewczynka nalegała, bym wzięła los. Po Mszy ksiądz wyciągnął los z pudełka obok ołtarza i wyczytał mój numer. Omal nie umarłam. Wstałam i przeszłam wzdłuż nawy, mając nogi jak z waty, gdy ksiądz, trochę rozbawiony, wypowiadał zabawne uwagi. Wręczył mi wielki bukiet pięknych kwiatów i życzył wszystkiego najlepszego w Dniu Matki. Gdy wracałam na miejsce, wszyscy klaskali, a ich oczy były zwrócone na mnie.

Wróciłam do domu i zaczęłam tańczyć wokół kuchennego stołu, trzymając kwiaty w objęciach; łzy ciekły mi po twarzy. Byłam w stanie myśleć tylko o tym, co zostało powiedziane tamtego wieczoru: „Pomyśl, że to Bóg się schyla, obejmuje Cię ramionami i wyznaje swą wielką miłość do ciebie”. Byłam wtedy przekonana, że Bóg z pewnością mnie kocha. Ze wszystkich ludzi w kościele tego ranka On wybrał mnie, by dać mi kwiaty. To było niesamowite!

Przepowiadanie przez prace ręczne

Podczas czterech tygodni adwentu dzieci i młodzież mogą się zająć przygotowaniem żłóbka i figurek z masy papierowej. Mogą również robić wieniec adwentowy, podczas gdy inni będą im wyjaśniać liturgiczne wydarzenia tego okresu. Takie zajęcia mogłyby się odbywać w rodzinach lub angażować kolegów i sąsiadów dzieci; mogłoby również odbywać się w szerszym gronie w miejscowym kościele.

W sobotnie poranki sześciu tygodni Wielkiego Postu można przygotowywać grób Pański w kościele. Grotę, żołnierzy, ptaki, króliki i inne zwierzęta można zrobić z masy papierowej. Rodzice mogą przynieść dużą gałąź i rośliny w doniczkach; można także dorobić do tego mały wodospad. Taka praca stwarza dużą przestrzeń dla wyobraźni, można zaangażować w to dzieci w każdym wieku; starsze wykonują bardziej skomplikowane prace, młodsze – prostsze. Wydarzenia prowadzące do narodzin Jezusa oraz historia grobu Pańskiego stopniowo by się odsłaniały, gdy młodzi ludzie zadawaliby pytania i decydowali, co można umieścić w żłóbku lub grobie.

Przepowiadanie przez samo bycie

Gdy mieszkaliśmy z moim mężem Dawidem i dwójką naszych małych dzieci w Londynie, gościliśmy przez miesiąc Gabrielę, studentkę ze Szwajcarii. Była piękną dziewiętnastolatką, wychowywaną przez matkę i dziadka. Zanim do nas przybyła, razem ze swym chłopakiem spędziła pół roku w Indiach, poszukując sensu życia. Była zupełnie zagubiona. Nasze dzieci były wtedy małe, a Gabriela cały swój wolny czas spędzała na rozmowach ze mną i zabawach z dziećmi. Była zafascynowana naszym życiem rodzinnym i zanim nas opuściła, powiedziała mi, że dzięki temu, co zobaczyła w naszym domu, postanowiła zmienić zupełnie swe życiowe plany. Gdy wróci do domu, będzie studiować, zrobi karierę, a dzieci chce mieć dopiero po ślubie. To Gabriela uświadomiła mi wagę dawania przykładu.

Słowo pisane jest wartościową formą przepowiadania. Czytelnik może wielokrotnie wracać do inspirującego fragmentu. Ci z nas, którzy piszą, nie muszą wydawać książek, by odnieść pożądany efekt. Możemy przekazywać cenne informacje w gazetce parafialnej. Ludzie oczekują krótkich omówień chrześcijańskich zwyczajów i praktyk – skąd się wzięły i jakie jest ich znaczenie. Jest to kolejny sposób dzielenia się duchowymi spostrzeżeniami, informacjami na temat świętych i historii Kościoła. Jeśli gazetka jest dostarczana bezpośrednio do domów na terenie parafii, to można dotrzeć w ten sposób do szerokiego kręgu odbiorców.

Przepowiadanie słowa w Kościele

Przez wiele lat proszono mnie, bym w niedzielę Świętej Rodziny przepowiadała w kościele znajdującym się w pobliżu mojego miejsca pracy. Ponieważ pracowałam z mieszkającymi tam rodzinami, a one często dzieliły się ze mną swymi zmartwieniami i kłopotami, znałam całkiem dobrze ich potrzeby. Niektóre osoby żyły w związkach niesakramentalnych i lękały się Boskiego gniewu. To byli dobrzy ludzie, których życie nie było łatwe. A ja chciałam im przekazać w kazaniu, że Bóg i tak ich kocha. Wiedziałam, że ci, którzy przyjdą do kościoła, z dwóch powodów przekażą innym to, co powiem. Po pierwsze, moje przesłanie skłoni do refleksji. Po drugie, jestem ich pielęgniarką środowiskową.

W następnym tygodniu podeszło do mnie wiele kobiet i mówiło, jak wiele znaczyło dla nich to, co powiedziałam. Pewna kobieta, wychowująca sama dziesięcioro dzieci, gdyż była z mężem w separacji, powiedziała, że moje kazanie stało się przy niedzielnym obiedzie punktem wyjścia najlepszej z ich dotychczasowych rozmów na tematy religijne. Wszyscy, którzy dzielili się ze mną swymi uwagami, mówili, jak ożywcze było spojrzenie kobiety na kwestie religijne.

Przepowiadanie przez słuchanie

Pewnego wieczoru, przechodząc obok ośrodka zdrowia, spotkałam wychodzącą stamtąd kobietę. Zatrzymałam się, by zapytać, jak się czuje, gdyż od niedawna była w żałobie. Zaczęła wylewać swój żal z powodu nagłej śmierci jej siostry bliźniaczki i nieco późniejszej śmierci jej matki, będącej już w podeszłym wieku. Stałyśmy tak przez dwie godziny, gdyż wiedziałam, że jeśli zaproszę ją do ośrodka, zatrzymam strumień wspomnień i zaprzepaszczę ten błogosławiony moment. Mogłaby już nie wrócić do miejsca, w którym skończyła. Często obdarowywani jesteśmy takimi błogosławionymi chwilami, w których możemy przepowiadać. Musimy tylko być świadomi takich okazji, ofiarowywanych nam przez Pana w codziennym życiu.

Uważne słuchanie jest bardzo trudne i przez wielu może nie być uważane za rodzaj przepowiadania. Mam przyjaciółkę, która słucha mnie cierpliwie i nie osądza. Dzięki takim okazjom bycia dobrze wysłuchaną miałam wiele cennych duchowych olśnień. Często ludzie muszą oczyścić swe serca i umysły, by wpuścić Boga, by przygotować dla Niego miejsce.

Na zakończenie

Mówiłam o przepowiadaniu w zsekularyzowanym świecie jako osoba świecka, członek zakonu dominikańskiego, zakonu kaznodziejów. Opowiadałam o przepowiadaniu na różne sposoby: przez pouczenia, przykład, słowa, słuchanie, pisanie. Wspomniałam o niezbędnych elementach: głosicielu, przekazie, słuchaczu i Duchu Świętym. Mówiłam o niezbędnej w przygotowaniu do głoszenia miłości, modlitwie, studium i wspólnocie.

Chciałabym zacytować jeszcze raz papieża Benedykta XVI:

Pierwszym zadaniem Apostołów jest przepowiadanie: niesienie ludziom światła słowa, orędzia Jezusowego. Są oni przede wszystkim Ewangelistami: podobnie jak Jezus zwiastują nadejście królestwa Bożego i w ten sposób gromadzą ludzi, którzy będą tworzyli nową rodzinę Bożą. Głoszenie królestwa Bożego nie jest jednak ani samym słowem, ani tylko nauczaniem. Jest wydarzeniem – tak samo jak sam Jezus jest wydarzeniem i Słowem Boga w samej swej osobie. Głosząc Go, doprowadzają do spotkania z Nim 4.

Zakończę stwierdzeniem, że wśród wszystkich sposobów przepowiadania najważniejszy jest, moim zdaniem, przykład.

przeł. Krzysztof Hubaczek 

1 Timothy Radcliffe OP, Po co być chrześcijaninem?, przeł. Michał Wojciechowski, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2007, s. 65. 
2 Św. Grzegorz Wielki, Homilia XVII, w: tenże, Homilie na Ewangelie, PSP III, przeł. Władysław Szołdrski, ATK, Warszawa 1970, s. 100. 
3 Joseph Ratzinger – Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, przeł. Wiesław Szymona OP, Wydawnictwo M, Kraków 2007, s. 54. 
4 Tamże, s. 150.

Nie marnować okazji
Anne Marie Lee

świecka dominikanka współpracująca z dominikańską parafią St. Aengus w Dublinie, zaangażowana w tworzenie dominikańskiego laikatu w Irlandii. W latach 1996-1997 studiowała teologię w konwencie Najświętszej Maryi Panny w Ta...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze