Spowiedź bez końca. O grzechu, pokucie i nowym życiu
1 Krl 19,9a.11-13 / Ps 85 / Rz 9,1-5 / Mt 14,22-33
Ojcowie Kościoła lubią pytać o rzeczy niedopowiedziane w Ewangelii. Dlaczego święty Piotr zaczął tonąć, skoro kilka kroków po jeziorze uszedł? Silny wiatr nie tłumaczy wszystkiego, jego porywy robiły przecież na nim wrażenie już wtedy, gdy wychodził z łodzi. Kryzys nadszedł, bo Piotr przestał patrzeć na Jezusa. Spojrzał na siebie i przerażony zanurzył się w wodzie. Dla Ojców historia kroczenia po wodzie objaśnia tajemnicę modlitwy. Jest ona patrzeniem na Jezusa, które pozwala nie przestraszyć się życia. I dlatego bardzo by się cieszyli, widząc, jak liturgia łączy tę Ewangelię z opowiadaniem o proroku Eliaszu, rozpoznającym obecność Jahwe w łagodnym powiewie. Oczywiście, Bóg mógł się objawić prorokowi w gwałtownym huraganie. Ale wtedy najbardziej potrzebował on ciszy i ukojenia. Wakacyjne rozjazdy to okazja do poszukiwania modlitwy ukojenia. Warto zajść do niewielkich kościołów w letniskowych miejscowościach w poszukiwaniu ochłody i spojrzenia Jezusa. Z otwartymi kościołami bywa jednak różnie. Kilka lat temu, zainspirowany książką Zygmunta Kubiaka Nowy brewiarz Europejczyka, zapragnąłem nawiedzić kościół w Zwoleniu, miejscowości leżącej w pół drogi między Radomiem i Puławami. Przeniesiono tam doczesne szczątki wielkiego Jana Kochanowskiego. Powracając dzięki Kubiakowi po latach do poety z Czarnolasu, chciałem w ciszy podziękować za obu wielkich mężów ducha. Okazja się nadarzyła, gdy ze znajomymi jechaliśmy z Warszawy do klasztoru w Sandomierzu. Drogą nad Wisłą, przez Puszczę Kozienicką, dotarliśmy pod kościół Podwyższenia Krzyża Świętego. Trwały przy nim prace, ale jego drzwi były zamknięte. Obeszliśmy wszystko kilka razy, pytaliśmy sprzątających i nic. Nie zdarzyło się tak, jak w inny dzień wakacji, kiedy w Kwiatoniu, wiosce zagubionej w Beskidzie Niskim, zobaczyłem zmierzającą do cerkiewki babuleńkę w kwiecistej chustce. Spostrzegła nas przez okno i szła otworzyć. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że to jej święty Piotr przekazał na chwilę klucze Królestwa.
Od tamtej pory z większą wdzięcznością myślę o starszych osobach w Kościele. Moja ciocia, emerytka, przez cały dzień dyżuruje ze znajomymi na zmianę przed tabernakulum. Dzięki temu świątynia jest otwarta, za co chwała proboszczowi, który potrafił zmobilizować tę modlitewną armię. Ci ludzie na swój sposób uczestniczą we władzy kluczy Apostoła Piotra i, mając wzrok utkwiony w Jezusa, sprawiają, że Kościół nie tonie. A zabiegani, którym daleko jeszcze do starości, mogą tam wpaść na chwilę i doznać ukojenia.
Oceń