Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan
Jr 20,7-9 / Ps 63 / Rz 12,1-2 / Mt 16,21-27
„Chwałą Boga żyjący człowiek”, mówił św. Ireneusz z Lyonu już w II wieku po Chrystusie. Człowiek żyjący, czyli człowiek, który nie jest sztucznym tworem – bez uczuć, bez emocji, stłumiony i ściśnięty w sobie. Do takiego człowieka przychodzi Bóg. Słowa Jeremiasza bardzo mnie dotykają. Prorok opisuje przyjście Boga jako uwiedzenie. To nie objawienie Majestatu, grzmot trąb, dym i trzęsienie ziemi. Bóg uwodzi, oczarowuje proroka. Wchodzi w intymność, w to, co najbardziej ludzkie w człowieku. Człowiek uwiedziony nie jest w stanie do końca sobą kierować, bo zafascynowany jest tym, który uwodzi.
Boże uwiedzenie staje się jednak przyczyną cierpienia. Człowiek dotknięty przez Boga już nigdy nie będzie taki sam. Niezrozumiany, ośmieszany, poniżany prorok jest odrzucony przez „normalnych”.
Doświadczenie depresji, ciemności wewnętrznych, przez które przechodzi Jeremiasz, wielu z nas nie jest obce. Doświadczenie bezsensu życia może zabić. Nadzieją jest Ogień – ten, który zapłonął w ciele Jeremiasza. Ogień, który boleśnie oczyszcza i daje światło. Ten Ogień płonie w nas, odkąd daliśmy się Bogu uwieść.
Chrześcijaństwo nie polega jedynie na „duchowych praktykach”. Nie ogranicza się do wzniosłych westchnień i przeżyć dokonujących się w duszy czy sercu człowieka. Paweł Apostoł pisze do Rzymian o ciele. To ciało jest „narzędziem zbawienia” dla każdego z uczniów Wcielonego Słowa. Nie przeszkodą, nie „wierzgającym osiołkiem”. Oczywiście właśnie w naszym ciele najboleśniej możemy doświadczyć grzechu i jego skutków. Święty Paweł jest tego świadom, kiedy nieco wcześniej w tym samym Liście pisze: „Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie” (7,18). Wewnętrzne rozbicie, brak współbrzmienia wszystkich przestrzeni życia człowieka jest naszym wspólnym dziedzictwem. Kiedy Paweł mówi o „dawaniu swoich ciał na ofiarę Bogu, jako wyraz rozumnej służby Bożej”, to pokazuje drogę do przyjęcia owoców odkupienia. Wiedzie ona nie przez odrzucenie i zanegowanie ciała, czyli tego, co w nas trudne, skomplikowane, zranione i bolesne. To droga zaakceptowania swojego człowieczeństwa i oddania się Bogu na wzór Jezusa, który w swoim ciele zjednoczył sprawy Boże ze sprawami ludzkimi. Chrześcijanin to człowiek żyjący odkupieniem, które ogarnia i przemienia go całego.
Idąc za Ukrzyżowanym, mamy być gotowi stracić swoje życie, by odzyskać je w pełni.
Oceń