Nie ma kto zrywać kaczeńców
fot. alexander andrews SjN3x8aqe / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Drugi List do Koryntian

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Chociaż nabożeństwa majowe odprawiane są w każdej polskiej parafii, to trudno ukryć, że coraz mniej jest na nich ludzi. Dzisiaj w kościelnych ławkach modlą się głównie starsze kobiety.

Mała kapliczka z figurą Jezusa Miłosiernego między blokami osiedla Przemysława w Poznaniu. Jak co roku wieczorem w drugą niedzielę maja kilkadziesiąt osób odśpiewa przy niej z księdzem Litanię do Najświętszej Maryi Panny. W inne majowe niedziele wierni z osiedla modlić się będą przy pozostałych kapliczkach i krzyżu, które stoją na terenie ich parafii. W dni powszednie nabożeństwa majowe odbywają się w tutejszym kościele.

Ksiądz Dominik Kużaj, proboszcz miejscowej parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zdziwiony jest pytaniem o powód odprawiania nabożeństw pod gołym niebem: – Przecież jak Polska długa i szeroka ludzie modlą się w maju przy przydrożnych krzyżach i figurkach, żeby wielbić Matkę Bożą. My podtrzymujemy ten zwyczaj.

Jednak odprawianie „majówek” w Polsce przy wiejskich kapliczkach zanika, a na nabożeństwa w kościołach przychodzi dużo mniej ludzi niż jeszcze dwadzieścia lat temu. – Dzisiaj maj bardziej się kojarzy z grillem niż z nabożeństwem ku czci Matki Bożej – mówią sarkastycznie niektórzy księża.

Uczucie ważne

„Święta Panno nad pannami – módl się za nami.
Matko Chrystusowa – módl się za nami.
Matko Kościoła – módl się za nami”

– to początkowe wersy Litanii loretańskiej do Najświętszej Maryi Panny. Modlitwa powstała w średniowiecznej Francji. Później dorobiono legendę, że w Loreto – stąd jej nazwa. Zawiera 50 wezwań do Matki Bożej. W Polsce dodano jeszcze jedno: „Królowo Polski”.

Śpiewana na kolanach przed wystawionym Najświętszym Sakramentem Litania loretańska to główna część nabożeństwa majowego. Wierni odmawiają też „Pod Twoją obronę”, wysłuchują krótkiego kazania, a na koniec kapłan błogosławi ich monstrancją ze świętą Hostią.

Tak wygląda klasyczne nabożeństwo majowe – odprawiane w świątyniach. Przy figurce czy krzyżu nie ma najczęściej księdza – ludzie sami śpiewają litanię i inne pieśni. – Celem nabożeństwa jest pogłębienie więzi z Matką Bożą i z Chrystusem. Chwalimy Maryję, podziwiamy Ją, dziękujemy, prosimy… i razem z Nią uwielbiamy Chrystusa. Ważny tu jest nie tylko intelekt, ale też serce, uczucia, emocje – mówi marianin ksiądz Janusz Kumala, dyrektor Centrum Formacji Maryjnej „Salvatoris Mater” w Licheniu prowadzonego przez księży marianów.

Założony trzysta lat temu przez Stanisława Papczyńskiego zakon od początku zajmuje się propagowaniem kultu Matki Bożej, a szczególnie tajemnicy Niepokalanego Poczęcia. W Licheniu marianie wydają kwartalnik „Salvatoris Mater”. – Jedyne naukowe pismo mariologiczne w Polsce – podkreśla ksiądz Kumala, szef kwartalnika.

Wyniesiony pięć lat temu na ołtarze założyciel byłby pewnie zadowolony z nich z jeszcze jednego powodu – marianie opiekują się w Polsce trzema sanktuariami maryjnymi: w Licheniu, Stoczku Warmińskim i Goźlinie. Pierwsze odwiedza co roku półtora miliona ludzi. W majowe wieczory przed obrazem Matki Bożej Licheńskiej Bolesnej Królowej Polski pielgrzymi uczestniczą w nabożeństwach maryjnych.

Ksiądz Kumala: – Słyszałem czasem, jak się podśmiewano z majowych nabożeństw: że są rzewne i ludowe. Tym, którzy tak mówią, życzyłbym, żeby mieli chociaż taką wiarę, jak ci, którzy kultywują nabożeństwa ludowe.

Marianin przekonuje, że w nabożeństwach majowych jest bogata teologia. – Trudno jednak, żeby wierni, gdy śpiewają Litanię loretańską, robili teologiczną analizę każdego wezwania do Matki Bożej. Oni z miłością wpatrują się w biblijny obraz Maryi, malowany słowami litanii.

Jezuici przed dominikanami

Majowe sięga czasów średniowiecza. Podobno jednym z pierwszych, którzy modlili się w maju przy figurce Matki Bożej, był słynący z tolerancji wobec Żydów i muzułmanów król Alfons X Mądry, panujący w XIII wieku w Hiszpanii. Nie tylko sam się w ten sposób modlił, ale zalecał to także swoim poddanym.

W tym samym czasie żyjący nad Renem przyszły dominikański mistyk Henryk Suzo jako młody chłopiec zrywa w maju kwiaty, wyplata z nich wieńce i nakłada na okoliczne figurki Matki Bożej. Kilkaset lat później we włoskim miasteczku Fiesole niedaleko Florencji dominikańscy nowicjusze będą gromadzili się w maju przed wizerunkiem Najświętszej Panny i śpiewali pieśni oraz składali duchowe przyrzeczenia.

Ale to nie dominikanów, a jezuitów uważa się za twórców nabożeństw majowych. A dokładnie ojca Ansolani, który przez cały maj 1713 roku organizował w kaplicy królewskiej w Neapolu koncerty pieśni ku czci Matki Bożej i błogosławił wiernych Najświętszym Sakramentem. Pod koniec tego samego stulecia jego współbrat ojciec Alfons Muzzarelli wydał specjalną broszurkę, w której propagował nabożeństwo majowe. Rozesłał ją do wszystkich biskupów w Italii i zaprowadził celebrację „majówek” w słynnym kościele jezuitów Il Gesú w Rzymie. W połowie XIX wieku nabożeństwa majowe znane były już w całej Europie, a papieże obdarzyli je odpustami.

Także do Polski jezuici przynieśli zwyczaj odprawiania majówek. Pierwsze nabożeństwo na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej odprawili w 1838 roku w Tarnopolu. Wkrótce majowe celebrowano też w Warszawie, Krakowie i Włocławku.

Z czasem majowe nabożeństwa ku czci Matki Bożej staną się powszechne w całej Polsce. Na wsiach, gdzie ludzie do kościoła mają daleko, celebruje się je także przy przydrożnych krzyżach, figurkach i kapliczkach. Mieszkańcy wsi za punkt honoru stawiają sobie, żeby ich kapliczki wyglądały w tym czasie odświętnie – już w kwietniu odnawiają figurki, naprawiają zniszczone w zimie ogrodzenie i sadzą kwiaty. Nawet za czasów PRL-u śpiewanie Litanii do Matki Bożej w majowe wieczory jest oczywiste. Można było odnieść wrażenie, że już na stałe wpisało się w rodzimą religijność. W wolnej Polsce okazało się, że nie.

Ksiądz Kumala: – Pobożność maryjna jest przejawem wiary. Jeśli ktoś nie ma żywej wiary, to i pobożności maryjnej nie będzie miał.

Dzieci tylko tydzień

Ojciec Mirosław Zabrocki ze Zgromadzenia Ducha Świętego z nostalgią wspomina dzieciństwo. Wychował się w otoczonej lasami małej wsi na Pomorzu. Najbardziej utkwił mu w pamięci maj. – Pod wieczór wszyscy schodzili z pola, stawali pod drewnianym krzyżem i śpiewali Litanię do Matki Boskiej – opowiada prawie pół wieku później zakonnik. – To było prawdziwe święto całej wioski – dodaje. Pamięta, że po nabożeństwie starsi rozmawiali, a on z kolegami grał w piłkę.

Nie kryje, że tamto doświadczenie miało wpływ na jego religijne wychowanie, które po maturze zaprowadziło go za klasztorne mury. W jego rodzinnej wiosce stary drewniany krzyż stoi nadal, ale tradycja majowych nabożeństw upadła. – W ludziach nie ma już takiego zapału, jak kiedyś – mówi z żalem ojciec Zabrocki.

Pochodzący z południowej Wielkopolski ksiądz Dominik Kużaj też urodził się na wsi. Do kościoła miał prawie pięć kilometrów. Nic dziwnego, że w majowe wieczory zmierzał z całą wsią pod przydrożną kapliczkę. W jego wsi, do której często zagląda, nabożeństwa przetrwały – południe Wielkopolski to wciąż bardzo religijna część kraju.

Modlących się ludzi przy wiejskich kapliczkach można spotkać wciąż najczęściej na południu i wschodzie Polski. Jednym z miejsc, gdzie nabożeństwa maryjne odprawia się pod gołym niebem, są urokliwe kapliczki w Beskidzie Małym. Przy niektórych gromadzi się w majowe wieczory po kilkadziesiąt osób. – W kościele nie mam tylu ludzi na majowym – usłyszeli kiedyś od swojego proboszcza wierni, którzy modlą się przy maleńkiej kapliczce zawieszonej na drzewie.

Chociaż nabożeństwa majowe odprawiane są w każdej polskiej parafii, to trudno ukryć, że coraz mniej jest na nich ludzi. Starsi księża z rozrzewnieniem wspominają, że kiedyś na majowe przychodzili wierni w każdym wieku: od dzieci, przez młodzież, po dorosłych. Dzisiaj w kościelnych ławkach modlą się głównie starsze kobiety. Młodzieży nie ma prawie wcale, a dzieci można spotkać najczęściej podczas pokomunijnego Białego Tygodnia, kiedy mają obowiązek przychodzenia do kościoła.

Ojciec Celestyn Napiórkowski, długoletni kierownik Katedry Mariologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, wspomina dziecięce lata, kiedy we wsi Mroczki Małe na Mazowszu przez cały maj zrywał z dzieciarnią kaczeńce i stroił nimi krzyż z kapliczką, przy którym wieczorami śpiewał ze starszymi kobietami pieśni na cześć Matki Bożej. – Majowe w Małych Mroczkach dawno zamilkło – żałuje dziś ojciec Celestyn. – Ale czy to kryzys majowego? Czy to kryzys pobożności w najpiękniejszej niegdyś wiosce świata? Cóż! Wioska zamiera. Pozostały cztery domy. Dzieci nie ma. Kwitną kaczeńce, ale nie ma komu ich zrywać, by stroić kapliczkę. I śpiewać nie ma komu. Zmiany cywilizacyjne i kulturowe dotknęły także to miejsce – żali się zakonnik.

A co z młodzieżą w większych wioskach i w miastach? Albo w parafiach, w których są szkoły średnie i wyższe? – Zaproponowałbym występy małych zespołów młodzieżowych wokalno-muzycznych, nawet dwu-, trzyosobowych. Repertuar niekoniecznie według agend kościelnych. Również podczas tradycyjnych majowych, na których przeważają osoby starsze, można oddać jakiś punkt programu takiemu zespołowi. Młodzież przyciąga młodzież – radzi ojciec Napiórkowski.

– Frekwencję na nabożeństwach majowych trzeba widzieć w kontekście innych praktyk religijnych – odpowiada ksiądz Kumala z Lichenia. – Skoro spada liczba uczestników niedzielnych mszy świętych, to skąd akurat na nabożeństwach maryjnych miałoby być ich więcej?

To komplement

Jesienią 1948 roku w opanowanej przez komunistów Polsce umiera prymas August Hlond. Na łożu śmierci wypowiada znamienne zdanie: „Zwycięstwo, gdy przyjdzie, przyjdzie przez Maryję”. Chodzi o zwycięstwo nad ateistycznym komunizmem.

Następca Hlonda – kardynał Stefan Wyszyński układa w więzieniu tekst Ślubów Jasnogórskich. Mają być powtórzeniem słynnych Ślubów Lwowskich króla Jana Kazimierza, który zagrożoną szwedzkim najazdem Rzeczpospolitą powierzył opiece Matki Bożej i nazwał Ją Królową Polski.

„Królowo Polski! Odnawiamy dziś Śluby Przodków naszych i Ciebie za Patronkę naszą i za Królową Narodu Polskiego uznajemy” – czyta trzysta lat później w zastępstwie więzionego prymasa odnowione śluby jeden z biskupów. U stóp klasztoru paulinów modli się milion ludzi. Takiego tłumu w komunistycznej Polsce jeszcze nie było. To niemal cud, bo władze utrudniały pielgrzymowanie: żeby dostać się na Jasną Górę, ludzie kombinowali, że jadą do Wieliczki albo do Krakowa, a po drodze zbaczali do Częstochowy.

Rok później do parafii w całej Polsce przybywa kopia wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej. Na powitanie obrazu wierni dekorują wsie i miasteczka jak bombonierki. Peregrynacja staje się jednym z największych wydarzeń religijnych w czasach PRL-u. Władze widzą, co się święci, więc przeszkadzają w uroczystościach. Ale skutek jest odwrotny – gdy obraz zarekwirowano, po kraju pielgrzymowały puste ramy, co było jeszcze bardziej wymowne.

3 maja 1966 roku podczas uroczystości tysiąclecia chrztu Polski kardynał Wyszyński zawierzy cały naród Matce Bożej. W sierpniu 1980 roku na Wybrzeżu wybuchają strajki. Na bramach stoczni w Gdańsku robotnicy wieszają obraz częstochowskiej Madonny, a Lech Wałęsa przypina do klapy marynarki miniaturkę Jej wizerunku. Do Matki Bożej zwraca się często publicznie Jan Paweł II.

Jednocześnie słychać głosy krytyki, że Kościół w Polsce jest za bardzo maryjny. – Z teologicznego punktu widzenia to bezsensowny zarzut, bo przecież Kościół jest maryjny i ma być maryjny – uważa ksiądz Kumala. – Więc jeśli ktoś zarzuca naszym wiernym, że są maryjni, to tak, jakby mówił komplement. Marianin nie zgadza się z zarzutami, że polska pobożność maryjna przesłania wiernym Chrystusa, że modlą się do Matki Bożej zamiast do Pana Boga. – Jeśli przyjeżdżają do sanktuarium do Matki Bożej, idą do spowiedzi i na mszę, to zapominają o Chrystusie? Jeśli zmieniają swoje życie pod wpływem pobożności maryjnej, to nie spotykają Chrystusa? – pyta ksiądz Kumala. – Oczywiście, każda forma pobożności, także maryjna, wymaga stałej odnowy i pogłębiania – dodaje.

Z Torunia czy z Lichenia?

– Nasza pobożność maryjna jest taka mamusiowa. Za dużo w niej dewocji – przyznaje franciszkanin Leszek Klekociuk z klasztoru na poznańskim Wzgórzu Przemysła. – Dlatego wymaga pogłębienia.

Poznańscy franciszkanie konwentualni (w czarnych habitach) od ćwierćwiecza organizują Franciszkański Tydzień Maryjny. Początkowo odbywał się w maju, ale kilka lat temu przeniesiono go na wrzesień. W świątyni są wówczas nie tylko nabożeństwa, ale wygłasza się także referaty poświęcone kultowi maryjnemu. – Zależy nam, żeby ludzie coraz więcej wiedzieli o Matce Bożej – mówi ojciec Klekociuk – a zarazem żeby byli na bieżąco z nauką Kościoła na temat kultu maryjnego. Bo najczęściej jest tak, że nawet jeśli ktoś słyszał, że Kościół wydał jakiś dokument na temat kultu maryjnego, to i tak go nie zna. Poprzez Franciszkański Tydzień Maryjny staramy się nie tylko przybliżać miejsca związane z kultem Matki Bożej w kraju i na świecie, ale również prezentować najnowsze dokumenty Kościoła na ten temat.

Częstym gościem Franciszkańskich Dni Maryjnych jest ojciec Celestyn Napiórkowski. Nieraz prezentował kościelne dokumenty o mariologii i edukował wiernych w sprawach kultu maryjnego. Pytany o stan polskiej pobożności maryjnej, ojciec Napiórkowski wzdryga się. – Ale o jaką pobożność chodzi? – odpowiada przewrotnie pytaniem. – Z Tyńca, z Częstochowy, z Torunia, Niepokalanowa, z Lichenia czy ze szlaków pielgrzymkowych? U marianów, franciszkanów, jezuitów, salezjanów? W wydaniu księdza Franciszka Blachnickiego, świętego Maksymiliana, kardynała Stefana Wyszyńskiego, kardynała Karola Wojtyły, Legionu Marii, Rycerstwa Niepokalanej, neokatechumenatu czy Ruchu Światło-Życie? – ojciec Celestyn daje do zrozumienia, że pobożność maryjna jest tak różnorodna, jak różni są ludzie w Kościele.

Franciszkanin cieszy się, że w Polsce dojrzewa świadomość pogłębiania kultu maryjnego. Chwali działalność katedr mariologii na katolickich uniwersytetach. Mówi, że wykonują „pracę nad poprawną mariologią i maryjną pobożnością”. I ceni wydawanie przez Księży Marianów w licheńskim sanktuarium kwartalnika „Salvatoris Mater”. – Usytuowanie redakcji mariologicznego czasopisma naukowego w miejscu pielgrzymkowym, gdzie dominowała pobożność ludowa, wskazuje na godną pochwały świadomość potrzeby teologicznej służby dla zdrowia tej pobożności – mówi ojciec Celestyn.

Marianie wydają też „Zeszyty Maryjne” i organizują w Licheniu cykl rekolekcji o Matce Bożej. – To gigantyczny, godny głębokiego szacunku wysiłek w kierunku pogłębiania pobożności maryjnej w Polsce – nie może się ich nachwalić ojciec Napiórkowski.

A co z pobożnością maryjną w polskich parafiach, w których nie ma wybitnych teologów? – Oczywiście, że trzeba ją pogłębiać i oczyszczać z magicznych elementów czy płytkiego przeżywania, ale to dotyczy całości naszej wiary, a nie tylko czci Matki Bożej – odpowiada ksiądz Kumala.

Artysta u Matki Bożej

Siedem lat temu Władysława i Eugeniusz Okrzosowie z Andrychowa koło Wadowic ufundowali kapliczkę z figurą Maryi. Chcieli podziękować w ten sposób Matce Bożej za cudowne – ich zdaniem – wyzdrowienie pana Władysława z choroby nowotworowej. Stojąca w dolinie między dwoma wzniesieniami kapliczka z granitowych głazów nosi wezwanie Matki Bożej Patronki Uzdrowienia Chorych.

Upodobali ją sobie szczególnie miejscowi artyści: rysują ją, malują, fotografują i piszą na jej temat wiersze. Przy kapliczce powstała specjalna grupa modlitewna (sami wystarali się, żeby biskup poświęcił kapliczkę). Należy do niej Wiesław Adamik, dziennikarz i fotoreporter. Zaczął przychodzić tu z matką, kiedy ciężko zachorował jego ojciec. – Znajdowaliśmy tu duchową pociechę – wspomina.

Co roku kilkadziesiąt osób odprawia tutaj nabożeństwa majowe. Przychodzą codziennie, bez względu na pogodę. Gdy padał deszcz, modlili się pod parasolami. W tym roku nie będą moknąć – przy kapliczce zbudowali zadaszenie. Nie zniechęciło ich nawet to, że rok temu wandale rozbili figurkę Matki Bożej. Kupili nową.

Nie ma kto zrywać kaczeńców
Stanisław Zasada

urodzony w 1961 r. – dziennikarz, reporter, absolwent polonistyki na UMK w Toruniu oraz Polskiej Szkoły Reportażu. Współpracuje m.in. z „Tygodnikiem Powszechnym” i „Gazetą Wyborczą”. ...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze