Czy ściskać dłoń dyktatorom?
fot. xianyu hao / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Jana

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Rozśmieszył mnie wywiad z Aliną Fernandez, córką kubańskiego dyktatora Fidela Castro, opublikowany przy okazji wizyty apostolskiej Benedykta XVI na Kubie. Pani Alina, która uciekła z Kuby w 1993 roku, stwierdziła, że nie wierzy w nawrócenie ojca z jednego prostego powodu: „On się uważa za nieśmiertelnego”. No cóż! To znana przypadłość nie tylko dyktatorów, ale także wielu innych ludzi, którzy postępują tak, jakby mieli żyć na ziemi wiecznie. Tymczasem z cmentarza żywy wrócił jedynie jeden człowiek, niejaki Jezus z Nazaretu, który jest akurat całkowitym przeciwieństwem ziemskich dyktatorów.

Przy okazji papieskiej wizyty na Kubie odżyły dyskusje o tym, jaką postawę powinien przyjąć Kościół wobec różnego rodzaju dyktatur, czy i jakie relacje należy utrzymywać z przywódcami, którzy drastycznie ograniczają wolność obywateli w swych krajach. Czyż wizyta Papieża w takim kraju, jakim jest dzisiaj Kuba, nie stanowi mimo woli jakiejś legitymizacji jego przywódców? Biskup Rzymu ściska dłonie Castro, wymienia z nim pozdrowienia, uśmiechy… Z drugiej jednak strony Papież jedzie do katolików w danym kraju, by ich umocnić i powiedzieć – choćby w delikatny sposób – o prawie do wolności.

Czy wizyta Ojca Świętego w kraju totalitarnym zmniejsza szanse na pozytywne zmiany, czy jest wręcz odwrotnie? Ciekawym przykładem jest historia Carlosa Saladrigasa, kubańskiego biznesmena mieszkającego w Stanach Zjednoczonych. Był on zdecydowanym przeciwnikiem wizyty Jana Pawła II na Kubie w 1998 roku. Uważał, że taka wizyta tylko wzmocni reżim. Dziś przyznaje, że popełnił wówczas błąd. Owoce wizyty Papieża okazały się bowiem pozytywne pod każdym względem. I choć Castro wciąż dzierży władzę, to Kuba zmieniła się trochę na lepsze. My, Polacy, mamy własne doświadczenia i wiemy, że wizyty Jana Pawła II nie legitymizowały komuny, ale – wręcz przeciwnie – miały istotne znaczenie w procesie jej upadku. I jeśli coś wspominamy z niesmakiem, to zaproszenie Kwaśniewskiego do papamobile w 1999 roku, a nie uściski dłoni z generałem stanu wojennego.

Stolica Apostolska ma na względzie przede wszystkim dobro katolików, dlatego nie zaostrza relacji z dyktatorami, aby nie zaszkodzić Kościołom lokalnym, które starają się uczciwie żyć i pełnić swą misję w każdej sytuacji. Nie byłoby mądre, gdyby np. Watykan krytykował wprost prezydenta Łukaszenkę, bo ucierpieliby na tym wierni na Białorusi. Trzeba rozmawiać, niekiedy także ze służbami specjalnymi. Wszak nie sposób zorganizować pewnych wydarzeń religijnych bez tego rodzaju kontaktów. Oczywiście, w konkretnych sytuacjach należy być czujnym, aby nie przekroczyć granicy, poza którą zaczynają się naganna kolaboracja albo naiwne gadulstwo. Co – jak pokazują archiwa IPN – nie zawsze jest łatwe.

Zacytowana na początku Alina Fernandez stwierdziła: „Kiedy byłam nastolatką, bycie katolikiem na Kubie uważano za ideologiczny handicap: musiałeś ukrywać swoją wiarę, aby nie narazić się na prześladowania. Dziś już tak nie jest”. Władze zgadzają się na różne formy publicznego kultu, np. procesje, a w 2010 roku otwarto oficjalnie budynek seminarium, pierwszy od 50 lat. Na ten postęp zwracają uwagę kubańscy biskupi, którzy – z drugiej strony – są niekiedy krytykowani, że nie pełnią „proroczej misji” i nie demaskują jednoznacznie zbrodni ekipy Fidela Castro. Spór o to, jak być Kościołem wobec dyktatury, trwa. Każda ze stron ma poważne argumenty. W każdym razie nie jest to dyskusja akademicka, skoro w ciągu 30 lat trwania rewolucji komunistycznej zamordowano na Kubie lub wypędzono z niej prawie 3,5 tys. księży i zakonnic.

Warto jednak zauważyć, że przed podobnymi dylematami staje Kościół także w krajach demokratycznych. Na przykład w Stanach Zjednoczonych rząd Baracka Obamy usiłuje narzucić sterylizację, antykoncepcję i aborcję jako „profilaktykę zdrowotną”, przysługującą obywatelom na żądanie, a w dodatku pokrywaną w całości z ubezpieczenia, jakiekolwiek by ono było. Problem polega na tym, że w ten sposób zmusza się także katolickie instytucje medyczne, których w Stanach jest wiele, do postępowania niezgodnego z sumieniem katolików. Episkopat amerykański protestuje, gdyż tego rodzaju działania administracji Obamy są w gruncie rzeczy pogwałceniem wolności religijnej. Znaleźli się jednak tzw. liberalni katolicy, którzy z jakichś powodów wspierają Obamę we wszystkim i naciskają na biskupów, aby ci poszli na „kompromis” z władzą, czyli de facto zgodzili się, że aborcja, antykoncepcja itd. są prawami człowieka. George Weigel uważa, że ta sytuacja jest dowodem na „tragiczną rozsypkę nurtu liberalnego w amerykańskim Kościele katolickim”. Czyż analogicznych sytuacji nie obserwujemy w dzisiejszej Polsce?

Czy ściskać dłoń dyktatorom?
Dariusz Kowalczyk SJ

urodzony w 1963 r. – jezuita, profesor teologii, wykładowca teologii dogmatycznej, profesor Wydziału Teologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. W latach 2003-2009 prowincjał Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze