Od lat obserwuję, jak znikają. Potężny prąd spycha ich do czasoprzestrzennych sektorów, w których nie psują ogólnego wrażenia. Na poczty, do aptek, kościołów, na osiedlowe bazarki. I do podmiejskich domów opieki. Są największą grupą uchodźców, bez prawa pobytu w oficjalnym obiegu spraw. Mam na myśli ludzi starszych. Powstrzymuję się przed nazwaniem ich starymi, ponieważ w naszym języku ten przymiotnik nabrał cech obraźliwych. Jak gdyby zaawansowany wiek sam w sobie był nacechowany negatywnie. Żyjemy w kulturze, która starość traktuje niczym afront – przykrą dysfunkcję, która nie powinna się zdarzać. Dlatego z konsekwencją i zaangażowaniem coraz poważniejszych mechanizmów jest z codzienności eliminowana. Słowa „eliminowana” używam celowo. W usuwaniu starości i jej przejawów są metoda, konsekwencja i coraz wyraźniejsza systemowość. Może więc pora nazwać to zjawisko z powagą, na jaką zasługuje, i grozą, jaką budzi. Osoby starsze są największą dyskryminowaną mniejszością naszych czasów. A ironia losu tkwi w tym, że Polacy są jedną ze starzejących się populacji. A więc marginalizując seniorów, zmieniamy własne jutro w koszmar.
Bo przecież starość nas nie ominie, choć trwają igrzyska wiecznej witalności i kampania propagandowa przekonująca, że w sprawie starzenia się mamy wybór. Że możemy z tej fazy życia zrezygnować, po prostu na zawsze, aż do śmierci, by
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń