Odwiedziłem niedawno fabrykę Boeinga w Seattle. W największej podobno na świecie, zadaszonej hali montuje się potężne odrzutowce. Zwiedzający mogą obejrzeć kilka maszyn w różnych fazach montażu. Samoloty przesuwają się w kolejce po drodze w kształcie litery U, a na koniec wyjeżdżają z hali produkcyjnej, kierując się do budynku, w którym są malowane. Jadąc tam, wyobrażałem sobie tysiące ludzi uwijających się przy pracy jak w ukropie. Tymczasem w fabryce panowała sielankowa atmosfera. Obserwowałem człowieka, który odpakowywał zwój kabla z folii. Spokojnie podwiózł sobie wózkiem szpulę na stół, położył, uciął pogawędkę z siedzącym nieopodal kolegą, poszedł poszukać nożyc, znowu porozmawiał, przeciął plastikowe zabezpieczenia, zdjął folię, porozmawiał, poszedł wyrzucić folię do kosza… Nie wiem, co było dalej, bo moja wycieczka opuszczała już balkon nad halą, z którego można było obserwować niespiesznego robotnika. Inni pracownicy działali w podobnym tempie: spokojnie, bez pośpiechu. Nikt nie biegał, nikt nie sprawiał wrażenia zdenerwowanego czy nawet zaaferowanego. Wielu siedzia
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń