Piszę te słowa chyba bardziej do siebie niż do was, bo nie wiem, czy ktoś przetłumaczy je na rosyjski i czy sam zechcę je w Rosji opublikować. Muszę jednak jeszcze raz opowiedzieć samemu sobie, zrozumieć i nazwać to, co do was czuję, pojąć lepiej, kim dla mnie jesteście, zwłaszcza teraz, gdy toczy się wojna. Piszę publicznie, bo może komuś w mojej ojczyźnie moje zmagania z miłością do was pomogą lepiej was zrozumieć, choć nie wiem, czy polubić.
Pokochałem was przez język i literaturę. Tak myślę, bo jak inaczej wyjaśnić to uczucie, które się pojawiło, choć świetnie wiedziałem, że mieszkam wprawdzie w najweselszym, ale jednak w baraku obozu założonego w tej części świata przez hegemoniczny reżim waszego państwa. No i jeszcze historia. Tego wszystkiego kochać się nie dało, ale byli poeci: Achmatowa, Mandelsztam, Cwietajewa. Potem zafascynował mnie Dostojewski, poruszał Bułhakow, śmieszył Jerofiejew, swoimi opowiadaniami zachwycił Czechow. Śpiewałem Okudżawę i nawet do Gorkiego przekonały mnie lekcje mojej ukochanej nauczycielki rosyjskiego. Potem, już w zakonie, świat carskiej Rosji barwnymi wspomnieniami z rodzinnej historii wyczarowywał dla nas ojciec Aleksander Hauke-Ligowski. W Paryżu kochany, stary ojciec Jacques Laval wspominał swojego przyjaciela – księcia Jusupowa, zabójcę Rasputina. To właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że na linii czasu od cara Mikołaja II dzielą mnie tylko dwie osoby: Laval i Jusupow – ja przyjaźniłem się z kimś, kto przyjaźnił się z kimś, kto przyjaźnił się z ostatnim
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń