Zapach pomarańczy. Życie dominikańskie z innej perspektywy
1 Krl 19,4-8 / Ps 34 / Ef 4,30-5,2 / J 6,41-51
Pewien akrobata cyrkowy, dzieląc się doświadczeniem występów na trapezie, wyznał: „Wszyscy mnie oklaskują, bo wydaje im się, że gdy wykonuję te skoki i fikołki, jestem bohaterem. Ale tak naprawdę prawdziwym bohaterem jest ten, który mnie łapie. Jedyne, co muszę zrobić, to wyciągnąć ręce i ufać, że będzie na miejscu, żeby mnie z powrotem podciągnąć”. Akrobaci doskonale wiedzą, że bezpieczne zakończenie imponującego lotu w dużej mierze zależy od tego, czy potrafią w odpowiednim momencie puścić swój drążek. Najpierw muszą zwolnić uchwyt i znaleźć się w pustej przestrzeni. Ufają, że ten ryzykowny manewr zakończy się złapaniem ich dłoni przez silnego partnera.
Taniec na trapezie do złudzenia przypomina nasz kontakt z Bogiem. Tak, jak akrobata w pewnym momencie musi puścić drążek, by pofrunąć do celu, tak chrześcijanin powinien zrezygnować z upartego trzymania się własnego planu na życie, w którym wszystko zostało drobiazgowo ustalone. Do znudzenia powtarzamy sobie, że warto całkowicie powierzyć się Panu Bogu, a w rzeczywistości kurczowo trzymamy się ułożonego przez nas scenariusza. Jak wielką iluzją jest zdolność kontrolowania przez nas rzeczywistości, okrutnie przekonujemy się w chwilach kryzysu. Jezus natomiast mówi: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał”. Jednak żeby Bóg mógł nas pociągnąć w swoją stronę, trzeba najpierw oderwać się od tego, co jest przyziemne: od obaw związanych z przyszłością i niezabliźnionych ran z przeszłości. Nie chodzi o infantylną beztroskę czy wypieranie z pamięci bolesnych zdarzeń. Chodzi o głęboką świadomość, że – bez względu na to, jak trudne i zawiłe jest nasze życie – Bóg czuwa nad każdym naszym ruchem i w odpowiednim momencie złapie nas i pociągnie do siebie. Największe cierpienie nie pochodzi z przykrych doświadczeń, lecz z braku prostej ufności w Bożą opiekę.
Jezus przypomina także, że jest chlebem życia. To zaproszenie do Eucharystii, podczas której pomaga On nam zwolnić uścisk i zachęca do przekroczenia lęków przed skokiem w kierunku Ojca. Chrześcijanin to człowiek, który – jak pisał Hans Urs von Balthasar – „samego siebie raz na zawsze oddał i przekazał na własność Bogu, w nadziei, że gdy szuka Boga, wszystko będzie mu dodane”.
Oceń