Dzieje Apostolskie
Będzie znowu o jezuitach. Proszę o wybaczenie, ale skoro od miesiąca siedzę w Rzymie i obraduję z ponad 200 współbraćmi z całego świata, to chyba można mnie zrozumieć. Wróciłem właśnie z obiadu, który – wraz z pięcioma innymi polskimi jezuitami, delegatami na 35 Kongregację Generalną Towarzystwa Jezusowego – spożyłem z dopiero co wybranym generałem jezuitów, o. Adolfo Nicolásem. Nowy generał to Hiszpan z wieloletnim doświadczeniem azjatyckim. Zna szczególnie dobrze Azję Wschodnią, czyli m.in. takie kraje, jak Korea Południowa i Wietnam, gdzie Kościół dynamicznie wzrasta. Działał na wielu polach: profesor teologii systematycznej, formator i wychowawca jezuitów, przełożony, prowincjał, duszpasterz. Po swoim prowincjalacie przez trzy lata pracował w ubogiej, emigracyjnej parafii w Tokio.
Ojciec Nicolás zaprosił nas na wspólny posiłek, aby lepiej poznać polskich jezuitów. Ciekawe! Bo na przykład „Rzepa”, gdy chciała – z okazji Kongregacji Generalnej – poinformować opinię publiczną o kondycji jezuitów, to zaprosiła do rozmowy red. Pawła Milcarka. Szef „Christianitas” wywiązał się z powierzonego mu zadania znakomicie. Poinformował polskiego czytelnika, że „dla dzisiejszych jezuitów ortodoksja i nauczanie Kościoła stały się w pewnym momencie nieatrakcyjne”. Podzielił się też osobistym, a przez to niezwykle cennym doświadczeniem: „kiedy (…) zderzyłem się z żywymi jezuitami, odniosłem wrażenie, iż niektórzy z nich wręcz wstydzą się swojego dziedzictwa”.
Po zaznajomieniu się z owymi wypowiedziami, nie będąc pewny, z czym rzeczywiście zderzył się red. Milcarek, wyraziłem opinię, że są one głupio złośliwe. Zostałem za to zaszczycony ostrą reprymendą na blogu przywódcy polskich tradycjonalistów. „Jezuici to są tacy »papiści, co są trochę marksiści«” – oznajmił filuternie Milcarek. A jakiś jego fan był łaskaw dopisać komentarz, w którym po wyłuszczeniu, co myśli o stanie jezuitów, stwierdził, że owego stanu „chyba nie zmieni wybór nowego generała, lecz tylko kasata tej zgrai dezerterów”. Ech! Ojciec Generał powinien zaprosić na obiad Milcarka i jego kolegów. Dowiedziałby się wówczas prawdy o sobie i powierzonych mu 20 tys. współbraci.
Tak! Nie trzeba nam jezuickiej propagandy sukcesu, której uległ np. ks. Artur Stopka, kiedy w „Gościu Niedzielnym” pisał: „Szef Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej i Radia Watykańskiego? Jezuita. Słynny Papieski Uniwersytet Gregoriański? Jezuicki. Watykańskie Obserwatorium Astronomiczne? Papieski Instytut Biblijny? Papieski Instytut Orientalny? Jezuickie. Jeden z najstarszych i najbardziej opiniotwórczych katolickich periodyków na świecie »La Civiltà Cattolica«? Jezuicki”. Takie wymienianie szacownych instytucji kościelnych prowadzonych przez jezuitów jedynie zaciemnia oczywistą prawdę, którą red. Milcarek ujął na blogu prosto, od serca: Towarzystwo Jezusowe „zeszło na psy, i bynajmniej nie na »psy Pańskie« (bo to inny charyzmat, dominikański, oczywiście)”. Bracia dominikanie! W was nadzieja, że jak już po raz kolejny nastąpi kasata jezuitów, to znajdę jakiś kąt w redakcji waszego miesięcznika…
By dobić mą jezuicką tożsamość, sięgam po Czarodziejską górę Tomasza Manna. W drugim tomie tej powieści pojawia się niejaki Naphta, jezuita, typ zdecydowanie antypatyczny. Toczy on długie dysputy z sympatycznym panem Settembrinim, masonem rozwijającym wizje lepszego świata. Po jednej z takich dysput Hans Castorp, młodzieniec przysłuchujący się sporom Naphty z Settembrinim, zwierza się temu ostatniemu ze swoich wątpliwości: „Czy jest on [Naphta] jak się należy jako jezuita – to mi chodzi po głowie. Mówił takie rzeczy, pan wie, co mam na myśli – o nowoczesnym komunizmie, o proletariacie, który szuka Boga i nie powinien cofać się przed krwią […]. Czy tak można? Czy ma to aprobatę jego przełożonych? Czy się zgadza z nauką Rzymu, dla której zakon ten, o ile mi wiadomo, intryguje na całym świecie? Czy to nie jest stanowisko – jak to się mówi? – heretyckie, odstępcze, niepoprawne”. Naphta kończy źle. Wyzywa Settembriniego na pojedynek. Settembrini przyjmuje wyzwanie, ale w swej szlachetności oddaje strzał w powietrze. Na co Naphta, sycząc „Ty tchórzu!”, strzela sobie w głowę. Można by go wręcz uznać za symbol kasaty (autokasaty), czyli tego, co zgodnie z postulatem internauty ze stron „Christianitas”, powinien zrobić każdy członek „zgrai dezerterów”.
Nowy generał Adolfo Nicolás najwyraźniej nie przejmuje się tego rodzaju postulatami, bo podczas swej pierwszej generalskiej homilii mówił tak: „W tych dniach czasopisma, dzienniki żonglują pewnymi wyrażeniami: »czarny papież«, »biały papież«, władza, spotkania, dyskusje, ale to wszystko jest bardzo powierzchowne, wręcz nierealne. To jest pokarm dla tych, którzy uwielbiają politykę, nie dla nas. Izajasz nam mówi: służba podoba się Bogu. Tylko służba się liczy. Służyć Kościołowi, służyć światu, służyć ludziom, służyć Ewangelii”.
Oceń