Stół zastawiłam pasztetami, śledziami i ciastem. Ułożyłam serwetki w trójkąty, wychuchałam kieliszki, nasadziłam pomarańczom goździkowe uśmiechy i zawiesiłam ostatnią bombkę na jedynej już samotnej gałązce świerkowej choinki. A potem, mieszając w garnku, zadumałam się nad przedświątecznym barszczem.
Za chwilę do domu wpadną skłębieni i objuczeni przyjaciele, ich przyjaciele i bliscy, dzieci i psy. Na łóżku wyrośnie sterta płaszczy i toreb, będziemy gadać jeden przez drugiego, pokrzykiwać przyklejeni do kanap i ścian. Największy ścisk zrobi się – oczywiście – w kuchni, a najgorętsze dyskusje wybuchną – to jasne – w korytarzu, wśród ramion opartych o futryny i kieliszków wina wirujących w powietrzu tym szybciej, im gorętsze argumenty. Zabraknie widelców, nigdy noży. Jajka znikną z półmiska jako pierwsze, sery – jako ostatnie. Ciasto z bezą zbierze najwięcej komplementów.
Pośmiejemy się, zagłuszając amerykańskie piosenki świąteczne. Nadrobimy zaległości, odkurzymy więzi trzymające nas jako tako razem w świecie, który stara się odebrać trwałości prawie całą wartość. Zakołyszemy się przez chwilę jak zbiorowisko koralowców, pooddychamy wspól
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń