Po co światu mnich?
niewiele biblijnych obrazów rozpala naszą wyobraźnię tak bardzo, jak wizja sądu ostatecznego. Kultura masowa garściami eksploatuje ten temat, zalewając ziemię topniejącymi lodowcami, niszcząc ją uderzeniem komety, wojną atomową lub buntem maszyn. A przecież apokalipsa może wyglądać inaczej. Ci, którzy czekali błyskawic i gromów, mogą poczuć się zawiedzeni, nie wierząc, że „staje się już”, jak pisał Czesław Miłosz w swojej Piosence o końcu świata.
W Ewangelii czytamy, że koniec jest pewny, ale nie pada tam żadna konkretna data. Sam Chrystus, mówiąc o sądzie ostatecznym, używa przypowieści, w której ważniejsze od pytania o znaki zewnętrzne jest to, czy kochaliśmy nagich, spragnionych, więźniów i przybyszów.
O tym wszystkim piszemy w tym numerze miesięcznika. Próbujemy pokazać, że ponowne przyjście Chrystusa nie będzie dziełem zniszczenia czy wylaniem na ludzi nagromadzonej przez wieki złości, lecz raczej lekiem na ranę grzechu, którą każdy nosi w sobie. Będzie to zmiana niedoskonałego świata w rzeczywistość doskonałą, ostateczne zamknięcie historii i wskrzeszenie naszych ciał po to, byśmy doświadczyli spotkania z Pełnią Życia. Wszak dla nas, chrześcijan, koniec będzie tak naprawdę początkiem.
Życzę Państwu owocnej lektury i liczę na to, że nieznacznie zmieniony w formacie miesięcznik będzie dla Państwa także w tym roku inspiracją w wierze.
Dziękujemy Muzeum Narodowemu w Gdańsku za pomoc w wydaniu reprodukcji obrazu Sąd Ostateczny Hansa Memlinga, którą dołączamy do papierowej wersji miesięcznika.
Oceń