Nie chodzi o to, byśmy zaczęli myśleć tak samo, lecz byśmy różnice potrafili artykułować i przyjmować w sposób cywilizowany.
Nie umiemy rozmawiać. W tym dramatycznym zdaniu pierwsza osoba liczby mnogiej nie jest retorycznym ornamentem. Widzę, jak moje umiejętności rozmowy cofają się z każdym miesiącem coraz bardziej. Jak uwstecznia się moja ciekawość drugiego człowieka, tolerancja dla odmienności jego poglądów, cierpliwość do tłumaczenia mu łagodnie, dlaczego się z nim nie zgadzam. Spada ufność w to, że nasza wymiana zdań nie zamieni się, raczej wcześniej niż później, w wymianę inwektyw. Mam dość doszukiwania się we mnie niskich pobudek lub niskiego IQ. Pogłębia się moja alergia na przypisywanie mi opinii, których nigdy nie głosiłem, sympatii, których nie odczuwam, i win, których – jeśli moje sumienie nie jest już zupełnie martwe – nie popełniłem. Zniechęca mnie kolejne potwierdzenie faktu, że każdy system twierdzeń opiera się na aksjomatach, których udowodnić niepodobna: jeśli orientuję się, że aksjomaty przyjmowane przez adwersarza i przeze mnie się różnią, szkoda mi czasu na jałowe przeciwstawianie wiary wierze. Nie chce mi się tłumaczyć, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Nie umiem odnaleźć nadziei, że z następnej próby dyskusji wyniknie coś więcej niż kolejny wrzód na żołądku, ani nawet, że choćbym wskrzesił w sobie gotowość do oglądania jakiegoś problemu z wielu stron, odpowie mi podobna gotowość; doświadczenie uczy, że deklarując ograniczony ogląd danej kwestii, usłyszę jedynie, że w istocie mój ogląd jest ograniczony, w odróżnieniu od mojego adwersarza, który posiadł na ten temat wiedzę kompletną.
Niebezpieczny bliźni
Któż z nas nie podpisałby się pod tą ponurą deklaracją? Co do mnie, spisuję ją, wiedząc (naturalnie), że zostanie wykorzystana przeciwko mnie. „O, właśnie, tak wygląda wasz dialog i tolerancja dla inaczej myślących!”. A przecież zdawało mi się, że przez lata pracowałem na rzecz dialogu. Tak jak przykazał ks. Tischner: „Dialog oznacza, że ludzie wyszli z kryjówek (…) W pierwszym słowie dialogu kryje się wyznanie: …z pewnością masz trochę racji. Z tym idzie w parze drugie, nie mniej ważne: z pewnością ja nie całkiem mam rację”. Skończyło się. Finita la commedia. Chowam się do swojej kryjówki; świat zrobił się zanadto niebezpieczny. Bliźni stał się zanadto niebezpieczny.
Ta sytuacja niepokoi mnie co najmniej z trzech powodów.
Pierwszy: zdaję sobie przecież sprawę, że w rezultacie otaczam się jedynie ludźmi, z którymi się zgadzam. Na krótszą metę to bardzo krzep
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń