fot. Jessica S. Irvin / Unsplash

Każda moja decyzja w ciągu życia wpływa na to, jakie będzie rozstrzygnięcie. Każdy mój wybór kształtuje moją zdolność rozpoznania Chrystusa w chwili ostatecznego spotkania.

Rozmawiają chrystolog ks. Grzegorz Strzelczyk i Roman Bielecki OP

Roman Bielecki OP: Kiedy się skończy świat?

ks. Grzegorz Strzelczyk: Nie wiadomo. Jezus jako człowiek też tego nie wiedział.

To my tak sobie mówimy jako księża.

Nie, to mówi Jezus w Ewangelii: „O dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec” (Mk 13,32). To jedyny moment, kiedy Jezus wprost twierdzi, że czegoś nie wie. Ojcowie Kościoła nie wypracowali jasnego rozróżnienia pomiędzy boską i ludzką wiedzą Chrystusa, próbowali to jakoś obejść, bo bali się przypisać Mu ignorancję. Pisali na przykład, że On tak naprawdę wie, ale ukrywa to przed nami.

Może świat będzie istniał bez ludzi?

Raczej nie. Skoro początek był ze względu na człowieka, to koniec też będzie dotyczył ludzi. Do nich Chrystus ma powrócić.

Przypuśćmy jednak, że wzrośnie temperatura na Słońcu i Ziemia zostanie spalona.

Jest to możliwe. Pytanie, czy to będzie moment ponownego przyjścia Chrystusa.

Może będzie?

Opisy tego wydarzenia są symboliczne i na podstawie tekstów biblijnych nie jesteśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy będzie to wydarzenie duchowe, które wpłynie na materię, czy od razu duchowo-materialne.

To jakie mamy dane na temat końca świata?

Tylko i wyłącznie to, co jest napisane w Nowym Testamencie.

A co z nauczaniem proroków i zapowiedziami dnia sądu Bożego?

Eschatologia żydowska mówiąca o rzeczach ostatecznych zakładała, że moment przyjścia Mesjasza będzie momentem sądu, chwilą zakończenia jednego etapu historii i przejściem do nowego. To miał być Dzień Jahwe – moment triumfu Izraela. Wiemy, jak się to skończyło. Mesjasz przyszedł, ale nie został rozpoznany. W związku z tym wszystko, o czym czytamy na ten temat w Starym Testamencie, należało odczytać na nowo.

Lepiej by było, gdybyśmy znali datę końca. Wszyscy byśmy się nawrócili.

Myślę, że chodzi o wolność. Gdybyśmy znali datę swojej śmierci, to w istotny sposób wpłynęłoby to na nasze życie.

To chyba dobrze?

Nie wiem, czy Panu Bogu chodzi o tak silny bodziec motywujący. Raczej zależy Mu na tym, żeby człowiek kochał, nie będąc przymuszony perspektywą zbliżającego się sądu.

W takim razie po co to nerwowe powtarzanie: „Czuwajcie!”? Z jednej strony wolność, z drugiej jednak straszak, że jeśli nie czuwamy, to źle.

W liturgii wszystkie teksty dotyczące końca czytamy prawie w jednym momencie – w czasie kilku tygodni listopada i grudnia – i wtedy nieustannie oczekujemy. Potem nam jakoś przechodzi i przestajemy. Oczywiście znajdziemy w Ewangelii wezwania do oczekiwania połączone z zapowiedzią sądu. Tak jest u św. Mateusza. Ale już w redakcjach św. Jana, Łukasza czy Marka nie jest to tak uwypuklone.

Gdyby to nie było ważne, nie zwracalibyśmy na to uwagi.

Zgoda, tylko kto pisze Ewangelię? Ludzie, którym zabrano Pana Młodego, a którzy pamiętają, jak z Nim było dobrze. Pragnienie, żeby On powrócił, jest wśród nich bardzo żywe. W porównaniu do pierwszych wspólnot chrześcijańskich nasze wyobrażenie końca i jego skutków bywa zupełnie inne. Przez całe wieki straszyło się w Kościele sądem i potępieniem. To był sposób na wychowanie moralne, bo niewiele więcej działało. Trudno się dziwić, że dziś na hasło „sąd” nikt nie reaguje radością.

A mógłby inaczej?

Jeżeli miałby silniejsze doświadczenie miłosierdzia, czyli tego, że Bóg przebaczył mu grzechy, to śpiewałby z nadzieją „Maranatha – Przyjdź, Panie Jezu”, bo wiedziałby, na Kogo czek

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Wielki dzień powszechnego wstydu
ks. Grzegorz Strzelczyk

urodzony w 1971 r. – prezbiter archidiecezji katowickiej, doktor teologii dogmatycznej, były członek Zarządu Fundacji Świętego Józefa KEP (2020-2023)....

Wielki dzień powszechnego wstydu
Roman Bielecki OP

urodzony w 1977 r. – dominikanin, absolwent prawa KUL i teologii PAT, kaznodzieja i rekolekcjonista, od 2010 redaktor naczelny miesięcznika „W drodze”, były Prowincjalny Promotor Środków Społecznego Przekazu (2018-2022), autor wielu wywiadów, recenzji filmowych i literackich...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze