Dzieje Apostolskie
Mi 5,1-4a / Ps 80 / Hbr 10,5-10 / Łk 1,39-45
Maryja zaraz po tym, gdy po zwiastowaniu poczęła Syna Bożego, udała się w góry do swojej krewnej Elżbiety. Bibliści twierdzą, że jej podróż mogła trwać kilka dni. Kiedy spotkała się z Elżbietą, Jezus rozwijał się w łonie Matki najwyżej od tygodnia. Współczesna medycyna mogłaby policzyć, ile miał wtedy komórek. Był jeszcze bardzo malutki, ale nie ma wątpliwości, że już wtedy był człowiekiem, więcej, zarazem Bogiem i Człowiekiem. Wrażliwość Elżbiety na Boga oraz jej świadectwo rozwiewa związane z tym wątpliwości. Duch Święty ją napełnił i w krewnej rozpoznała Matkę swego Pana. Na wizytę niezwykłych gości zareagował również o pół roku starszy od Jezusa, ale także jeszcze nienarodzony Jan, o którym wtedy nawet jego własna matka nie wiedziała, że będzie Chrzcicielem. Jego także napełnił Duch Święty i zaczął okazywać radość, co Elżbieta potwierdziła słowami „z radości poruszyło się dzieciątko w mym łonie”. Fascynujące, że tam, gdzie nasza cywilizacja widzi dzielące się komórki, św. Elżbieta rozpoznaje Boga Człowieka. Współczesnemu człowiekowi przesunął się zakres wrażliwości z „Bóg – człowiek” na „człowiek – przyroda”. Radar cywilizacji coraz trudniej rozpoznaje Boga, często Bóg wypada poza jego skalę. Media pokazują nam zło i jego działanie, a my się przestrajamy i także wokół siebie dostrzegamy zło. Coraz trudniej zauważyć dobro. Jednak św. Paweł mówi, że gdzie pojawiło się zło i grzech, tam jeszcze bardziej rozlała się łaska.
Św. Elżbieta uczy niezwykle ważnej i coraz rzadszej umiejętności dostrzegania dobra i Boga wokół siebie i w świecie. Brak tej umiejętności, która jest łaską, musi nieuchronnie pchać w pesymizm i depresję. Oprócz tej wrażliwości na Boga Elżbietę cechuje wdzięczność: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie!”. Elżbieta nie tylko dostrzega Boga, ale odbiera to jako łaskę i obdarowanie, na które nie zasługuje. W encyklice o eucharystii Jan Paweł Wielki porównuje Maryję oczekującą Dziecka do tabernakulum. Adorując Chrystusa w tabernakulum czy uczestnicząc w eucharystii, jesteśmy w podobnej sytuacji, co Elżbieta. Wdzięczność jest konieczna do przeżywania eucharystii, która jak mówi sama jej grecka nazwa, jest „dziękczynieniem”. W eucharystii zatem biorą udział ci, którzy są wdzięczni.
Przy stole wigilijnym warto sobie uświadomić te dwie głęboko chrześcijańskie cechy: umiejętność dostrzeżenia Boga w świecie i w drugim człowieku i wdzięczność za to dobro Bogu i chociażby najbliższym.
Oceń