Gdybym uznał, że nie jestem zdolny dochować wierności, właściwie nie można mi zaufać. Nie można mi niczego ważnego i wartościowego powierzyć, nie można się przede mną odsłonić, nie można przy mnie być sobą. Zagrażam zdradą.
Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską” – wszyscy znamy słowa tej przysięgi. Wielu ślubowało, inni byli świadkami takiego ślubowania w kościele. Jeszcze inni – duchowni – „udzielali ślubu”, choć wiemy z teologii, że to nie ksiądz, a małżonkowie nawzajem udzielają sobie tego sakramentu.
Nie jest moją intencją komentowanie tutaj sensu i teologii małżeństwa. Wspominam małżeńską przysięgę dlatego, że jest to dla wielu z nas jedyna i najważniejsza okazja, gdy wypowiadamy na głos lub słyszmy słowo „wierność”. Wierność jest podstawą małżeństwa i wszystkich relacji przyjacielskich, miłosnych, intymnych, w których w końcu pojawia się oczekiwanie wyłączności. Nie jako ograniczenie, ale jako mniej lub bardziej zwerbalizowana deklaracja, że chcemy wspólnie się troszczyć o „my”, które powstało, które się rozwija i potrzebuje troski, bo chce rosnąć, angażując każde z nas. Chcemy to chronić jako nasze. Niewierność, sprzeniewierzenie się wymaganiom tego budującego się „my” nazywamy wprost zdradą. Źle tolerujemy zdrajców: związku, rodziny, firmy, państwa. Zdrada jest dla większości z nas dyskwalifikująca. Trudno ją przebaczyć, jeszcze trudniej o niej zapomnieć.
Zde-maskowani
Wierność to nie tylko związki i relacje miłosne. Być blisko, dochować wiary, dotrzymać danego słowa, przechować dziedzictwo, wywiązać się z odpowiedzialności i zobowiązań, nie zawieść w chwili próby. Wszędzie tam, gdzie się pojawia relacja – pojawia się wspólne dobro. To, które już między nami jest, które powstało jako nasz wspólny dorobek, ale także – a może przede wszystkim – to, które przeczuwamy jako potencjał przyszłości. To właśnie dobro domaga się zaangażowania i wierności. To jego nie wolno zdradzać. Każe nam pilnować prawdy o „ja”, „ty” i „my”: pamiętać, strzec, czuwać, tak jak Wierna rzeka w powieści Stefana Żeromskiego z 1912 roku. Wszystko się zmienia, ona sama także – ale pozostaje wierna, jest świadkiem, powiernikiem prawdy, dobra i innych wartości ważnych dla żyjących w jej kręgu bohaterów. Taka wierność jest trudniejsza niż tylko zachowanie wyłączności w związku. Dlatego ludzie wszystkich zawodów, którzy w szczególny sposób służą człowiekowi i jego dobru, podlegają obowiązkowi ślubowania. Lekarze, żołnierze, księża, prawnicy, parlamentarzyści przysięgają – na honor, sztandar, kodeks etyczny, konstytucję. Ufamy im w sposób szczególny, oczekujemy więc szczególnej wierności: wartościom, zasadom i standardom.
Daje do myślenia, że wszystkie osoby, które zapytałem, czym jest dla nich wierność, odpowiedziały – po chwili zmieszania i zaskoczenia – że nie jest to wcale taka oczywista sprawa: „Wierność? – no wiadomo, żeby nie zdradzać”.
Dla zaprzyjaźnionych księży – a niektórzy z nich to dość dobrze wykształceni teologowie – miałem nieco trudniejsze pytanie. Czy w słowach małżeńskiej przysięgi „nie zdradzać” jest zawarte w ślubowaniu wierności czy może w uczciwości małżeńskiej? Po co ślubować wierność i uczciwość, skoro wszyscy podlegamy przykazaniu „Nie cudzołóż”? Czy może oba te śluby i przykazanie mówią
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń