Nerw święty. Rozmowy o liturgii
Lb 6,22-27 / Ps 67 / Ga 4,4-7 / Łk 2,16-21
Zgodnie z prawem mojżeszowym każdego nowo narodzonego chłopca ósmego dnia po przyjściu na świat należało obrzezać i nadać mu imię. Tym naturalnym czynnościom (obrzezanie podyktowane było m.in. względami higienicznymi) Pismo Święte nadało głębszy sens. Wyrażają go dwa pojęcia: przymierze i błogosławieństwo.
Znak obrzezania wskazywał na przynależność do ludu Bożego. Krew obrzezania stawała się krwią przymierza (Wj 4,26). Podobnie jak po krwi znaczącej odrzwia i progi domów w Egipcie w noc paschalną (Wj 12,13), tak po znaku obrzezania Bóg rozpoznawał, kto do Niego należy. Później, w czasie powstania machabejskiego, gdy hellenistyczne władze zabroniły obrzezania, stało się ono wyraźnym symbolem wyboru Boga wbrew prześladowcy. Wyboru, który mógł kosztować życie.
Z kolei imię w tradycji biblijnej poza identyfikacją związane było z błogosławieństwem. Jeśli zajrzymy do Księgi Rodzaju, znajdziemy mnóstwo wyjaśnień, dlaczego dany bohater otrzymuje takie, a nie inne imię. Miało ono nie tylko wyrażać jego cechy charakteru czy powołanie, ale było też wezwaniem do Boga, aby czuwał nad tym dzieckiem, wspierał je i błogosławił.
Święty Paweł, tłumacząc, dlaczego wyznawcy Chrystusa nie muszą się już poddawać fizycznemu obrzezaniu, pisze o obrzezaniu duchowym, zapowiadanym przez proroków jako „obrzezanie serca” (Jr 4,4). Zanurzeni w wodach chrzcielnych zwlekliśmy z siebie starego człowieka (Kol 2,11n). Związaliśmy się z Bogiem już nie przez odcięcie kawałka skóry, ale przez uśmiercenie w sobie starego, grzesznego człowieka, aby w Chrystusie odrodzić się do nowego życia.
Słysząc dzisiejsze czytania, warto wrócić do swojego chrztu. To wtedy Bóg zawarł z nami przymierze i wypowiedział swoje błogosławieństwo. Ono nas nie opuszcza. Czasem tylko trzeba sobie o nim przypomnieć. I podziękować. To chyba najlepszy sposób, by wejść w nowy rok.
Oceń