Prawo do odmowy
fot. denys nevozhai / UNSPLASH.COM

Im większy będzie społeczny nacisk wywierany w różnych środkach przekazu, by wyrażać zgodę na pobieranie organów, tym większy może być – paradoksalnie – opór przeciwko wyrażaniu takiej zgody.

Człowiek żyje, posiadając ciało. Niby banalne, a przecież frapujące… Rozpoznajemy się poprzez cielesność, kochamy się poprzez cielesność, przez cielesność cierpimy, umieramy też przez cielesność. Kiedy ktoś dotyka naszego ciała, mówimy, że dotyka nas. Posiadanie ciała to jednak zupełnie inny typ własności niż ten, który odnosimy do pozostających w naszym posiadaniu przedmiotów, względnie międzyludzkich relacji, które też przecież nazywamy swoimi. Książka jest moja, mogę z nią zrobić, co mi się żywnie podoba. Przyjaciel jest mój – pozostaję z nim w specyficznej więzi, co nie znaczy, że stanowi moją własność. Ciało jest moje, bo jest mną – pozbycie się ciała oznacza kres istnienia. Ciała nie można odrzucić jak nietrafionego prezentu. Mając zatem na uwadze wszystko, co moje, cielesność jawi się jako szczególnie cenna. To własność – powtórzmy raz jeszcze – tak bliska mnie, że bez niej po prostu mnie nie ma (dysponowanie nią pozostaje zatem ograniczone), a równocześnie własność, która nie została przeze mnie w żaden sposób nabyta.

Czy można się tą własnością podzielić? Stawiam to pytanie w kontekście dyskusji nad pozyskiwaniem organów do transplantacji, a koncentruję się na specyfice posiadania przez człowieka cielesności, ponieważ to owa specyfika wydaje się decydująca dla normatywnych rozstrzygnięć w transplantologii. To ona właśnie decyduje o tym, że pozyskany do transplantacji organ (czy to od żyjących, czy od zmarłych) może być jedynie darem, a do otrzymania daru nikt nie może sobie rościć prawa. Nie ma też obowiązku bycia darczyńcą. Dar jest dany wolno i na dodatek bezinteresownie. Inaczej nie jest prawdziwym darem. Problemów moralnych dyskutowanych w kontekście transplantologii jest znacznie więcej, nie dyskutowalibyśmy o nich, gdyby nie zaakceptowana uprzednio możliwość daru…

Lek „z darów”

Medycynę transplantacyjną od innych działów medycyny odróżnia zasadniczo charakter podstawowego „lekarstwa”. Nie jest nim wyprodukowany przez firmę biotechnologiczną specyfik, ale organ podarowany choremu biorcy przez dawcę. Dawca, a konkretnie jego organ, staje się kolejnym i na dodatek niezbędnym elementem procesu terapeutycznego. Możemy mieć wybitnych, światowej sławy transplantologów, miejsca w szpitalach, potrzebne kwoty pieniędzy na operacje z NFZ (co brzmi zgoła nierealistycznie), a i tak nie uratujemy życia osobom oczekującym na przeszczep, kiedy nie znajdą się dawcy. Winny nie będzie system, ale brak dawców. Kogo jednak konkretnie można uznać za winnego? Obwinianie zmarłych jest bez sensu, ponieważ już nie istnieją. Obarczanie winą żywych za to, że zrezygnowali ze spieszenia z pomocą potrzebującym miałoby sens, pod warunkiem że wyrażenie zgody na pobranie tkanek lub organów – za życia lub po śmierci – jest ich obowiązkiem. Czy jednak taki obowiązek rzeczywiście istnieje?

Pomyślmy – ilu chorych na białaczkę można by uratować, gdyby każdy potencjalny dawca, czyli każdy dorosły człowiek, któremu pozwala na to zdrowie, zgłosił się jako dawca do banku szpiku? Ilu ludzi, którzy zmarli z powodu krańcowej niewydolności nerek, mogłoby dzisiaj żyć, gdyby nikt z żyjących nie sprzeciwiał się pobraniu po śmierci swoich nerek d

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Prawo do odmowy
prof. Barbara Chyrowicz SSpS

urodzona 25 marca 1960 r. w Katowicach – polska zakonnica Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego (werbistka), dr hab. filozofii, etyk i bioetyk, profesor nauk humanistycznych. Kierownik Katedry Etyki Szczegółowej...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze