Ewangelia według św. Marka
Kpł 19,1-2;17-18 / Ps 103 / 1Kor 3,16-23 / Mt 5,38-48
Słowa, które Bóg dziś do nas mówi, budzą więcej niepokoju, niż dają pociechy: „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty! Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski!”. Bóg daje nakaz, a więc z nakazu nas rozliczy. Co więcej, nakaz ten nie jest możliwy do spełnienia, więc dość cynicznie sobie z nami postępuje. Ponadto znajdowali się już tacy, którzy chcieli być jak On, ale nie skończyło się to najlepiej ani dla nich, ani dla nas, którzy odczuwamy skutki przerostu ich ambicji. A jednak muszę przyznać, że mimo tych trudności wezwanie Boga mnie ekscytuje.
Dlaczego? Bo widzę dziś w Nim nauczyciela, który chce rozbudzić moje marzenia. Jeden z moich współbraci wskazał mi niedawno dwie cechy dobrego wychowawcy, duszpasterza czy nauczyciela: dawać nadzieję i uczyć umierać. Widzę dziś Boga, który chce, żebym marzył, który podsyca ambicje, uczy wznosić głowę ponad przeciętność i daleko patrzeć, ale jednocześnie wymaga pracy, cierpliwości i trzeźwego stąpania po ziemi. „Bądź święty, bo Ja jestem święty” to wezwanie, by marzyć. I nie trzeba tu wcale mnożyć naszych marzeń. Wystarczy marzyć niewiele, ale o rzeczach wielkich, o rzeczach wychodzących poza horyzont, którego dotychczasowe marzenia nie miały odwagi przekroczyć. Czy nie jest to jednak bujanie w obłokach, pusta gadanina, słowa bez pokrycia? „Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” to nie tylko wezwanie. W tych słowach kryje się obietnica, a Bóg nie puszcza słów na wiatr. Zatem wielkie marzenia niosą nadzieję. Miej odwagę marzyć i cierpliwie umieraj dla wielkich marzeń, a marzenia będą stawać się życiem.
Dlaczego wezwanie Boga mnie ekscytuje, a nie przeraża? Bo On wcale się nie dopomina, bym podjął się nowej aktywności. Chodzi Mu raczej o to, bym inaczej na siebie popatrzył. „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty” to szkoła patrzenia, patrzenia na siebie. Przez chrzest złączyliśmy się ze wspólnotą świętych. W czasie chrztu ksiądz prosił Boga, by nas uczynił „swoją świątynią i mieszkaniem Ducha Świętego”. Człowiek – święte mieszkanie świętego Boga. Nie widać tej świętości? No właśnie, Bóg dziś wyraża swoje pragnienie, bym w końcu ją zauważył. Dostrzec, kim jestem, i stać się tym, kim już jestem.
Wielu jest nauczycieli wychowanych w szkole Mistrza z Nazaretu, w szkole marzenia i szkole patrzenia. Dziś przychodzi mi na myśl biskup Hippony. Zwracał się on do Boga tymi słowami: Byłeś bardziej wewnątrz mnie niż to, co we mnie było najbardziej osobiste, a zarazem, wyżej nade mną, niż mogłem myślą sięgnąć kiedykolwiek (intimior intimo meo et superior summo meo). Szkoła patrzenia na siebie i szkoła marzenia o rzeczach największych.
Oceń