„Na co czekamy zebrani na placu?
Na barbarzyńców. Mają dzisiaj wejść”.
Tak pisał Kawafis przed stu laty, ale pytanie: „wejdą czy nie wejdą?”, ciągle pozostaje aktualne. 1 stycznia brytyjscy dziennikarze zjechali tłumnie na Heathrow, by stawić czoło hordom Rumunów, którzy mieli zalać królestwo. Bo trzeba wiedzieć, że współcześni barbarzyńcy najeżdżają nas za pomocą różnych środków transportu: autobusem z Ukrainy, pontonem z Afryki albo samolotem z miasta Tirgu Mures. Samolot nie był pełny, a większość ze 140 pasażerów to byli Rumuni, którzy od dawna mieszkają w Wielkiej Brytanii i wracali do pracy po świętach.
Ostatecznie udało się złapać jednego barbarzyńcę, niejakiego Victora Spiresau, lat 30, który przyjechał do umówionej wcześniej pracy w myjni samochodowej, ale miał nadzieję, że wkrótce uda mu się załapać do budowlanki, gdzie można zarobić nawet i 10 funtów za godzinę. Pan Spiresau został podjęty kawą przez posła z Izby Gmin, który też przyjechał na lotnisko zobaczyć barbarzyńców. Podczas miłej pogawędki Rumun wyjaśnił, że nie chce się osiedlać w Anglii, bo Anglia jest droższa niż Rumunia. On chciałby tylko zarobić na odnowienie domu i wrócić do żony na wieś.
Oczywiście nikt mu nie wierzy. Politycy, a za nimi media, tak zastraszyli rodaków przez ostatni rok,
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń