Piszę ten felieton z łodzi, która się unosi na ciepłych falach Morza Andamańskiego – to kolejny rejs ku szczęściu. Tajlandia. Płyniemy, żeby odpocząć, pomyśleć, porozmawiać, poszukać pomysłów na siebie i świat, zrestartować się i oczyścić z tego, co się do nas przykleiło i obciąża – umysł, serce, relacje, kalendarz.
Oczywiście szukamy także tych najprawdziwszych i najprostszych przyjemności – ciepła, słońca, widoków, egzotycznej przyrody, piasku pod stopami, smacznej kuchni, uśmiechu, wspólnego gadania do rana o wszystkim i o niczym, dzielenia się wspomnieniami, wrażeniami i planami. W końcu to urlop. A styczniowy urlop w ciepłym kraju to przecież luksus, który trzeba docenić i dobrze wykorzystać.
Przy okazji takiego właśnie urlopu na egzotycznej plaży miałem kiedyś przygodę, którą dobrze zapamiętałem. Przez kilka pierwszych dni w tropikach, kiedy już po późnym śniadaniu, około 11 mościliśmy się na plaży, podpływał lokalny rybak w kultowo wyszykowanej łodzi, próbując namówić nas do wyprawy wędkarskiej na pełne morze. Oczywiście odmawialiśmy, bo przecież właśnie się rozsiedliśmy na leżakach, pod parasolami, z książką i pewnie drinkiem. A ponieważ nawet na wakacjach nie opuszczał mnie biznesowy temperament konsultanta, który wszystko chce optymalizować, postanowiłem nieborakowi doradzić:
– To nie jest właściwa strategia. Niech pan tu przyjedzie wieczorem, zrobi zapisy, pobierze za bilety, a wtedy będziemy
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń