Może to kwestia wieku, ale coraz trudniej przychodzi mi zaczynać nowy rok z uśmiechem na ustach i przekonaniem, że na pewno będzie lepiej. Żyjąc już trochę na tym świecie, nie raz miałem okazję się przekonać, że refren z kabaretu Olgi Lipińskiej: „Co się polepszy, to się popieprzy, dwa kroki w górę – trzy kroki w dół”, dość dobrze, choć na frywolną nutę, oddaje rzeczywistość.
W sylwestrową noc obejrzałem wraz z braćmi film, który jak ulał pasował do moich noworocznych nastrojów. Wybraliśmy go dość przypadkowo, dopiero później się dowiedzieliśmy, że w tym czasie była to jedna z najpopularniejszych produkcji, o której dużo mówiono i pisano – Nie patrz w górę w reżyserii Adama McKaya z doborową obsadą aktorską. Szczerze powiedziawszy, gdyby nie nazwiska reżysera i aktorów oraz gdybym nie obejrzał tego obrazu do samego końca, mógłbym pomyśleć, że jest to jakiś niezbyt udany debiut lub produkcja noworoczna, która ma przyciągnąć przed ekrany wielbicieli kinowych gwiazd i napełnić kieszenie producentom. Bo w istocie jest to film zbudowany w szczególny sposób. Zapowiada się jako katastroficzny i od razu rozczarowuje ogranym motywem: dwójka naukowców odkrywa, że Ziemi zagraża ogromna kometa. Zawiadamiają o tym Biuro Koordynacji Obrony Planetar
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń