Nie wystarczy przyjąć chrzest, usiąść wygodnie w fotelu i żyć w przekonaniu, że mamy już wykupioną polisę na życie wieczne. Chrzest to początek współpracy z łaską Bożą.
Rozmawiają Dominik Jurczak OP i Arkadiusz Wojtas OP
Niektórzy mówią, że rocznicę chrztu powinniśmy świętować tak samo uroczyście jak swoje urodziny. Czy rzeczywiście chrzest jest aż tak ważny?
Świętowanie urodzin to coś stosunkowo nowego. W historii chrześcijanie świętowali narodziny dla nieba, czyli moment śmierci. I gdy na życie spojrzymy z takiej perspektywy, to nabiera ono innego wymiaru. Dokładnie tak jest – chrzest poszerza horyzonty, radykalnie zmienia nasze życie.
A czym jest chrzest?
Zanurzeniem w tajemnicę Chrystusa i narodzinami do nowego życia.
Brzmi to bardzo obiecująco…
Dostajemy drogocenną perłę, talent, z którym albo możemy coś zrobić, zainwestować w coś, albo przeciwnie – możemy go stracić.
Czy jednak to nowe życie, ten nowy początek, rodzenie się na nowo – nie przydałoby się bardziej ludziom dorosłym? Komuś, kto już ma się od czego odwracać. Chodzi mi o różne złe decyzje, nietrafione wybory, grzechy, które popełniamy. Papież Franciszek mówi, że chrzest umożliwia wejście na drogę przemiany całego życia. Czy możemy mówić o takim radykalizmie w kontekście kilkumiesięcznego dziecka, które jest zupełnie niesamodzielne?
Skoro kochasz swoje dziecko, to chcesz dla niego tego, co najlepsze i najpiękniejsze, nawet jeśli nie jest ono w pełni świadome daru, jaki otrzymuje. A chrzest, jak wspomniałem, otwiera na coś wielkiego, zapoczątkowuje wiarę. Poza tym, kto z nas jest w stanie stwierdzić, że osiągnęliśmy dojrzałość, by przyjąć chrzest? Właśnie dlatego Kościół nie sprzeciwiał się chrzczeniu dzieci; przeciwnie, miał głębokie przekonanie, że chrzest otwiera na nowe przestrzenie, nadaje nową tożsamość. W czasie chrztu dziecko otrzymuje imię – nadanie imienia w Biblii to początek nowej drogi, to zadanie do wykonania, powołanie. Dostajemy nową tożsamość, od teraz mamy upodabniać się do Chrystusa.
U Świętego Ambrożego znajdziemy słowa, że chrzest pochodzi z krzyża Chrystusa, bierze się z Jego śmierci. Z jednej strony chrzest, nowe życie, a z drugiej strony mowa o krzyżu i śmierci. Czy da się to jakoś pogodzić?
Oczywiście, że tak! Na Zachodzie mówimy o chrzcie jako o zanurzeniu w śmierci i zmartwychwstaniu, czyli w całej tajemnicy Chrystusa. W krwi i wodzie wytryskującej z boku umęczonego Chrystusa ojcowie Kościoła widzieli źródło chrztu i Eucharystii. Oni czytali to wydarzenie symbolicznie, w najgłębszym tego słowa znaczeniu: nie jako coś, na co przymykamy dziś oko, bo wydaje się nieodpowiadające wymaganiom naukowości, ale jako na teologiczną prawdę. Parę wieków później Święty Tomasz
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń