Kobiety ratują świat… i Kościół

Kobiety ratują świat… i Kościół

Oferta specjalna -25%

Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 52,90 PLN
Wyczyść

Trudno zaprzeczać, że nie żyjemy w najlepszym z możliwych światów. Ale bynajmniej nie dlatego, że świat Bogu się nie udał, że mógł go stworzyć doskonalszym. Raczej dlatego, że Bóg, powołując do istnienia wolnego człowieka, dał mu świat w posiadanie. Los świata powierzył w ludzkie ręce. Trzeba przyznać, że Bóg to wielki ryzykant – w jakim świecie dziś żyjemy, zależy bowiem w dużym stopniu od nas. Jeśli więc zgodzimy się, że świat – użyjmy bliskiej każdemu z nas metafory domu – nie jest najlepiej urządzonym mieszkaniem (meble są fatalnie rozstawione, kuchnia jest za mała, okna nieszczelne), a zdaje się, że tak o świecie myśli większość ludzi, to pretensje z powodu tego stanu rzeczy powinniśmy mieć tylko do samych siebie.

Jest też znakiem czasu, że nad nędzą świata ubolewa nie tylko Kościół, z papieżem i teologami na czele. Do napomnień Kościoła zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Wszak jego zadanie polega na tym, by dmuchać na zimne. Ciekawe jednak, że do grona tych, którzy biją na alarm, czerpiąc także inspirację do swych diagnoz współczesnej kultury z tradycji chrześcijańskiej, dołączyli myśliciele radykalnej lewicy. Myślę tu choćby o Slavoju Žižku czy Alainie Badiou. I choć radykalną lewicę i chrześcijaństwo dzieli niemal wszystko, to ich ocena kondycji dzisiejszego człowieka i współczesnych społeczeństw hołdujących neoliberalnej ideologii jest zaskakująco podobna. Kaznodzieje, zarówno ci od Jezusa Chrystusa, jak i ci od Marksa, krzyczą: życie staje się nieludzkie, kiedy człowiek chce bardziej mieć niż być! Demokracja staje się fasadą, kiedy konsument zabija obywatela, a technicyzacja życia unieważnia solidarność i współczucie! Jedni i drudzy szukają dróg wyjścia z tej ścieżki, która prowadzi nas prawdopodobnie – jeśli oczywiście im wierzyć – do katastrofy.

Kto zatem uratuje ludzki świat przed samozniszczeniem? Odpowiedź, jaką na tak postawione pytanie sformułował ostatnio Kościół, może zaskakiwać. Oto w homilii podczas Liturgii Męki Pańskiej w Bazylice Watykańskiej w obecności Benedykta XVI kaznodzieja Domu Papieskiego o. Raniero Cantalamessa przekonywał, że czekamy na erę kobiet. Kobieta, mówił, „odkupiona i uwolniona na płaszczyźnie ludzkiej z pradawnego poddaństwa, może przyczynić się do ocalenia naszego społeczeństwa przed zagrażającymi mu niektórymi zakorzenionymi przejawami zła, jak przemoc, pragnienie władzy, jałowość duchowa, pogarda dla życia”.

Dlatego powinniśmy sobie życzyć, a może i się o to modlić, aby – przekonywał dalej o. Cantalamessa – „po tylu epokach, których imię związane było z mężczyzną: homo erectus, homo faber, aż po homo sapiens sapiens, to jest dzisiejszy najmądrzejszy, otworzyła się wreszcie przed ludzkością epoka kobiety: epoka serca, współczucia”.

Kiedy słuchałem wystąpienia kaznodziei Domu Papieskiego, na myśl przyszło mi inne ważne stwierdzenie, które – w skróconej i dobitnej formie, choć brzmiące analogicznie – wygłosiła Mary Ann Glendon, przewodnicząca delegacji Stolicy Apostolskiej na światową konferencję poświęconą kobietom, która odbyła się w 1995 roku w Pekinie. Glendon mówiła wówczas: „Drogie kobiety! Choć wiem, że jesteście zajęte, to jednak znów będziecie musiały ocalić naszą cywilizację. Jeszcze raz!”.

Zarówno wypowiedzi o. Cantalamessy, jak i Mary Ann Glendon można odczytać jako hołd, który Kościół składa kobietom. Można w nich zobaczyć też uznanie i podziw, jaki Kościół wyraża wobec geniuszu i roli kobiet w świecie. Ale jest w tych wypowiedziach i ton, który daje do myślenia. Kobiety mają ocalić naszą cywilizację. A co z naszym Kościołem? Czy jego dzisiejsza kondycja nie domaga się, aby większą rolę odgrywały w nim właśnie kobiety – stanowiące przecież połowę jego wyznawców? Czy Kościół nie potrzebuje więcej serca i współczucia?

To prawda, że kobiety, i to zła dla nich wiadomość, zajęte codziennymi obowiązkami, muszą ratować jeszcze po godzinach naszą cywilizację. A jeśli tak, to i Kościół, który – śmiem twierdzić – nadal nie wykorzystuje wszystkich talentów uczennic Mistrza z Nazaretu. A przecież ruch kobiet, jak notuje wybitna teolożka Anne Carr, objawia się dziś jako łaska przemiany dla całego Kościoła. Tyle że – o czym aż strach pomyśleć – łaskę zawsze można odrzucić. Mam nadzieję, że już nie tym razem.

Kobiety ratują świat… i Kościół
Jarosław Makowski

urodzony 22 kwietnia 1973 r. w Kutnie – polski historyk filozofii, teolog, dziennikarz i publicysta, dyrektor Instytutu Obywatelskiego. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze