Polonijne pisanki
Oferta specjalna -25%

List do Rzymian

0 opinie
Wyczyść

W Wielkim Tygodniu przyszło mi głosić rekolekcje dla Polaków w Chicago. A dokładnie: w Jezuickim Ośrodku Milenijnym. Rekolekcjom, a przede wszystkim posłudze spowiedzi oraz liturgii Triduum towarzyszył pewien przyziemny, ale dotkliwy problem. Brakowało miejsc parkingowych! W Chicago, jak w większości miast Ameryki, komunikacja miejska jest dość symboliczna. Większość przemieszcza się własnymi samochodami, i to mniej więcej o jedną trzecią większymi niż pojazdy w Europie. Przy jezuickiej kaplicy znajduje się parking, jednak 500–800 wiernych zebranych w jednym czasie stwarza rozliczne kłopoty: samochody się nawzajem blokują, tak że wierni narażeni są na utratę Bożej łaski w słownych potyczkach. No bo wyobraźmy sobie, że ktoś po spowiedzi biegnie do samochodu, aby zdążyć do pracy, a tu okazuje się, że nie może wyjechać. Trudno wówczas o miłość bliźniego. Chrystus zmartwychwstał, ale miejsca parkingowe musimy przygotować sobie sami. Chociaż pewien znajomy Polak z Rzymu twierdzi, że ma swojego specjalnego patrona, do którego zawsze się zwraca, kiedy szuka miejsca do zaparkowania, i jeszcze nigdy się nie zawiódł.

Patroni mogą niewątpliwie pomóc. Lecąc do Chicago i z powrotem, pomodliłem się jak przed każdą podróżą do Matki Bożej dobrej drogi, św. Krzysztofa i aniołów stróżów. Szczególnie ci ostatni znają się na lotnictwie. W razie kłopotów podtrzymają samolot za skrzydła… Z Chicago wyleciałem w Wielki Piątek. Zastanawiałem się, jakie będą posiłki na pokładzie. LOT ma prawdopodobnie najlepsze dania ze wszystkich linii lotniczych, ale ciekaw byłem, jak się zachowa w dzień postu. Byłem mile zaskoczony. Stewardesa, serwując posiłek, stwierdziła: „Dzisiaj mamy do wyboru rybę i… rybę. Wszak to Wielki Piątek”. To pięknie i mądrze, że polskie firmy szanują religię i tradycję. No i że nie przesiąkły polityczną poprawnością, która kazałaby w ogóle nie wspominać o Wielkim Piątku, by nie obrazić przypadkowo wyznawców innych religii lub osób niewierzących.

Wielu obrotnym Polakom udało się w Chicago jakoś urządzić. Praca, mieszkanie… „Dajemy sobie radę. Jest OK” – powiadają. Ale gdyby w Polsce było łatwiej o godziwy zarobek, to większość z nich by wróciła. Amerykański styl życia wcale ich nie zachwyca. Pewien pięćdziesięciolatek krzywi się na sąsiadów, Amerykanów, którzy pół niedzieli spędzają z kosiarką do trawy w rękach. Polacy nie zatracili wyczucia dnia świątecznego. Mam wrażenie, że niektórzy właśnie w Chicago chętniej udają się na mszę, niż czynili to w Polsce. „Dopiero tutaj odnalazłam Boga i Kościół” – zwierza się młoda kobieta. No cóż! Oddalenie od ojczyzny w jej różnych wymiarach pozwala odkryć to, co wcześniej było pod ręką, ale pozostawało niezauważone.

Dzwoni do mnie współbrat z Londynu. Rozentuzjazmowany. Podczas Triduum zainaugurowaliśmy sprawowanie liturgii w dzierżawionym od anglikanów kościele. Nie musimy się już tłoczyć w niewielkiej kaplicy. Sąsiedzi z zaciekawieniem przyglądają się cichemu, by nie powiedzieć martwemu do tej pory kościołowi, który teraz jest oblegany. Kolejki do spowiedzi, rzesze na wspólnych liturgiach, spotkania i rozmowy – spontanicznie tworzy się przy nowej świątyni wspólnota wiernych. Nie chcemy w żaden sposób wywyższać się nad braci anglikanów, ale prasa angielska donosi, że od tego roku jest na wyspach więcej praktykujących katolików niż praktykujących anglikanów.

Polski katolicyzm ma rozliczne wady. Ma też jednak niewątpliwy dynamizm, z którego możemy być dumni. „Masowy i płytki” – powiadają sceptycy. Być może rzeczywiście tak jest, ale masowość nie może być zarzutem. Tym bardziej, że mała liczba wiernych nie oznacza automatycznie głębi wiary. Cieszę się, że w wielkotygodniowy czas Polacy czują potrzebę wyspowiadania się i posłuchania nauk rekolekcyjnych. Z zażenowaniem zauważam, iż niektórzy chrześcijanie (w tym duchowni) na Zachodzie prawdopodobnie nie cenią celebrowania Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego w sakramentalnych znakach. Pod naporem lewackich ideologii redukują Ewangelię do pacyfistycznych manifestacji przeciwko Bushowi oraz ekologicznego bajdurzenia o dziurze ozonowej.

My, polscy katolicy, mamy za co bić się w piersi, ale mamy też sporo do pokazania i do dania innym. Słowa Benedykta XVI wypowiedziane do nas w Polsce nie były czczą kurtuazją. A mówił wówczas tak: „Wraz z wyborem Karola Wojtyły na stolicę św. Piotra, by służył całemu Kościołowi, wasza ziemia stała się miejscem szczególnego świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa. Wy sami zostaliście powołani, by to świadectwo składać wobec całego świata. To wasze powołanie jest nadal aktualne, a może nawet jeszcze bardziej od chwili błogosławionej śmierci Sługi Bożego. Niech nie zabraknie światu waszego świadectwa!”. Niech nie zabraknie w Chicago i w Londynie. Bylebyśmy się tylko o miejsca parkingowe zbytnio nie kłócili…

Polonijne pisanki
Dariusz Kowalczyk SJ

urodzony w 1963 r. – jezuita, profesor teologii, wykładowca teologii dogmatycznej, profesor Wydziału Teologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. W latach 2003-2009 prowincjał Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze