Warunkiem uczciwego wejścia w spór czy kłótnię jest modlitwa za drugą osobę. Jeśli się za kogoś nie modlę, nie powinienem zwracać mu uwagi.
Katarzyna Kolska: Kochać bliźniego jak siebie samego… Czyli jak?
Michał Kozak MIC: Nie możemy tego przykazania oderwać o tego, co jest na początku, czyli od słów zapisanych w Księdze Powtórzonego Prawa, a przytoczonych w Ewangeliach św. Łukasza i św. Mateusza: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”. Dopiero potem są słowa: „A bliźniego swego jak siebie samego”. No i musimy sobie powiedzieć, co to znaczy kochać samego siebie, jaką moc i znaczenie te słowa miały w ustach Jezusa, który mówił o umieraniu, o zapieraniu się siebie, o nieszukaniu ochrony własnego życia, i który ostatecznie umarł na krzyżu.
Z kochaniem siebie mamy chyba problem, chociaż świat głośno do nas woła, że sami dla siebie mamy być najważniejsi, że mamy iść za głosem swoich potrzeb, tęsknot, że mamy się realizować.
W moim odczuciu kochanie siebie nie jest możliwe bez miłosnego spojrzenia Pana Boga na nas. Jeśli nie doświadczymy Jego miłości, Jego przebaczenia, to kochanie siebie w całej naszej biedzie, wewnętrznej ciemności i bałaganie jest bardzo trudne.
Jeśli nie wiemy, jak kochać siebie, to tym większy problem możemy mieć z kochaniem bliźniego.
Siebie kochamy bardziej i jakby odruchowo. Jestem przełożonym wspólnoty i widzę, że bardzo łatwo można zacząć stosować różną miarę w odniesieniu do siebie i do współbraci. Trzeba uważnie porównywać, na co pozwalam sobie, a na co pozwalam moim współbraciom, jak traktuję swoje potrzeby, np. co do ubrania, zainteresowań czy książek, a jak traktuję je u brata, który z tym do mnie przyjdzie.
Ale jeśli kogoś bardzo kochamy, jeśli ktoś jest dla nas ważny i jest nam bliski, to z wielu rzeczy – i nie mam tu na myśli rzeczy materialnych – potrafimy dla tej osoby zrezygnować, w wielu wypadkach umiemy ustąpić. Czasami można się w tym pogubić, zatracić i mówić, że „taki jest mój krzyż”.
Pytanie brzmi: Dlaczego tak robimy? Czy jest to rzeczywiście przejaw miłości i chęć służenia drugiemu człowiekowi, czy może ucieczka i potwierdzenie samego siebie. Dźwiganie krzyża może być tylko emocjonalnym biznesem – ja dźwigam krzyż, obnoszę się z nim i w tym upatruję wartość swojej osoby.
Możemy jeszcze po przecinku dodać, że taka jest wola Boża.
Próby maskowania swoich lęków wolą Bożą to są techniki krótkodystansowe i samobójcze.
Mówi ksiądz: ucieczka. Przed czym?
Przed mówieniem prawdy. Przed wejściem w dialog, który wymaga pewnego obnażenia się, stanięcia w bezbronności wobec drugiego człowieka. Mogę powtarzać: Nie będę nic mówił, jest jak jest. Ale jeśli pójdę i powiem, że coś mi się nie podoba, to pokażę swoje wnętrze. To mi nie odpowiada, to według mnie jest głupie, chciałbym, żebyś tak nie robił – takie
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń